Część 13
Sinaia – Pałac Peles
Rano nie wyrywamy od razu. Spokojnie. Łazienkowy zestaw obowiązkowy i śniadanko w motelowej restauracji. Wracamy najedzeni do pokoju. Za motelem strumień, widać też tę białą rezydencję , ale pal ją licho. Był jakiś znak przy drodze kierujący do niej, ale nie po to tu przyjechaliśmy. Wyglądam przez okno . Wkoło zamglone góry, ale może się słoneczko przebije.
Przed motelem nadal stoi czerwony Punciak.
Parking , motel Riviera
Bez zbędnego kombinowania podjeżdżamy na znany nam już parking pod pałacem. Oczywiście gotówki nie mamy, ale podobno na górze jest bankomat. Jeszcze raz przemierzamy drogę do pałacu. Najpierw wyłania sie łąka i Karpaty z Prahową w tle. Chmury dzisiaj nisko.
Dzisiaj wszystko jest trochę inne, inna pora dnia , inne światło, to i pałac inaczej wygląda. Robimy całą serię fotografii.
Pałac jest wspaniały. Jeden z najładniejszych jakie widziałem.
Z zewnątrz nie ustepuje w niczym Wersalowi , Schönbrunn, Sintrze, Hohenschwangau, Neuschwanstein … czy Achilleo na Korfu. A nawet nawet zdecydowanie niektóre z nich przewyższa . Perła Karpat.
Mijamy budynki Pałacu Pellisor
i po chwili wychodzimy na prostą prowadzącą do wejścia. Jest bramka , przy niej strażnicy i mały wolnostojący bankomat.
Pora taka, że ludzi jeszcze niewiele. Po lewej Pałace Pellisor i Foisor, prosto Pelez . Przed nami wejście na kwadratowy , zewnętrzny dziedziniec przed głównym wejściem. Zapowiada się wspaniale. Wchodzimy przez bramę . Tuż obok pomieszczenia dla straży. Dalej wewnętrzny dziedziniec. Do pierwszego piętra sciany murowane , ozdobione malowidłami .
Po prostu cudo.
Przedstawiają średniowiecznych rycerzy i różne sceny myśliwskie. Sporo motywów roślinnych.
Wyżej wszystko w drewnie.
Wszędzie ozdoby
Na ścianach stylowe latarenki
po środku coś jak misa z wodą , wodotrysk ? przykryte to blachą ? cholera wie ?
Kasy pilnują dwa posągi. Pięknie, jesteśmy drudzy.
Niestety nie można płacić kartą więc musimy się wrócić. Bierzemy kaskę, wracamy do kasy a tam już kolejka . Q…. zaklął szpetnie książę pan. Musimy swoje odstać. Wreszcie z bilecikami podchodzimy do wejścia. Grupa przed nami już weszła , na razie jesteśmy jedyni. Czekamy na przewodnika. Wygląda jakaś pańcia i pyta do jakiej grupy nas dołączyć, odpowiadamy, że do angielskojęzycznej. Mamy czekać 15 minut. Co tam, piętnaście, nie ma problemu. Poszliśmy w ogrody i tarasy.
Wszystko tu jest po prostu piękne, na co człowiek by nie spojrzał. Wszystko w każdym szczególe. Zewnętrzny widok pałacu wręcz dech zapiera. Nad nami przepiękna wieża centralna z trzytarczowym zegarem ozdobionym astralnymi symbolami. Zegar bije co 15 minut.
Dookoła pomniki, posągi, trawniczki , klomby, dalej schodki i fontanny.
W górze panorama Karpat.
Chodzimy po tym parku – ogrodzie i robimy zdjęcia oglądając wszystko dookoła. Schodzimy niżej na kolejne tarasy.
Podziwiamy budynek pałacu z zewnątrz, zdobienia i szczegóły zegarowej wieży. Zaglądamy w różne nie widziane z dołu zakamarki.
Fantastycznie wygląda połączenie niskiej części murowanej z wyższymi kondygnacjami z drewna. Wszystko rzeźbione , malowane. Razem z kamiennym dołem dało to wspaniały efekt. Jest takie słowo – majstersztyk. Tak …to właściwe słowo.
Do budowy wykorzystano kamień, cegłę, marmur, ale też mnóstwo drewna i z niego jest ogromna część dekoracji, szczególnie w górnych częściach pałacu. W stylu, jakby to określić ? mocno mieszanym. Wszystkiego po trochu.
Trochę francuskiego rococo, włoskiego renesansu niemieckiego baroku a i gotyk się znajdzie, przynajmniej tak mówiła przewodniczka.
Przed nami jedna brama, po chwili druga.
Na ścianach różne herby, wzory, ozdoby.
Figurka pieska na balustradzie.
Na kolejnym tarasie pomnik królowej Elżbiety, żony Karola I. Właśnie robi coś na drutach.
Na kolejnych tarasach, kamienne studnie, donice, wazony z marmuru , różne mniejsze i większe fontanny , jedna z figurą Apolla.
Lwy i inne mityczne postacie. Jeden lew jakiś z lekka przestraszony, zresztą śmieszny jakiś taki 🙂
Tuż obok kolejna, spora fontanna. Przy niej jakieś mityczne, chyba morskie bóstwo i herosi, czy jacyś satyrzy.
Chodzimy po schodkach , tuż obok pomnik Karola I .
Obchodzimy wszystkie tarasy a jest chyba z siedem, zależy jak kto liczy. Pstrykam kilka zdjęć i po chwili wracamy pod wejście.
Ludzi się przez ten czas uzbierało jak na bazarze. Patrzymy na to wszystko i czując co się święci. Zajmujemy strategiczne pozycje przy samych drzwiach. Przy nas izraelska wycieczka. Hałasują. Starsi ludzie a taki rumor robią. Ni stąd, ni zowąd otwierają się drzwi, wychyla się jakaś inna pańcia i zaprasza Rosjan, którzy stali nieco dalej. Krew mnie z lekka zalewa i protestuję . Mówię, jakie były ustalenia, że miało być „ piętnaście minut , tak ? a jest dwadzieścia , Tak ?!!! ” Coś tam poszemrała, kazała poczekać i zamknęła drzwi. Pośmialiśmy się trochę z tego bałaganu. Twardo jednak stoimy pierwsi przy wejściu, niemalże je blokując. Po chwili wyjrzała druga i znowu to samo. Coś tam mówi że dwadzieścia minut i wejdziemy z ….
Chyba wyczuła, że chwile jej są policzone, nagle kazała nam wejść i ruszyć z poprzednią jeszcze rozbierającą się wycieczką.
No to jesteśmy w środku, uzbrojeni w trzy aparaty zabieramy się z Rosjanami.
Już sala w której zakładaliśmy kapciochy była niezła, to co będzie dalej. Kapciochy jak za komuny. Masakra. Kilka rozmiarów . Kazdy inny. Wala się to i wałkuje pod nogami. Najgorzej mają panie w cienkich bucikach.
Na ścianach broń , tarcze.
Tuż za nią sala wejściowa. Niby nic, ale jest coraz lepiej. Ściany , dywany, popiersia. Drewno na suficie.
Pierwsze schody, po nich tup, tup …
do ogromnej, wysokiej sali.
Przed nami wielkie pomieszcze, hall czy coś takiego. Ściany zielonkawo – błękitne . Taka mieszanka jednego z drugim. Dookoła biurka , szafy. Sala przyozdobiona popiersiami.
Na jednym ze stolików wspaniała, ogromna, pocelanowa amfora.
Hall wygląda raczej jak główna sala w ministerstwie gdzie się pracuje i przyjmuje petentów, oczywiście bardzo ważnych petentów. To tzw. Sala Honoru. Renesans pomieszany z niemieckim barokiem.
W dachu świetlik , w nim ogromny witraż
Od parteru do piętra ściany całe w drewnie, na nich rzeźbione panele, ornamenty, drzeworyty , figurki.
Piętro to wspominany zielony błękit i znowu drewno . Co kawałek balkonik. Dalej kręcone schody. Jest też coś ( ? ) , przypomina konfesjonał zawieszony na ścianie pod sufitem
To co widać w górze na ścianach przechodzi ludzkie wyobrażenie. Bogactwo wzorów, kunszt rzeźbiarzy i myśl projektantów .
Okrągłe zabudowane drewniane schody, tak samo balkon i większość małych, drewnianych galeryjek na pierwszym piętrze to prawdziwe dzieła sztuki.
Wyglądają jak doklejone budki, wygląda to niesamowicie, aż strach myśleć co będzie jeszcze dalej.
Idziemy. Przewodniczka trochę mnie strofuje, żebym nie gnał sam do przodu, ale jak mam robić zdjęcia będąc w środku tłumu. Zwalniam, jednak cały czas idę pierwszy. Muszę się śpieszyć bo co chwilę ktoś mi włazi w kadr, albo odbija w ściennym lustrze.
Przed nami wspaniałe korytarze. Pełne ozdób, luster , posągów i różnych figurek.
Na eleganckich komodach wystawione ozdobne wazy, zegary i porcelanowe figurki.
Wchodzimy do Sali Rycerskiej zwanej dużą zbrojownią.
Ho, ho . Można paść z wrażenia. Sufit i ściany, brak słów. Broń jest wszędzie.
Prawdziwa sala fechtunku. W środku masa przeróżnej broni wszelkiego rodzaju. Halabardy, miecze, szable, sztylety i inna biała broń . Do tego kusze, muszkiety, strzelby i inne małe kulomioty 🙂
W całym pałacu zebrano i wystawiono kolekcję ponad 4000 szt. eksponatów, jest na co popatrzeć.
Na ścianach tarcze z różnego okresu , wraz z nimi miecze, toporki, szable.
Fajna kompozycja, przypominają herby, a i tych nie brakuje. Do tego zbroje z różnych okresów.
W wolno stojącej , sześciokątnej gablocie wystawiona korona wraz z innymi insygniami i ozdobami.
Na podłodze wystawione małe armatki, śmieszne, takie wielkości średniego … psa.
Jest też sporo lanc, kilka zbroi, napierśników i innych osłon chroniacych walczacego żołnierza.
W centralnej części wystawiona prawdziwa zbroja konia i jeźdźca. Podobno to zbroja Maksymiliana i jego konia, ale nie znam gościa, nie słuchałem pani uważnie więc nie wiem kto to. W każdym bądź razie zbroje są prawdziwe.
Część broni zarówno białej jak i palnej zdobiona drogimi kamieniami i koralami.
W oknach witraże o tematyce wojennej.
Na nich uzbrojeni żołnierze, sceny batalistyczne przedstawiające bitwy o zamki i miasta.
Drewniany sufit sam w sobie jest dziełem sztuki.
Dalej mniejsza salka a w zasadzie część tej pierwszej zwana małą zbrojownią.
Ustawiono tu gabloty z małą bronią. Głównie orientalną. Perską, arabską i turecką, ale nie tylko. Część wykonana ze złota, srebra, ozdobioną koralami i mozajką różnych kamieni szlachetnych. Są też ozdobne części zbroi , chełmy, szable, kordziki, sztylety. Są też włócznie, lance, tarcze. Są strzelby i pistolety.
Misterna robota, nie ma co.
Brakowało tylko szczęku broni, mistrza fechtunku i jakiegoś pobierającego nauki w posługiwania się tym żelastwem.
To jedna z największych kolekcji w Europie. Zebrana broń pochodzi z ostatnich 700 lat , jest zarówno bojowa jak i myśliwska. Część z niej była używana podczas polowań , część podczas wojen. Jest też kolekcja broni używanej przez Karola I podczas wojny o niepodległość, toczonej z Turkami Osmańskimi.
Teraz sala Consului czyli Sala Rad, podobno przypomina jedną z sal ratusza w szwajcarskiej Lucernie. Trudno powiedzieć . Być może, nigdy tam nie byliśmy, ale być może wkrótce , kto wie ?
Powtarzam tę Lucernę za przewodniczką , ale nie wiele zrozumiałem , bo początek mnie ominął , za to mam zdjęcia kolejnego pomieszczenia.
Przemieszczamy się dalej. Sala do połowy w drewnie. Ogromne drzwi imitujące bramę z kolumnami, całe we wzory dalej wielkie biurko. , To królewskie biuro – Cabinetul de lucru.
Gabinet w którym król zajmował sie urzędowymi sprawami . Tu też przyjmował audiencje.
Na boazerii siedzą herubinki. Prawie cała sąsiednia ściana to wspaniały kredens ( ? ). Chyba , bo głowy nie dam gdyż w życiu nie widziałem tak ozdobionego kredensu.
To jednak nie może być to kredens. Nie w biurze. Też nie jest to biblioteczka, nie szafa na książki, nie komoda. Może sekretarzyk a raczej sekretarz
Taki ozdobiony mebel.
Obok wielka pozłocona, srebrna amfora. Ciemna jakby była z brązu, ale informacja o niej dosyć precyzyjna. Berlin , srebro – pozłacane.
Znowu imitacja kolumn, płaskorzeźby, wizerunki postaci wyglądających z okien czy czegoś podobnego. Trudno to opisać, trzeba zobaczyć, najlepiej na żywo. Po środku porcelanowe wielkie naczynie, nie mam pojecia do czego służzyło . Najpewniej do ozdoby, pod nim dwa orły z takim samym wzorem.
W narożniku sali kominek w kolorze kości słoniowej oczywiście cały w ornamentach , boki i czopuch podtrzymuje dwóch mitycznych siłaczy. Na nim kolorowy herb.
Na ścianach misy, talerze, patery
z podobiznami różnych postaci i obraz przedstawiający króla Karola.
Stoliki , kandelabry, u góry sufit w geometryczne wzory, kwadraty, koła, łuki, między nimi złocone ozdoby.
W oknach witraże. Zresztą są wszędzie. W całym pałacu samych okien ozdobionych kolorowym szkłem jest bagatela ! około osiemset. W większości przedstawiaja sceny religijne i sceny z życia rodziny królewskiej. Do tego wizerunki róznych ważnych wydarzeń związanych z historią królewskiej rodziny. Są postacie świętych, sceny religijne. Wizerunki przodków. Są też postacie z legend i sceny z bajek. Część witraży z motywami chrześcijańskimi , część z osmańskimi.
Wiele z nich jest bardzo starych , specjalnie sprowadzonych przez króla. Do tego dochodzi cała masa witrażowych ozdób , lamp i innych drobiazgów.
Po cichu wślizgnąłem sie do biblioteki , kilka pstryków i z powrotem do grupy.
Po chwili, już na spokojnie ze wszystkimi, podziwiałem królewskie zbiory.
Nad szafami pełnymi ksiąg antresola ze złotą balustradą .
Do tego normalne meble . O suficie lepiej nie pisać tyle ma szczegółów . Calusieńki pokryty drewnianymi panelami ułożonymi w głębokie kwadraty, więcej w nim drewna niż w parkiecie na podłodze , jak jeszcze dodam żyrandole to …… uff!!!
Ale ….. w końcu to królewska biblioteka.
Kolejna sala w podobnym klimacie jednak więcej tu okien i zwyczajnych mebli. Jest też pianino i harfa. Jednym słowem salka do wypoczynku , słuchania muzyki.
Znowu nie słuchałem , nie mam pojęcia co to za dziuple, szatnie czy przebieralnie, może to tylko taka ozdoba 🙂 Na drugiej scianie przed nimi drewniane siedziska.
Jednym słowem miejsce na królewski relax.
I jeszcze raz witraże. Tym razem przedstawiające żołnierzy podpierających ramy z wizerunkami zamków Sigmaringen i Hohenzollern skąd pochodziła linia królów Rumunii.
Przed nami wielkie, otwarte, kunsztownie wykończone drzwi. Do tego z brązu i zrobione w Rzymie. To wejście do salonu florenckiego.
Po obydwu stronach drzwi postacie zrobione z różnokolorowego drewna.
Zaglądam pierwszy, no ładnie, sala cała wzłocie. Po bokach coś w rodzaju tronów, ale nie wiem jak to się nazywa i jakie ma przeznaczenie.
Poza tym ściany pełne dużych obrazów.
Do tego ozdobione złotymi motywami i wzorami .
Na obrazach nagie dzieci i kobiety, typowo renesansowe klimaty. Takie Rubensy 🙂
Po przeciwnej stronie ogromny, sięgający samego sufitu kominek z biało-różowego marmuru. Z dołu rzeźbiony, u góry ułożony w mozaiki z motywami, z obrazów Michała Anioła.
Po bokach dwie drewniane biblioteczki z mnóstwem szufladek i kolorowych obrazków wykończonych kolorową laką.
Do tego stoliki z blatami z takiej samej laki. Do tego o złoconych nogach. Cuda nie widy. Absolutna doskonałość. Uff !!!
Salon jest przejściowy, to jakby wielki korytarz, ale większośc sal w pałacu to ciąg salonów do których wchodzi się z jednej strony a wychodzi z drugiej od razu wchodząc do kolejnego.
Po drugiej stronie salonu ściany całe pozłocone. Wrażenie to potęgują jeszcze wspaniałe lustra różnych kształtów ozdobione kolorowym szkłem, w których odbija się cała mieniąca się złotem sala.
Złota tyle, że aż kapie. W odbiciach luster, widać kominek, zdobione ściany, sufit.
Na suficie złoto, złoto , złoto, w nim różnych kształtów obrazy przedstawiające boginie i mityczne zdarzenia. Niesamowity przepych i bogactwo.
Wygląda to wspaniale, szczególnie w połaczeniu z ogromnymi żyrandolami z kolorowego szkła i kryształów, podwieszonymi pod sufitem.
Jest tu też wystawiona piękna błękitna amfora.
Salon Florencki to głównie elementy włoskiego renesansu, ale nie będę się spierał aż tak sie nie znam.
Rzuciłem jeszcze okiem na złoty gzyms tuż pod sufitem i wyszliśmy znowu na korytarz.
Teraz do salki zielonej . To ja ją tak nazwałem, bo przy tej ilości złoceń wkoło od razu rzuciły mi się w oczy zielone zasłony.
Ta sala to jakby poczekalnia , siedziska pod ścianami , tak mi się w pierwszej chwili wydawało. Trochę ozdób na ścianach.
Szezlągi , stoliki ozdobione masą perłową , podobnie jak w porzednim salonie. Na nich różne ozdobne arabskie naczynia.
Po chwili okazuje się , że wystrój jest pełen motywów z Afryki Północnej i średniowiecznej Hiszpanii będącej wtedy pod panowaniem arabów zwanych wtedy Maurami.
To Salon Mauretański.
Na podłodze perskie dywany. Na ścianach sporo orientalnej broni. Spokojnie tu, otoczenie nie przytłacza jak w poprzedniej sali. W ścianach niewidoczne małe marmurowe fontanny.
W oknach wielkie witraże.
Sufit oczywiście z drewna.
Salon ten przypomina wystrojem niektóre wnętrza pałacu Alhambra w Granadzie.
Zatrzymujemy się przed kolejnym salonem. Pani coś marudzi, ale udaję że słucham. Przeciskam się jednak dalej i opstrykuję kolejne pomieszczenie. Tu dla odmiany wszędzie dywany i gobeliny na ścianach. Jak kiedyś na wsi.
Okazuje się , że to Salon Turecki i taka właśnie panuje w nim ottomańska atmosfera. Wsłuchałem się w głos przewodniczki. Okazuje się, że ściany tej sali zrobione są ze specjalnej sklejki sprowadzonej z tureckiego Izmiru i z ręcznie tkanych tkanin. Są też dywany z różnych stron imperium osmańskiego : kaukaski i perski
ale jest też francuski gobelin z 18 w.
Naczynia metalowe z Persji i Anatolii ( to dawna nazwa azjatyckiej części Turcji ) . Zasłony i inne tkaniny z jedwabiu sprowadzono z Wiednia.
Amfory , posążki
Wielkie lustro , trochę pierdół i przede wszystkim fotele, kanapy w te same wzory. Wszystko utrzymane w osmańskim stylu .
Na ścianach gobeliny, arrasy, w oknach ozdobne zasłonki i firany.
Salon ten był wykorzystywany jako sala dla niepalących.
Przechodzimy do sali bankietowej, a raczej obiadowej – do Królewskiej Jadalni.
Nie służyła do zabawy tylko do urządzania wystawnych obiadów. Nie wiem jak to wszystko opisać , bo ilość przymiotników typu : piękny, wspaniały, śliczny, nie do opisania , fantastyczny….została już tyle razy użyta. A to jak wygląda to miejsce zmusi mnie do kolejnego ich powtórzenia .
Cała sala w drewnie, jedynie w jednym miejscu odrobina dekoracyjnej tkaniny na ścianie, taki rodzaj tapety. Styl ten co w poprzednio. Rzeźbione kolumny, łuki, obramowania drzwi, ornamenty, płaskorzeźby na nich figurki, postacie ludzi, motywy roślinne . Na całej węższej ścianie ogromny kredens , taki jak w sali wcześniej tylko sporo większy.
Przed stołem dwa barki z zastawą kawową i herbacianą niezwykłej urody. Wszystko przygotowane, jakby zaraz miała zasiąść przy kawce królewska rodzina.
Po środku wspaniale zastawiony stół na 26 osób ( policzyłem ) Na nim królewska zastawa po cztery kielichy na głowę, talerze, spodeczki, półmiski, wazy, misy. Wszystko z najprzedniejszej porcelany, srebra i złota. Dzbany z łączonego ze srebrem kryształu, takie same karafki. Wygląda jakby oczekiwano na z najznamienitszych gości.
Oświetlenie i sufit , wystarczy spojrzeć.
Piękna sprawa.
Zebrana w pałacu kolekcja ozdobnego szkła to ponad 1500 szt. wszelkiego rodzaju rzeźbionych kryształów i innych szklanych naczyń. Kielichów, karafek, butelek i innych użytecznych rzeczy. Wszystko misternie ozdobione, często oprawione w srebro lub złoto, często nim dekorowane. Szkło cięte ( rzeźbione ) w różnego rodzaju wzory roślin, zwierząt i różnych geometrycznych figur.
Ta unikatowa kolekcja pochodzi z całej niemal Europy, głównie Francji, Austrii, Włoch i Niemiec.
Wychodzimy na biały wysoki korytarz zakończony ogromnym lustrem . Dzięki temu sprawia wrażenie niekończącego się. Super wrażenie.
W niczym nie ustępuje poprzednim pomieszczeniom. Na suficie łuki, ozdobne sztukaterie. Na ścianach wielkie lustra, płaskorzeźby, popiersia i zegary. Wspaniałe kinkety. Trudno to ogarnąć aparatem, bo ja i cała wycieczka odbija się w tym wielkim lustrze na końcu korytarza, ale zostaję na koniec i pstrykam je zanim pojawią się kolejni zwiedzający.
Szybko doganiam naszą grupę i w mało subtelny sposób przeciskam się na sam przód.
Zagladamy do środka a tu spore zaskoczenie. To sala teatralna. Przyznam , że tego się w pałacu nie spodziewaliśmy. Jest równie elegancka jak inne . Tym razem w zupełnie innych kolorach .
Na sali około 60 tka białych tapicerowanych żółto-złotym materiałem krzeseł .
Nieduża biała scena, zasłonięta złotą , przetkaną różnokolorowymi wzorkami kurtyną. Po środku typowa budka suflera.
W sali bardzo jasno, zupełnie inaczej niż w pozostałych. Dodatkowo ozdabiają ją figurki aniołków tak mi się z początku wydawało z tym , że te aniołki nieźle się bawią, tamburyny, kielichy, w sumie niezła impreza.
W sali kilka wielkich luster co sprawia , że wydaje się większa i rozświetlona.
Na suficie wspaniałe dekoracje architektoniczne i malowidła. Wszystko w tej sali – Ludwik XIV 🙂 baa :))).
Ciekawostka – była to pierwsza sala kinowa w Rumunii.
Opuszczamy teatr i wracamy na korytarz.Przychodzi czas na zwiedzanie piętra, to za dodatkową opłatą, ale nie ma co się szczypać. Po eleganckich szerokich, wyłożonych czerwonym dywanem schodach wchodzimy na górę . Mijamy małego latarnika.
Najpierw korytarz a raczej cztery dookoła tego hallu w dole. Podłoga w romby. Witraże w oknach, ozdobne naczynia na cokołach i podłodze.
Ściany pełne płaskorzeźb i dekoracji. Po bokach ławy i inne miejsca do siedzenia. Jest też salka a raczej mały przedpokój, ta część widoczna z dołu . To miejsce pełne ksiąg, gdzie można przysiąść, odpocząć, taka mała biblioteka, ale na razie się tu nie zatrzymujemy.
Spacerujemy korytarzami. Z każdej strony doskonały widok na Salę Honoru poniżej.
Stąd dopiero można podziwiać drewniane ozdoby. Co kawałek balkonik , balustradka. No i te wspaniałe kręcone schody.
Wchodzimy do sali koncertowej , w niej ustawione dla słuchaczy drewniane krzesła.
W ścianie kominek, nad nim duży obraz.
Z boku sali antresola , taki drewniany balkon przypominający kilka złączonych ze sobą konfesjonałów, ale to na bank miejsca dla słuchaczy.
W to wszystko wkomponowane organy lub coś co ma pedały, klawiaturę i te wszystkie inne mało znane z nazwy części organów.
Wszystko w drewnie. W zasadzie to jedna całość. Tylko to coś z piszczałkami stoi osobno na drugiej ścianie.
Sufity jak wszędzie, złocone. W kwadratach wzór owalu , nie mam pojęcia co to ma przedstawiać , może to tylko ozdóbka.
Ściany w górnej części przyozdobione grubo tłoczoną tapetą w roślinne wzory, może to być również tkanina, ale nie sposób jej dotknąć i sprawdzić.
Przechodzimy do salki z gablotami . W nich ceramika, wazony itp. porcelanowe naczynia.
Kolejna antresola osłonięta drewniana balustradką.
Po środku tego pomieszczenia wielka misa.
Teraz z powrotem na główny korytarz.
Zaczyna się część prywatna pałacu. Tu mieszczą się sypialnie , łazienki , kuchnie i jadalnie. Miejsca do których „król piechotą chodzi”.
Pierwsza sala. Nie pamiętam o co tu chodziło, jest to jakiś pokój wypoczynkowy, jest tu łóżko, ława , małe stoliki.
Jedna z następnych sal to kolejne biuro. Tu do dopiero jest piec . Ludzie.
W życiu takiego nie widziałem nawet w Schoonbrunn.
Niełatwo przebić austro-węgierskie CK wzory i pomysły, a tu proszę . To główna atrakcja tego pomieszczenia . Kolorowe płytki, na nich jakieś historyjki, postacie. Wszystko w niesamowitych kształtach , dziesiątki szczegółów , upiększeń. Fantastico czyli takie późne Rocococo :).
Po środku sali stół z zastawą
to kolejny pokoik śniadaniowy na mniej oficjalne, rodzinne posiłki, kawki i herbatki.
Kawałek dalej wąski pokoik przed łazienką. Sympatyczne miejsce.
Następna jest skromna łazieneczka. Dwie małe umywalki, woda zimna. ciepła , lustro i już .
Tuż obok następne małe białe pomieszczenie.
Na szafeczce piękne, srebrne lustro osadzone w marmurowej toaletce z sześcioma schowkami na kosmetyki i różne drobiazgi. Prawdziwe cacko.
W kolejnym pomieszczeniu głęboka metalowa wanna przytulona do marmurowej płyty, całkiem zwyczajna bateria i koszyczki na mydło .
Równie zwyczajny bidet i dwie kozetki .
Żadnego szaleństwa . Niby ponad sto lat temu, ale w końcu to łazienki królewskie. Nie pasuje to zupełnie do wystroju reszty pałacu i pozycji gospodarza. Może przesadzam, ale nie są to rzymskie termy 🙂 Nie ukrywam , że jestem zaskoczony, a może taki był wtedy najwyższy standard.?
Mnóstwo rzeczy z wyposażenia pałacu wymyśliła królowa Maria. W jej pałacyku w Bałcziku łazienka też była bardzo skromna.
Przechodzimy do kuchni, to małe białe pomieszczenie z szerokim kolorowym szlakiem pod sufitem.
To właśnie jest właściwy pokój śniadaniowy.
Na ścianach ozdobne talerze i misy.
Kanapa, krzesła i mały stolik. Na nim wielka porcelanowa wzorzysta misa.
Pakuję sie do kolejnej sali , znowu jestem sam to i mogę napstrykać zdjęc do woli i to bez świadków. To dopiero sala . Nazywam ją czerwoną .
To przepiękny królewski apartament.
Wygląd jego wręcz przytłacza. Wszystko jest tu wyjątkowe. Począwszy od mebli, kanap i foteli aż po samo wyposażenie. Stół marzenie, w rogu kolejna porcelanowa amfora. Drewniane ściany przyozdobione złotymi dodatkami .
Ściany purpurowe, meble i zdobienia białe. Sporo luster.
Ogromny żyrandol i kinkiety rozświetlające całe pomieszczenie. Lustra jeszcze wzmagające ten efekt. Ogromnych rozmiarów okno u góry łukowato zakończone w nim kremowa zasłoną.
W przeciwieństwie do innych rodzin królewskich, król i królowa mieli wspólną sypialnię co było dosyć niezwykłe pośród rodzin innych monarchów.
Ściany po części białe , trochę złotych dodatków, połączone z ciemno czerwonymi. Jakieś zakamarki , balustradka. Duże podwójne łoże. Obok wspaniała szafa i kolejny niezwykłej urody piec ze słotą paterą w centralnym jego punkcie. Obok małe komody.
Na jednej z nich wielka, porcelanowa szkatuła obsadzona w złocie. Cudeńko i …. majątek.
Na drugiej zegar
W całym pałacu zgromadzono ponad pięćdziesiąt eksponatów, są dosłownie wszędzie, w każdym pomieszczeniu. Są ogromne, stojące drewniane, sporo wiszących, ściennych. Mnóstwo jest wspaniale ozdobionych zegarów kominkowych i takich mniejszych, stojących na komodach, szafkach i różnych podstawach.
Jeśli dodamy do tego wszystkie zegarki kieszonkowe to kolekcja okaże się wyjątkowo bogata.
No i nie zapominajmy o wieży zegarowej 🙂
Wychodzi na to , że król Karol był człowiekiem bardzo punktualnym . Tak też było naprawdę , większość eksponatów to zegary zakupione przez samego króla.
Kawałek dalej osobna salka z parawanem
Kolejnym pałacowym pomieszczeniem jest gościnny, wspaniały Salon Imperial.
Drewniane przypominające skręcone sznury wypolerowane kolumny, lustra na ścianach a przeciwnej stronie vis a vis wejścia schody i coś w rodzaju tronu tuż za nimi.
Od razu z wejścia rzuca sie w oczy wspaniały żyrandol i sufitowa sztukateria.
Apartement ten został urządzony w 1906 roku, w stylu austriackiego baroku specjalnie na przyjazd cesarza Franciszka Józefa I i Sisi. Zostali oni zaproszeni na jubileusz 40-lecia panowania króla Karola I.
Ostatecznie jednak do tego wizyty nie doszło. Z powodu wybuchu wojny ??? chyba.
Pomieszczenia dla cesarskiej pary zostały jednak przygotowane z wyjątkowym przepychem.
W ścianie przeszklone drzwi prowadzące do ….. gościnnej sypialni.
W tym salonie Karol I witał wielu gości królewskiej rangi odwiedzajacych go lub zaproszonych do pałacu.
Z Imperiala przechodzimy na biały korytarz, w ścianie kuta krata a za nią …. winda, ciekawe :).
Na ścianach wokół niej roślinne wzory i płyty z płaskorzeźbami przedstawiającymi różne postacie.
Górnym korytarzem zbliżamy sie do małej biblioteki, najpierw jednak trafiamy na tajne przejście ukryte w ścianie.
Piękno pałacu , jego architektura i rozplanowanie wnętrz mimo iż dało niesamowity efekt to miało też ciemniejsze strony. Nikt nie myślał o funkcjonalności pałacu . Domownicy. Król i królowa musieli znosić masę niedogodności z tym związanych. Nie mówiąc już o służbie i kamerdynerach. Łazienki były w innych miejscach co sypialnie , kuchnie daleko od jadalni itd. Tymi tajnymi drzwiami, roznegliżowany król Karol przemykał z łazienek do sypialni. Musiał pokonać korytarz, w którym nierzadko byli goście.
Kolejnym korytarzem doszliśmy w końcu do biblioteki.
Ładne miejsce , stoły knapy a raczej ławy . Całe pomieszczenie drewniane. Przez półokrągłe wycięcie w ścianie widok z góry na salę Honoru. Wygląda to trochę na miejsce gdzie można byłoby oczekiwać na zaproszenie przez króla na audiencję, ale nie wiem . Biblioteka to biblioteka
Tuż obok kończa się te wspaniałe kręcone schody. Nie wolno po nich chodzić, zresztą nikomu by to chyba do głowy nie przyszło takie są piękne.
Schodzimy po innych, wyłożonych czerwonym dywanem.
znowu mijając biegnącego latarnika.
W całym pałacu, w każdej sali, na każdym korytarzu, we wszelkich dostępnych zakamarkach mnóstwo róznego rodzaju ozdób i metalowych przedmiotów.
W Peles zebrano ponad pięciotysięczną ich kolekcję, pochodzącą niemal z całego świata. Jest to kolekcja różnych srebrnych przedmiotów, ale też wykonanych z innych wartościowych metali. To setki zdobionych figurek, ramek, tabakierek, spodeczków , miseczek, talerzy, pater i masa innego przydatnego drobiazgu.
Na dole sala lustrzana , to wspominany już wcześniej biały korytarz.
W niej mnóstwo ozdobnego szkła , że o żyrandolach i kinkietach nie wspomnę.
Jednak wspomnę 🙂 Z tej perspektywy wyglądały jeszcze lepiej. Teraz w pełnym blasku można było podziwiać to kolorowe rozświetlone szkło.
W pewnym miejscu czarnobiała, stara fotografia . Co ci przypomina ? co ci przypomina ? Widok znajomy ten …. la,la,la
Jeszcze krok i jesteśmy w hallu , po drugiej stronie już zebrała sie nowa grupa.
Ostatni rzut oka na całość
i lądujemy w pomarańczowej salce o szerokich kolumnach. To sala wyjściowa. Doszliśmy w końcu do końca trasy .
Zrzuciliśmy z siebie te paskudne kapciochy i z ulgą ruszylismy ku wyjściu . W drzwiach był zamontowany wielki żelazny zamek z jeszcze wiekszą klamką i jak przystało na pałac z solidnym kluczem. Musiał być cenny bo był na łańcuchu 🙂
To co opisane, to tylko część pałacu. Nie sposób wszystkie przedstawić . Opisywałem tylko te najważniejsze, ale była w nim cała masa mniejszych i większych pomieszczeń , trochę narożnych , trochę gospodarczych. Jak to wszystko opisać jak pałac ma ponad 160 sal i pokoi ? Niestety nie widzieliśmy kaplicy królowej Elżbiety, a może tylko ja nie widziałem , w każdym bądź razie była tam gdzieś 🙂
Sale nie były wykańczane i urządzane jednocześnie tylko jedna po drugiej, oczywiście w miarę potrzeb i mozliwości.
Po bezpotomnej śmierci Karola I tron rumuński objął jego bratanek Ferdynad I, żonaty z Marią Koburg. Ta z Bałciku :). I to ona kontynuowała dzieło upiększania zamku i pałacowych ogrodów. Sprowadziła wiele cennych dzieł sztuki.
Wszystkie eksponaty w Pałacu mają nie tylko ogromną wartość materialną, ale też artystyczno – historyczną. Zebrane kolekcje to w większości własność rumuńskiej rodziny królewskiej i jej dziedzictwo. Najczęściej są to przedmioty codziennego użytku, ale nie tylko, mnóstwo jest wszelkiego rodzaju amfor i innych okolicznościowych pucharów. Wartość artystyczna ich jest ogromna gdyż większość przedmiotów została wykonana na zamówienie we wszelkiego rodzaju znanych , światowej klasy pracowniach całej Europy i świata. Niezwykła jest też ich wartość historyczna , w większości zebrane przedmioty to arcydzieła tamtej epoki.
Wiele jest też podarków i prezentów otrzymanych przez rodzinę królewską od innych monarchów i różnego rodzaju wysokich rangą osobistości. Do tego dochodzą zwyczajowe prezenty, wręczane zgodnie z protokołem dyplomatycznym.
Dla ciekawoski jeszcze dodam , że już w 1884 roku zainstalowano prąd, że pałac posiadał własny generator, a do 1897 ukończono budowę elektrowni.
Mamy też polski akcent. Urządzenia mechaniczne do pałacu wykonał polski wynalazca ze Lwowa Franciszek Rychnowski. Za to też został uhonorowany przez króla rumuńskim medalem zasługi i to pierwszej klasy ( Serviciu Credinciosu )
Nieuważnie słuchałem co zrobił ???? ten naszFranek ze Lwowa. Może windę ?
Jest tu jeszcze parę atrakcji. A więc ….
… obchodzimy pałac dookoła, mijamy alejkę prowadzącą w górę do niedostepnego teraz dla zwiedzajacych Pałacu Foisor
i kierujemy się do Pałacu Pelisor oddalonego o jakieś 150 m
Niestety jest zamknięty i dobrze , nalatalismy się tu sporo.
Pałac Pelişor. Wybudowany został równolegle z zamkiem Peles i jest częścia tego samego kompleksu. Pelisor był darem Króla Karola I dla jego bratanka Ferdynanda i jego małżonki Marii, tej od Bałciku 🙂 Ferdynand miał być bezpośrednim następca Króla Karola. Pałac został zbudowany w stylu Art. Nouveau, dodano jednak elementy muru pruskiego czyli konstrukcji drewnianej wypełnionej murem, typowej dla budowli pruskich , czy niemieckich . Mur Pruski wraz z dodatkiem wielu rumuńskich elementów ozdobnych świetnie się razem komponują i nadają wyjątkowy charakter wszystkim budynkom pałacowym.
Dwie wieże pokryto kolorową mozaiką dachówek, typową dla saskich wież obronnych i kościołów takich jak w Moldovencu czy Sigishoarze.
Pelişor posiada 99 pokoi, a jednym z najciekawszych jest Złota Sypialnia, wykonana według planów królowej Marii.
Również część innych pokoi i elementów wyposażenia powstało pod wpływem królowej w stylu secesyjnym z elementami celtyckimi i bizantyjskimi. Podobnie jak jej letnia rezydencja w Bałcziku.
Obok Pelisor mieszczą się inne podobne budynki utrzymane w tym samym stylu.
Domy strażników, architektów i ogrodników.
Dla nas najważniejsza teraz jest łazienka. W kolejnym bydynku urządzono restaurację , już z oddali widać markizy, jest szansa
Jest łazienka , cóż za ulga . Od zewnątrz restauracja pilnowana przez dwóch rycerzy.
Trochę już głodni dochodzimy do kolejnych zabudowań. W nich mieści sie wieża wejściowa wraz z bramą wjazdową
Tu też znajduje się znana nam już z poprzedniego pobytu kolejna restauracja. Na nią jednak nie liczymy, już raz w niej byliśmy i …wystarczy. Strudel był całkiem niezły, ale obsługa , żenada.
Ładnie tu.
Brama
Za bramą ostatni rzut oka na Pelez i szczyty . Po drodze na szczyt, niedaleko od pałaców znajduje się polana, tzw. Cota ( 1400 m ). Niestety stąd jej nie widać. Za to w oddali, na zboczu tuż za nią widać kreskę starej kolejki linowej, która dochodzi na szczyt Midrita 1987 m. Z niego biorą poczatek wszystkie narciarskie trasy Sinai.
Kolejka była tu od lat siedemdziesiątych , jednak nowa zwana Telegondolą, całkowicie nowoczesna, działa od konca 2007 roku. Początek ma w górnej części miasteczka a koniec na polanie Cota 1400.
Dalej jedzie druga kolejka na dwa tysiące metrów na wspominaną Midritę, skąd jest widok na szczyty Karpat , zalesione góry, całą dolinę Prahowy, miasteczko w dole, Transylwanię i Wołoszczyznę aż po horyzont. Na szczycie góry są barki na świeżym powietrzu, gdzie można coś przetrącić i popić czymś , nawet mocnym.
Na krętej drodze prowadzacej z Sinai na Cotę można spotkać niedźwiedzie, które nie są tu rzadkością, o czym zresztą informują znaki zawierające instrukcję pouczająca jak należy się zachować w przypadku spotkania misia. Ano – trzeba udawać martwego, ale nie wiem czy ma ktoś tak stalowe nerwy żeby dać się takiemu dzikiemu miśkowi szturchać i obwąchiwać, nie dając przy tym znaku życia. Ciekawe. Może to mądre i skuteczne, ale przypomina mi Wujka Dobrą Radę z „ Misia” właśnie. Pozwolę sobie wykorzystać tu ( niestety, chyba nielegalnie ( ? ) dwa zdjęcia zrobione przez jakiegoś rumuńskiego turystę. Nie wiem co bym zrobił widząc takiego uśmiechniętego gościa z naprzeciwka lub mamusię z synkiem odpoczywajacych na murku przy drodze ?
Niestety nie wjechaliśmy już na Cotę pozbawiając się spotkań z miśkami i wspaniałych widoków od których podobno trudno oderwać wzrok i które na długo mocno zapadają w pamięć. Podobno. Szkoda, ale niestety czasu już było bardzo mało, a drogi szmat.
Trzeba tu będzie kiedyś przyjechać. Może zimą na narty. Na górze jest bardzo przyzwoicie prezentujący się, całkiem niedrogi ( sprawdzałem ) hotel Alpina i super miejsca na spacery, jak zresztą w całych rumuńskich Karpatach.
Po drodze tradycyjnie już trafiliśmy na młodą parę, ci przynajmniej wyglądali na szczęśliwych, nie to co ci wcześniej w Rasnov.
Teraz już tylko do samochodu, ale jeszcze raz czekaja nas te wszystkie stragany.
Wyjeżdżamy z miasteczka. Po obydwu stronach drogi góry. Jedziemy w stronę Braszow. Mijamy dworzec i naszą Rivierę. Po lewej w oddali widać wysokie szczyty południowych Karpat. Po chwili tak się nagle na chwilę przychmurzyło, że prawie niczego nie było widać. Liczyłem na dobre zdjęcie krzyża na szczycie Caraiman nad Bucegi ….. a tu d… , jakiś koszmar. Szkwał czy coś w tym rodzaju. Zupełnie zniknął za mgłą i chmurami. Jak na złość po chwili wszystko wróciło do normy. Akurat z tego miejsca niewiele było już widać.
Krzyż jest znanym punktem doliny Prahovy. Zaczęto go budować w 1926 roku i trwało to trzy lata. Poświęcony jest bohaterom I Wojny Światowej. Wybudowano go na wysokości 2291 m.n.p.m . Otwarcia dokonała Królowa Maria.
Sam ozdobny cokół ma wysokść 15 metrów , na nim stoi 30 metrowy krzyż.
W jego konstrukcję wmontowano 120 szt. 500 watowych żarówek przez co w pogodne wieczory jest doskonale widoczny z całej okolicy doliny Prahovy.
Ciekawostką może być fakt , że do II Wojny oświetlenie zapewniał specjalny generator mieszczący się w kamiennej podstawie krzyża. Po wojnie oświetlenie podłaczono do publicznej sieci.
Na szczyt można dojechać w godzinę lub dojść malowniczym szlakiem niestety tylko latem. Sam szczyt Caramain jest tuż obok i ma wysokość 2384 metry, to kawał wielkiej góry .
Na zdjęciu poniżej widok na Caramain i krzyż z sąsiedniego szczytu Costila , który jest wyższy i ma 2490 metrów.
Jak łatwo się domyślić widoki z tych szczytów są wyjątkowe.
Minęliśmy Bucegi i jazda do Braszow
CD Część 14
Od Sinai do Sigishoary