Część 7
Bratysława
Jeśli do domu i na obiad to przekonuję wszystkich , żeby jeszcze godzinkę się pomęczyli, a na Słowacji będzie dużo taniej. Przechodzi . Po godzinie wjeżdżamy do Bratysławy.
Pozostawiamy zamek w spokoju . Omijamy tą starą restaurację na pylonie mostu wiszącego , szkoda.Wspomnienia wracają , Byliśmy tam kiedyś razem mając wtedy po dwadzieścia lat.
Od razu zjeżdżamy z autostrady ale tuż przy samym starym mieście. Jeszcze tylko parking i ruszamy szukać papu.
Tak nam to idzie , że obchodzimy prawie całą starówkę, zanim tuż przy Janku Serce lądujemy w restauracji. Ale to część mojego planu inaczej zaraz bylibyśmy w Warszawie.
Pani kelnerka świetnie mówi po polsku, okazuje się , że pracowała kilka lat w Zakopanem .
Papu nawet niezłe choć z wyglądu mało apetyczne , ja jednak strzeliłem tradycyjnego schaba ze smażonyn serem.
Zamawiany piwko i obiady. Niestety , niby nic się nie dzieje ale w środku jesteśmy naładowani. , atmosfera gęstnieje , niby z niczego ale puszczają nerwy. Po chwili wszystko jednak wraca do normy. Pakujemy obiadek i robimy jeszcze rundkę uliczkami starej części Bratysławy.
Jeszcze ze raz przechodzimy pod wieżą , pod nią w bramie mosiężny zegar czy kompas .
Po chwili mijamy coś czego tu rok wcześniej nie było , jakiś granitowy , ociosany głaz z wielkim kolcem.
Wąskimi uliczkami wracamy w stronę parkingu.
Mijamy kanalarza , przypomina trochę Szwejka.
Wychodzimy na główny plac, w oddali ogromny budynek Hotelu Carlton i Teatru.
Kilka reklam na starym słupie ogłoszeniowym . Prawda , że niezły duet 🙂 Recitalowe koncertne turne.
Mijają nas stare tramwaje i dorożki. Jakie podobne te miasta . Bratysława , Praga Wiedeń, Budapeszt nawet , Paryż . Poza Budapesztem nikt ich nie bombardował więc we wszystkich podobne kamienice z epoki. Warszawa jednak zupełnie inna przestronna , zielona, choć zostało kilka kamienic świadczących o dawnej świetności . A i historia jej jest tragicznie odmienna . Cała Polska ma na tym punkcie jakiś kompleks, większości wydaje się brzydka ale powiedzcie to Warszawiakom. albo lepiej nie, gadają tak a jednak garną się tu wszyscy więc im nie wierzę 🙂
Wracamy do samochodu, chodnikiem zasuwa jakaś „ Lady In Red ”. Suknia do ziemi biust na wierzchu. Szpile . Komiczne to wszystko.
Już wiem , że zamek w Trencinie pozostanie w strefie marzeń. Nie jesteśmy zachwyceni jednak już w zupełnej zgodzie wracamy do domu,
Po drodze w dali widać starą elektrownię atomowa jej los jest już przesądzony ale pracuje jeszcze . niestety.
No i piękny jest ten słowacki 🙂
Odpocivadlo – cudowne
o trzeciej w nocy jesteśmy na miejscu. Po co tak wcześnie ? Trudno. przez calą sobotę mogliśmy jeszcze zobaczyć kilka miejsc na Slowacji, może tez gdzieś, wcześniej. Szkoda. Generalnie na spokojnie wyjazd udany choć nieproporcjonalnie drogi w stosunku do oczekiwań. Na pewno mogliśmy zobaczyć dużo więcej ale i tak jesteśmy zadowoleni. Jeszcze po drodze zaplanowaliśmy kolejny wyjazd na Dolny Śląsk.
I koniec 🙂