Część 14
Parga 2 cd.
Idziemy się wykapać i przebrać . Tuż przed naszym hotelem czuję niesamowicie intensywny zapach , podobny do maciejki . Już wyczułem go w paru miejscach ale nie wiem skąd pochodzi . Ciekawe co to jest.
Ogarniam się pierwszy . Chwila relaksu na balkoniku do tego świeże , pachnąace brzoskwinie i winko . Wychodzę przed dom i czekam na żonę. Łażę bez celu kawałek w tę stronę , kawałek w tamtą nie oddalając się zbytnio . Namierzam znajomy zapach . Podchodzę bliżej . Mam cię !!!! Przy płocie sąsiedniego hotelu rośnie nieduży krzaczor , trochę jak fikus benjamina , tyle , że liście jak u wierzby. Ma zielone kwiatki podobne do bzu zebrane w grona , pozamykane jednak. Nie pachnie specjalnie mocno ale to chyba to. Będziesz nasz , na pewno.
Połaziliśmy po Pardze , zaglądając w różne dziury ale głównie po bulwarze . Ściemniło się .
Na bulwarze o tej porze pokazali sie różni artyści , kuglaże i sprzedawcy różnych cudów przeznaczonych do rujnowania matek i ojców ale uszczęśliwiajacych dzieci. Pierwszym był gośc malujący niesamowite obrazy za pomocą lakierów w aerozolu. Wyczyniał niemożliwe rzeczy. To jest sztuka , byle kto tak nie zrobi. Można bez końca przyglądać się jak tworzy swoje prace.
Kolejny tworzył wzory z kolorowego piasku ale nie udało mi sie zrobić po ciemku zdjęcia .
Miód jest wszędzie , w każdym kraju , zadziwiające.
Idziemy do weneckiej twierdzy,Wchodzimy w wąską uliczkę , prowadzącą ostro pod górę. To Eparchiaki Odos Morfis ( co by to nie znaczyło ). Uliczka to jakby wielkie schody , co kawałek stopień .
Jeździć się po niej nie da. To jedna z najatrakcyjniejszych uliczek w tym miasteczku .
Kamieniczki w parterowej części pełne sklepików z pamiątkami
, galerii i knajpek .
Wyżej prywatne mieszkania. Jest nawet mały kościółek urządzony w jednym z domów.
Niektóre kamieniczki bardzo stare
inne mniej ale też swoje lata mają
Jest też kilka podziemnych przejść na inne podwórka . W niektórych urządzono restauracje .
Skręamy w jakąś boczną , dochodzi do tej co spaliśmy w samochodzie.
Tędy też można do twierdzy ale to droga dla samochodów , sporo dalej , serpentyny, droga kręci się po całym wzgórzu.
Na ścianie drogowskaz kierujacy na starówkę . Takie ładne miasteczko a tu taki babol.
Wracamy. Wchodzimy do małej knajpki. Piwko i Gyrros. Wspinamy się dalej. Kup pan rower 🙂
Knajpka za knajpką . Patrzymy a na schodach jakieś poduchy . Siędzą na nich na ziemi jakies ludki i palą … shishę . Hare Krishna . Wreszcie dochodzimy do zamczyska. Świetnie oświetlone , bardzo wysokie mury. Dochodzimy do bramy , przed nią kolczasta krata. Dalej wejście , przez bardzo wąski i niski tunel , taki wielkości człowieka. To ze względów bezpieczeństwa . W przejściu mieściło się obok siebie maksymalnie dwóch nieprzyjaciół .
Przechodzimy na dziedziniec zamkowy . Po lewej mur ale niewysoki , można wyjrzeć . W dole panorama miasta. Palce lizać 🙂
Tuż pod nami świetna restauracja na tarasie. poniżej kolejne . rewelacja.
Tuptamy wzdłuż murów , na końcu bardzo stara pompa , chyba pompa. Tak wygląda tylko nie ma ramienia do pompowania wody. A może to co innego ( ? )
Wspinam się po wąskich schodach ale na pusto , kończą się zwyczajnie przy murze.
W środku twierdzy muzeum .
Już z wejścia rzuca się w oczy reprodukcja przedstawiająca opuszczenie Pargi przez jej mieszkańców w 1819 roku.
Żeby wiedzieć o co chodzi trzeba poznać trochę historię miasteczka.
Proszę bardzo 🙂
Pargę z okresu kultury mykeńskiej i Rzymu sobie darujemy .
O osadzie zwanej Paleoparga wspominają dokumenty handlowe Wenecjan z 1320 roku , z tym że najprawdopodobniej odnosi się to do starszej osady położonej na wzgórzu Petzovolio , niedaleko obecnego położenia miasteczka. W 1337 jest też wzmianka w tekstach bizantyjskich .
W roku 1360 chcąc uniknąć ciągłych ataków Turków i Albańczyków, mieszkańcy osady przenieśli się na wybrzeże gdzie znajduje się dzisiejsza Parga.
Niestety mimo przeprowadzki nie dane im było żyć tam w spokoju. Nie wiedzieli , że czeka ich 450 lat całkiem burzliwej historii.
Najpierw przez sześć lat musieli znosić rządy Bogoi , wołoskiego zbója i jego ludzi . W końcu poprosili o pomoc Wenecjan i podpisali z nimi traktat, który przetrwał cztery wieki .
Prawie przez cały ten okres Parga będzie autonomiczna.
Będzie co prawda od czasu do czasu łupiona i napadana ale czasy te uważane są mimo wszystko za czas względnej prosperity i dobrobytu jej mieszkańców .
W 1401 roku Wenecjanie zbudowali w mieście fortecę , ponadto posadzili duże ilości drzew oliwnych , przez co Parga stała się centrum produkcji oliwy. Dzięki temu miasto i najbliższy rejon mocno rozwinął się gospodarczo a stary urząd celny (Dogana) w Valtos istnieje do dziś .
Z tą prosperitą też nie tak do końca , bo :
W 1452 roku Turcy zaatakowali miasto i zajęli je na dwa lata.
W 1537 roku korsarz, będący jednocześnie osmańskim admirałem Hairetin Varvarosa ( Barbarossa – Rudobrody ) zniszczył i ograbił całe miasto .
W 1571 miasteczko zaatakowała armia Alego Paszy . Tego , który w tym samym roku jako admirał osmańskiej floty śródziemnomorskiej dowodził nią w bitwie pod Lepante ( Nafpaktos ) . Tam też zginął .
W 1573 roku uzgodniono traktat pokojowy między Turkami a Wenecjanami , którzy chcieli utrzymać kontrolę nad miastem i Wyspami Jońskimi . Pozwaliło im to na ochronę szlaków handlowych wiodących na Morze Egejskie , mogli też obserwować ruchy Turków a tym samym mieć oko na Imperium.
W 1657 roku gdy tylko umowa wygasła Turcy zaatakowali miasto .Oblegali je przez trzy lata ale nie udało się im go zdobyć.
W 1707 istniejące już wcześniej w tym miejscu normańskie fortyfikacje zostały wzmocnione przez Marco Teotochi’ego , ówczesnego dowódcę i gubernatora Pargi .
W 1718 roku podpisano kolejny traktat, tym razem między Wenecją, Austrią i Imperium Osmańskim tzw. traktat „Passarovitch”. Pakt przetrwał do 1797 roku, kiedy Wenecja przekazała rejon Napoleonowi Bonaparte.
Jeszcze w tym samym roku 1797 do miasta weszły wojska francuskie i wybudowały fort na tej małej wysepce Panagia w zatoce , tej z kościółkiem .
I tu się kończy okres względnej prosperity , mimo tych kilku najazdów przez czterysta lat był tu względny spokój. Aż do czasu gdy Ali Pasza ( ten drugi , z Telpemeny ) przyszedł ze swoją armią na podbój miasta.
Ponieważ Francuzów było mało , mieszkańcy poprosili o pomoc flotę rosyjską , która w tamtym czasie patrolowała i kontrolowała Wyspy Jońskie. O tym w części następnej ( Paxos ) .
Według traktatu między carem Rosji i Imperium Osmańskim uznano Pargę za miasto autonomiczne , będące pod wpływami rosyjskimi.
Ali Pasza ponownie próbował odzyskać Pargę ale bez powodzenia.
W 1807 roku nastąpiła kolejna umowa, w której Parga znalazła się pod ponownie pod panowaniem francuskim .
Tym razem Ali Pasza nie zaatakował, ponieważ francuzi wysłali do Pargi mały garnizon , tak na wszelki wypadek , aby zniechęcić go do kolejnego ataku .
Jeszcze przed Waterloo , 22,03,1814 do Pargi weszli Anglicy
Kiedy Napoleon został pokonany w 1815 roku , mieszkańcy zbuntowali się przeciwko Francuzom , opowiadając się po stronie Brytyjczyków.
Wtedy właśnie miał miejsce jeszcze jeden bardzo istotny , tragiczny dla Pargi akt.
Teraz wrócimy do tych uchodźców i reprodukcji.
Przedstawia ona uchodźców z Pargi , obraz namalował Włoch Francesco Hayez , oryginał znajduje się w Mediolanie .
Brytyjczycy nie byli specjalnie zainteresowani samą Pargą . Ich celem były tylko Wyspy Jońskie. Chcąc zmniejszyć wpływy Rosji w tym rejonie postanowili sprzedać Pargę Ali Paszy z Tepeleni.
O nim szerzej w następnej części ( Paxos )
Po długich negocjacjach dotyczących kwoty przeznaczonej na rzecz Anglii i działki na odszkodowania dla ludności , Anglicy bez skrupułów opylili mu ją w 1817 roku za 633.000 $ czyli 150.000 Funtów i po dwóch latach , opuścili miasto.
Ich pobyt w Pardze trwał dokładnie pięć lat , od 22.03.1814 do 22.03.1819 roku.
To był druzgocący cios dla mieszkańców , którzy nie chcieli trafić pod panowanie Tureckie .
Cała bez wyjątku , zdesperowana , czterotysięczna ludność postanowiła opuścić miasto. W Wielki Piątek 15.04.1819 roku ( w niecały miesiąc po wyjściu brytyjczyków ) przy biciu dzwonów ekshumowano szczątki zmarłych z lokalnych cmentarzy, spalono je a popioły wraz ze świętymi ikonami i woreczkami rodzinnej ziemi zabrano na wygnanie , paląc wcześniej doszczętnie całe miasto. Udali się na Korfu będące pod ….brytyjskim protektoratem .
Żyli tam później w skrajnej biedzie mimo obiecanych przez brytyjczyków odszkodowań , które pozostały wspomnieniem.
Akt sprzedaży Pargi , przez większość zachodniej opinii publicznej odebrany został jako akt zdrady . Transakcja ta stała się symbolem cynizmu wielkich mocarstw i przedmiotem wystąpień w całej Europie które zaczęły wywierać coraz większą presję na rzecz ustanowienia suwerenności Greków.
Wojsko Alego Paszy po wejściu do miasta zastało tylko ciszę i pogorzelisko.
Ali Pasha przesiedlił do spalonego miasta muzułmanów z centrum Epiru i ci zaczęli je powoli odbudowywać.
Gdy w 1831 roku, część dawnych mieszkańców wróciła , Turcy byli już prawowitymi właścicielami swoich domów i gruntów. Przez co Grecy byli zmuszeni do pracy na ich ziemiach.
Ten turecki ucisk trwał do 1913 roku , do I Wojny Bałkańskiej kiedy to po ciężkich zmaganiach udało się Grekom odbić od 100 lat zniewoloną Pargę . Wtedy też do miasta powrócili kolejni uchodźcy z Korfu .
W 1924 roku , na zasadzie ogólnej wymiany ludności między Grecją i Turcją , miasto zostało ponownie opuszczone , tym razem przez Turecką część ludności .
W kwietniu 1930 roku sprowadzono z Korfu święte relikwie i popioły przodków . Obecnie przechowywane są w Muzeum Kościelnym miejscowego kościoła. Właśnie tego Agios Nicolas.
Tragiczne to wszystko
Co roku 15 Sierpnia , w Święto Matki Boskiej … ( ? ) odbywają się radosne obchody wyzwolenia miasta spod dominacji Tureckiej i powrotu z wygnania z Korfu . Setki mieszkańców przybywa na łodziach na Panagię aby uczcić ten dzień . Są fajerwerki i muzyka na żywo.
I to tyle 🙂
Dzisiaj miasteczko liczy około 2 tysiące stałych mieszkańców.
W kolejnej sali wystawa fotografii. Doskonała. Zebrane zdjęcia miejsc w Pardze zrobionych w różnych latach najczęściej przedwojennych, porównanych do tych z lat pięćdziesiątych i współczesnych.
Ale od początku . Najpierw widok na plażę przy której obecnie znajduje się bulwar i całe miasteczko. Na dalszym planie skalisty półwysep do którego obecnie przyklejony jest nasz mały hotelik.
To samo miejsce z poziomu twierdzy
Tak powstawał bulwar i nasza plaża
Trudno to sobie wyobrazić , niby to samo a zupełnie inaczej . Za to parasole w ogóle się nie zmieniły.
Początki portu , najpierw skromna kładka
No , no , coraz lepiej i ruch jakby większy .
Łodzie przy brzegu gdzie teraz jest kamienny bulwar , zdjęcie zrobione zapewne z portu. Chyba kolorowane ale doskonale oddaje klimat miasteczka .
podobnie jak widoczek z końca nabrzeża .
Tu jeszcze wysepka Panagia „goła ” żadnych drzew czy krzewów ale po lewej widać już jakby początki bulwaru. promenady.
Kto by pomyślał , że to ta sama uliczka Eparchiaki Odos Morfis – Anthousas ( co by to nie znaczyło :)))
Taka pusta , nie ma żywego ducha , żadnych turystów , aż niemożliwe , że tak mogło tu kiedyś być.
Nieprawdopodobne
Trochę później , kolorowane
Stare uliczki , samochody
ta od rynku z kebabem , piekarnia i lodziarnią na końcu
Po za tymi reprodukcjami trochę obrazów , jakichś starych eksponatów. Galeria malarska i już . Opuszczamy muzeum.
Jeszcze raz podchodzę do murów , miasteczkao w całej krasie.
Nocny widok na Pargę , bezcenny .
Opuszczamy twierdzę. przechodząc tym samym przejściem
Znowu ta shisha.
Bliżej portu mydło i powidło ale można kupić kilka fajnych rzeczy,
Na samym dole , przed samym bulwarem.
Chcę do Rock Cafe ale Iwonka mówi – nie. Mimo to wchodzimy na lufkę . Przy AC/DC , Pink Floyd i Queen pochłaniam dwie pięciogwiazdkowe Metaxy i tak rozgrzany zgadzam się na inną restaurację .
Piwko, winko , znowu jakieś pieczone robaki. Posiedzieliśmy gdzieś do północy i poczłapaliśmy do hotelu.
Fajny dzień. Idziemy spać. Jutro jedziemy zobaczyć Meteory.
Rano lecę do piekarni i do sklepiku , kanapeczki Iwonki jak zwykle , pycha. Schodzimy z gratami , zabieram szefową do sąsiedniego ogródka i pytam o zielicho . Nie wie. Wracamy. Pyta syna. Mówią o centrum ogrodniczym w Iguomenitsy ale nazwy nie znają.
Idę do krzaczora pstrykam mu kilka zdjęć , żeby w razie czego móc pokazać w sklepie o co mi chodzi.
Zostawiam Iwonkę i lecę po samochód , po drodze trafiam na coś takiego. Pierwszy raz widzę . Podobne zupełnie do niczego , ale jest extra , oczywiście nikt nie wie co to jest.
Kawałek dalej w sąsiedniej uliczce odkrywam przepiękny okaz białej Bungewilli.
Na jej końcu czeka już na mnie sympatyczny kłapouch
Samochód w pełnym słońcu ale w środku cień. Zaparowany jak szklarnia pod Legionowem. Otwieram drzwi a tu faktycznie , jak w szklarni . Parno , wilgotno, ręczniki na szybach mokre . To im zrobiłem mikroklimat. Wszystko żyje . Zjeżdżam pod hotel.
W patio rozliczamy się . Patrzę w górę . Fajny ten hotelik , niebo w środku nad głową .
Pakujemy graty , reanimacja zielicha , żegnamy się i w drogę . Ostatni raz przechodzimy krytym przejściem 🙂
Pięknie tu było . Może przyjedziemy tu za rok na dłużej ? Kto wie ? 🙂
Parga mimo jej malowniczego piękna i niepodważalnego uroku nie była pełna zagranicznych turystów , większość stanowili przyjaźni i życzliwi Grecy . Czuło się tutaj prawdziwie grecki klimat. To był strzał „na chybił trafił” ale był to strzał w dziesiątkę.
Przy wyjeżdzie na główną drogę odkrywamy duże jezioro zarośnięte wodnymi hiacyntami.
To rezerwat przyrody ale o tym już w kolejnej części .
Cd. część 15
Metsowo