Minorka (Menorca)
Druga co do wielkości wyspa w archipelagu Balearów
Punta Prima 1
Warszawa-Okęcie.
Podjazd do samolotu lotniskowym autobusem, jak za komuny.
Samolot gdzieś „w polu”. Między wszelkimi, możliwymi lotniskowymi gratami, jak na jakimś wielkim parkingu albo złomowisku. Samochody, autobusy, ciągniki, jakieś dziesiątki dyszli i wózków do bagażu. Czemu się dziwić ? W końcu to jakiś EnterAir a nie Lot 🙂
Między nimi piękny, 737 niestety 800 MAX. Natychmiast wyrzuciłem to z głowy ! Córce nawet o tym nie wspomniałem.
Kolejka w maseczkach ale bez jakichś specjalnych odległości.
Wchodzimy po schodkach a w samolocie otwarte okienko, tego się nie spodziewałem, do głowy by mi nie przyszło, że ta czołowa bądź co bądź szybka się otwiera jak zwykły lufcik 🙂
W samolocie luz, w końcu wirus szaleje.
Wszystko jednak bez zarzutu, nawet można było się przesiąść na lepsze miejsca, żeby się nie tłoczyć :))))
Po drodze w dole Dunaj, po chwili Alpy
Pod nami morze. 2,40 h i widać Minorkę, słoneczko jak marzenie, lądujemy.
Grzmotnął tak o pas, że miny zrzedły, byłem pewien, że się rozleci. Podwozie tak trzasnęło, że strach. W samochodzie zawieszenie byłoby na bank do wymiany. Myślałem, że w jakiś dołek wpadł ale spoko. Zero stresu.
Lotnisko puste.
Szybka, praktycznie żadna odprawa poza kamerą termowizyjną, kod QR i jesteśmy przed autokarem.
Wita nas miły kierowca, zaprasza do środka. Przejeżdżamy przez przedmieścia Mao i San Lluis, małe miasteczko po drodze. Jedyne co w nim zauważyłem to pizzerię Barca.
Przez całą drogę rzucają się w oczy murki zamiast ogrodzeń.
Co kawałek widać jakieś baszty, z początku myślałem, że to stare wiatraki bez skrzydeł ale to warowne baszty.
20 minut i widać może. To już Punta Prima. Wygląda słabo. Tak naprawdę wioska z murowanymi, białymi domkami. Nic specjalnego.
Autokar zatrzymał się przed hotelem. Po jednej stronie hotel
po drugiej plaża, blisko i o to chodziło.
Ola, ola. Odebraliśmy klucze i do pokoju. Zobaczyłem schodki i pokręciłem głową. Nie będzie lekko z moją bolącą nogą. Pokoik czyściutki. Fajna łazienka, balkon, telewizor ale niestety nie ma lodówki. Pal licho, jakoś damy radę.
Teren hotelu bardzo duży, schowany między zabudowaniami.
Hotel ??? Z wyglądu taki „późny Gierek” ale wszystko w środku czyściutkie i eleganckie, wszystko na poziomie.
Po środku super basen
pole do mini golfa.
i mały hotelowy barek.
Ludzi w hotelu ZERO !!! i o to chodziło 🙂
Plaża tuż, tuż,
widać jakieś knajpki ale to nie czas dzisiaj na takie atrakcje. Zmęczeni jesteśmy.
Wielkie, wyjątkowo wysokie drzewa Pinii na całym terenie.
Jowisz i Saturn pięknie widoczne nad drzewami gołym okiem. Dla mnie rewelacja.
My i jeszcze tylko jedna rodzina z Polski. Żyć nie umierać 🙂 Tym bardziej, że wcześniej w Angorze widziałem zdjęcie polskiej plaży we Władysławowie z przed dwóch tygodni 🙂
Czas na Lulu !!!!
Jutro do Mao (Mahon), stolicy Minorki i miasta skąd pochodzi majonez 🙂
CD część 2.