Polska – Węgry – Rumunia 1
Ruszamy ! Przed Kielcami zmierzch i ładna mgiełka niesie się nad polami
Zamek w Chęcinach, przejeżdżamy tuż pod nim
Teraz Beskid Niski. Kraina Łemków i niekończące się, pełne przygód błądzenie po dróżkach w gęstej jak mleko mgle. Nie wiem co mi do głowy strzeliło, żeby pojechać na skróty do Bardejov 🙂
Ufff ! Wreszcie Słowacja. Bardejov. Znowu mi się nie udało być tu w dzień i tak od 30 lat. Zawsze jestem tu w nocy albo o świcie w zależności w którą stronę jadę.
Wjeżdżamy do Miskolca
O świcie prawie jak zawsze w tym samym miejscu za Miskolcem. To Muhi. Kurhan upamiętniający bitwę na równinie Mohi z 1241 roku w której Mongołowie u nas zwani Tatarami całkowicie rozbili węgierską armię. Bitwa odbyła się trzy dni po naszej, również przegranej Bitwie pod Legnicą. Kurhan, kiedyś nieoświetlony, łatwo było przeoczyć. Teraz widać go z daleka.
Jadę bardzo szybko za to dzień się nie spieszy. Powoli rozjaśnia się, pojawiają się pierwsze promyki. No i ta magiczna mgła.
Ta przypominająca rzymski most konstrukcja, stojąca nad drogą w szczerym polu to …. kładka rowerowa
jest po drodze do Debreczyna kilka wiosek w których na każdym słupie jest bocianie gniazdo
jeszcze chwila ….
i wstało Słoneczko
Niesamowite te ich słoneczniki. 3-4 metry, niektóre nawet 5
Ładny widok na stada owiec
Już Rumunia
Monastyr Ciucea
To na zdjeciu to tylko baszta czy coś podobnego, monastyr sporo wyżej.
Ten który widać to odbudowany przed laty na miejscu starego
piękna studnia
Odbudowany ale nie nowy
Sam monastyr to zabytek, można tylko pooglądać. Wszystko dzieje się w bocznej kaplicy. Ludzi sporo. Dziewczyny na luzie ale starsi w odświętnych strojach.
Nie przeszkadzam w modlitwie, pykam parę tajnych fotek, żeby nikogo nie urazić.
Jedziemy dalej, przed nami Huedin – Cygańskie domy a raczej cygańskich królów.
Tak mieszka światowa albo przynajmniej rumuńska elita.
Obiecałem, że wreszcie się gdzieś na chwilę zatrzymam, żeby odpocząć po całonocnej jeździe, mały parking i piękne grzyby.
Tak wystawiają je Rumuni. Imponujące.
Postanowiłem się tu zdrzemnąć pół godziny. Ja z samochodu nie wysiadałem 🙂 Okazało się później, że smród na parkingu był niemiłosierny. Temperatura ponad 30’C, śmierdziało rozkładającymi się śmieciami i moczem ale to było nic. Tak śmierdziało ludzkim g….. , że trudno to opisać a tym bardziej trudno to było wytrzymać. Jak przysnąłem kolega nie dał rady i nic mi nie mówiąc zszedł w dolinkę do rzeki złapać oddech.
Jak się ocknąłem nie było nikogo poza miejscowymi handlarzami. Po drugiej stronie drogi zakrzaczone wzgórze. No tam na pewno nie poszedł. To gdzie ?
Zasięgu zero. Zacząłem gościa szukać. Myślałem, że kolega gdzieś zasłabł.
Pół godziny czekałem w tym smrodzie zanim pojawił się oburzony mając pretensje, że nie miałem gdzie stanąć. Zupełnie nie wiedziałem o co mu chodzi, miał być pierwszy parking i był :))))
No ale grzyby bajka
Krajobraz typowy dla tej części Rumunii
Kluż-Napoka i liliowo-szare autobusy
Do Turdy przepiękna autostrada. Zupełnie nowa.
Aiud – średniowieczna twierdza
Znowu autostrada szybko i krótko do Sebes i Sibiu a nawet do krzyżówki za Vestem. Do tej pory zwykle tłukliśmy się tędy godzinami zwykłymi krajówkami pełnymi dziadowskich samochodów i dziesiątek ciężarówek.
Jesteśmy już za Sibiu, już widać Fagarosze, z obawą patrzę na piękne chmury chociaż tam w górach mogą być zmorą. Przerabiałem już to, nawet w nocy. Nie straszę jednak zostawiając obawy dla siebie.
Póki co napotykamy stada wyjątkowo włochatych owiec
Nawet jest ich szef
Tuż za Vespem w lewo na Brasov, 20 km ( tu trzeba zjechać na jakąś stację i zrobić „siku” i inne sprawy bo później przez parę godzin będzie to absolutnie niemożliwe chyba, że pośród wszystkich bez żadnej krępacji. Nie będzie żadnego przebacz !!!! ) Dalej w prawo w mała drogę 7C. Po drodze mała wioska Cartisoara z bardzo ładnym ale niedostępnym dla mnie jak na razie małym monastyrem Cartisoara u podnóża gór. Pięć wizyt i zawsze zamknięte.
Po drodze miejscowi górale sprzedający miód
Droga dalej to już Transfogarska Magistrala jedna z najładniejszych w Europie. Jechałem tędy pierwszy raz w nocy, w strasznej mgle i to od drugiej strony. To było prawie samobójstwo. Skąd mogłem wiedzieć ? Masakra !!! Opisy w poprzednich latach, historii samej trasy również. Jechałem też tędy na szczęście gdy było pieknie i pusto ale też stałem w korku na kilka kilometrów kiedy cała Rumunia wpadła tu na weekend, na ogniska bo wszyscy tu palą sobie takie co kilkadziesiąt metrów i się świetnie bawią. Super sprawa !
To już moja piąta wizyta ale chętnie przyjadę tu po raz kolejny 🙂
Studnia przy drodze, warto się napić albo nabrać wody jak ktoś nie ma zapasu.
Najpierw tunele
Zaraz potem ostatnia studnia a raczej czyściutka woda z potoku. Radzę nabrać na zapas.
Z początku nic specjalnego ale im wyżej tym ciekawiej i do tego wspaniałe widoki. Zanim wjedziemy na górę super widok w dolinkę do Cartisoary. Warto się tu zatrzymać. zresztą daleko w dole widać stacje kolejki i hotel, naprawdę daleko w dole 🙂
Wielka skała z tablicą upamiętniającą żołnierzy którzy zginęli przy budowie tej drogi
kilka fajnych widoków
Drogą idzie facet pilnujący kóz i krów, ciekawe jak tam wlazły. Nie zatrzymalismy się ale one tam były 🙂
Jet tu takie miejsce gdzie daleko w dole widać hotel i początkową stację coca-colowej kolejki górskiej. Identycznej jak nasz stara na Kasprowy.
Póki co droga delikatnie pnie się w górę, ruch żaden aż wierzyć się nie chce
Samochodów coraz więcej
Zaczynają się polanki, to piękne miejsce
Pierwsze campery ale to turyści
Pierwsze znajome mi wodospady i potoki
O już coś widać. Wystarczy się odwrócić :).
Strumyk strumykiem ale w górze już widać chmury
Zaczął się korek, szkoda. Widać już serpentyny, droga wspina się bez końca od prawej do lewej,
no i są niestety widziane wcześniej chmury ale nie jest źle
Widok drogi w stronę Cartisoary zapiera dech z samego podziwu. Taki widok jest na Zakopane z Kasprowego przy dobrej pogodzie tylko drogi nie ma.
Może zdjęcie ciemne ale widać 🙂 a to dopiero początek, to jednak magiczny widok
pokrywa chmur nisko, przykrywa szczyty ale to dopiero początek
Zdjęcie niewyraźne ale po tych zboczach zasuwają setki owiec
Widać colkę 🙂 Mimo, ze czerwona nie gryzie się z widokiem w tle
Owszem, mogła być by szara ale to rumunia i reklama sponsora. trudno. Co robić. Ważne, ze jest.
Górki i widoki pierwsza liga
Pniemy się w górę, samochodów coraz więcej
Tu dopiero widać skalę, serpentyny prawo lewo w górę bez końca
Widać na szczęście już przełęcz jeśli można to tak nazwać i co najważniejsze chmur nie ma. No może trochę 🙂
Odwracasz się do tyłu a tu taki widok
A na zboczach setki owiec które chodzą same sobie ale jak się dłużej pzrypatrzż to jest przed nimi jakiś baran za którym idą, on prowadzi to całe towarzystwo
Rzut oka do tyłu i proszę 🙂
To mój magiczny znak po zobaczeniu którego kilka lat wcześniej w nocy, we mgle na 2 metry po przejechaniu jakiegoś kilometrowego nieoświetlonego tunelu w którym z żoną i córka byliśmy sami. Wiedząc, że jestem gdzieś na rumuńskim Kasprowym, gdzie droga prawie szutrowa, trzeba było zdecydować co dalej. Do tego informacja pod znakiem w bardzo przyjaznym języku. Przede mną mleko i droga w dół. Co robić ? Nocować tam gdzie się zatrzymałem ? Słyszę głosy we mgle, z niepokojem kieruję po omacku w tamtą stronę. Widzę łunę we mgle rozświetloną przez jakąś słaba żarówkę. Stoi jakichś dwóch gości przy starym motorowerze i gada. Zdziwili się jak mnie zobaczyli. Wyszedł jakiś gość z mgły o porze kiedy nikogo tam nie powinno być. Gadaj z nimi jak oni nawet nie znają rumuńskiego. Tacy prawdziwi górale z hal tylko rumuńskich. Wiedziałem, ze jestem bardzo wysoko ale nie, że aż tak. Wsiadł gość na skuter i kazał jechać za sobą w dół. Widziałem tylko światełko we mgle jakieś dwa trzy metry przed sobą. Po zjechaniu kilkuset metrów w dół gość zniknął, mgła lub chmury ustąpiły i zaczęło się coś niebywałego. Zobaczyliśmy latające po całych czarnych górach bo noc była ciemna, światła jakby reflektorów przeciwlotniczych. Wyglądało to dziwnie i trochę strasznie zupełnie jak jakieś UFO. Okazało się, że są to snopy świateł kręcących się w dole po serpentynach na zakrętach samochodów. Tylko świeciły po górach. To był pierwszy raz, polecam tylko odważnym.
A to ten straszny w nocy i chmurach nieoświetlony wtedy tunel.
Tuż przed nim parking, nie do zaparkowania.
Droga prowadzi przez środek tego bazaru
Budki z super serami, wędzonkami, wspaniałą słoniną i inne lokalne produkty w tym wszelkiego rodzaju obwarzanki ale też cała masa zwykłego kurortowego badziewia jak u nas na targu w Zakopanem albo w Sianożętach 🙂
Kolega pomyka w górę na Białe jezioro. Przez kilka lat nie miałem pojecia, ze ono tam jest. To takie rumuńskie Morskie Oko.
Mi już nie chciało się tam wspinać kolejny raz więc oglądałem ludzi zjeżdżających na linach
Robiłem to już kilka razy ale już chyba za stary jestem na to i skoki spadochronowe
==========================
Ruszamy dalej, wjazd do tunelu i on sam
teraz po latach wreszcie podświetlony, co prawda żaróweczki jak w piwnicy ale to już coś, kiedyś jechałem nim w całkowitej ciemności i mgle a raczej chmurze 🙂 Linii oczywiście żadnych. Wyobraźcie sobie jazdę nim po ciemaku.
Uff! To już druga strona, widoczki bajka.
To już widok na drugą stronę
Z tyłu wyjazd z tunelu
Po drodze wielki, wspaniały wodospad
i znowu te owce 🙂
Jesteśmy coraz niżej, późno już. Ścienia się błyskawicznie. Kolega nie wie co przed nami. Ja niestety wiem. kilkadziesiąt kilometrów bardzo krętej drogi o setkach zakrętów w około sztucznego zalewu. Aż ręce bolą od ciągłego kręcenia kierownicą. Czas ucieka a ja tylko kręcę i kręcę. Co prawda znam drogę ale to robi się bardzo męczące. W końcu dojeżdżamy do tamy. Niestety jest już ciemno. Jak ktoś chce to jest to w poprzednich opisach Transfogarskiej Magistrali z przed lat. Robię tylko kilka zdjęć oświetlonej tamy
i tuneli. O ho coś poprawili. Pierwszy ten większy jest oświetlony, niebywałe.
Dalej jednak wszystkie wykute w skale zupełnie ciemniaki 🙂
Fajne są wjeżdża się w bardzo wąskie gdzie ledwo mijają się samochody. W dzień wygląda to fantastycznie. W nocy masakra 🙂 My jednak prujemy do Curtea de Arges licząc, że gdzieś normalnie prześpimy. Z Iwonką stąd zawsze jednak waliliśmy już te 500 km do końca bez względu na porę aż samego do Obzoru. Nawet jak dojeżdżaliśmy w środku nocy to klucz od pokoju czekał pod wycieraczką albo ( najczęśćiej) kończyliśmy noc w słomianym barku na plaży gdzie wszyscy znamy się od lat. Nie było sensu nocować po drodze mając przed sobą ostatnie 300-200 kilometrów ale w tym wyjątkowym przypadku (kolega)musiałem odpuścić. Miało to swoją zaletę. Jadąc tędy kilka razy nie zwróciliśmy z żoną kompletnie uwagi zwiedzając niemalże wszystkie najważniejsze monastyry w Rumunii, że właśnie tu jest jeden z takich. To dlatego jak z tym Bardejow, że albo jesteś tu po południu wracając z Bułgarii i masz przed sobą wielkie góry gdzie nie przenocujesz nawet na drodze. Wracam do pierwszej nocnej przeprawy Transfogarską Magistralą. Albo właśnie jest późne popołudnie i walisz do Bułgarii mąjac przed sobą jeszcze jakieś 400 km. Przecież nie będę nocował przed miejscem docelowym jakieś sto dwieście kilometrów.
Wpadamy wreszcie na prostą drogę do Curtea de Arges, gdzie spać jak to stolica cyganów ? Nagle jakiś drewniany barak z szyldem Pensionea. Ja bym jechał dalej ale kolega ciśnie. Wracamy. Zasuwam do środka. W środku nikogo.
Na przeciwko jak nazywała ich Iwonka sami artyści.
wchodzę do tego Pensionea a tam nikogo nie ma za to bar na full. Jest jednak kartka to dzwonię.
Czekam. i zglądam.
Kominek , te sprawy 🙂
Z zewnątrz słabo ale w środku , no proszę
W sumie extra ale zobaczymy co dalej. Przychodzi gostek do tego kumaty i jest tak miło jak w rodzinie. Pokój ? tego się tu nie spodziewałem. Pokoik rewelka, warunki super.
Piwko w zamkniętym barze specjalnie dla nas. Widać, że zagranicznych gości się tu szanuje bo mało kto chciałby się tu zatrzymać. Cena 20 €, bajka. Piwko 6 złotych. Zresztą przelicznik LEI – Złoty 1-1 , taniocha. Wypijamy po dwa i działkę rumuńskiego koniaku i lulu.
Dalej Curtea rano, część 2