Część 13
Paxos i Antipaxos
Świtem posuwamy do portu na razie niebo takie sobie , nawet kościółek na Panagii nie robi już takiego wrażenia , ewidentnie brakuje niebieskiego tła ale to się zmienia nieomal z każdą minutą.
Kupujemy bilety i dylemat . Na Paxos płyną cztery statki. Jeden drewniak , stylizowany na stary a może jest stary ( ? ) Drugi to taka chybotliwa mydelniczka
trzeci taki mały kuter .
I ostatni większy taki normalny. Wybieramy ten ostatni , stabilniejszy 🙂 Wiki F. II
Po chwili odpływamy od betonowego molo .
Większość towarzystwa na górnym pokładzie
Na dole luzik
Przy wyjściu z portu doskonały widok na fortyfikacje na wzgórzu. Twierdza ukryta w drzewach ale widać mury i otwory strzelnicze .
O twierdzy i historii miasteczka w części Parga 2 , oj działo się tu , ho , ho ) oj działo !
Mijamy drewniany stateczek , za nim wspaniały widok na miasteczko.
Odpłyneliśmy kilkaset metrów i zobaczyliśmy parę nowych ciekawostek.
Ginącą za skałami Pargę .
Półwysep z twierdzą od strony morza z większej odległości.
Okazało się , że oddzielał Pargę o długiej plaży w Chrisogialit , pełnej setek kolorowych parasoli i kilku małych hoteli . Wszystko przy zwykłej drodze wzdłuż brzegu morza. Z daleka wygląda to jak jakiś bogaty kurort ale tak naprawdę tutejsi turyści to głównie Grecy. Jeszcze 🙂
Plaża ciągnie się aż do małego portu a raczej przystani zwanej Valtos , tak też nazywa się plaża.
Na wzgórzu za plażą widać budynki twierdzy , zamku Alego Paszy , albańczyka w służbie sułtańskiej władającego tymi ziemiami na przełomie w 18 i 19 wieku. Wybudował ją po odkupieniu Pargi od Brytyjczyków w 1819 roku ale o tym będzie w następnej części ( Parga 2 )
Ojciec Alego został wypędzony z rodowitych włości przez najbliższych krewnych i schronił się w górach, gdzie zajął się zwykłym zbójectwem . Tak , że młody Ali od najmłodszych lat trudnił się tym samym czym ojciec , czyli łupieniem wszystkich na Epirskich traktach.
Teraz historia jak z czeskiego filmu 🙂
Co ciekawe i nieprawdopodobne poślubił córkę beja Delviny , który pęłnił funkcję ……. komendanta straży chroniącej górskie trakty. W 1785 roku stuknął teścia i zajął jego miejsce.
Zgromadził wokół siebie siły liczące ok. 8 tys. ludzi i z całą tą armią został przyjęty do składu osobowego armii tureckiej.
W tym samym roku został mianowany paszą Joaniny czyli tureckim namiestnikiem. Sułtan zlecił mu rozwiązanie problemu zbójnictwa nękającego prowincję. Załatwił to przyjmując część miejscowych hersztów na swój żołd a resztę bezlitośnie tępiąc.
Powoli stał się zarządcą większej części północno-zachodniej Grecji w tym dzisiejszej Albanii a nawet Peloponezu i było to prawie niezależne państwo .
Rozbudował twierdzę w Joaninie , w większości jednak na własne potrzeby . Powstał tam dwór słynący z bogactwa, przepychu , elegancji i wyrafinowania . Zgromadził tam dobra greckiej kultury i dbał o nie .
Joanina stała się stolicą jego nieformalnego państwa i co niezwykłe , znajdowały się w niej aż cztery konsulaty ówczesnych konkurujących ze sobą mocarstw . Francji, Anglii, Rosji i Austrii .
Rządził okrutnie , chciwie i bezwzględnie . Nawet wobec własnych bliskich. Jego rząd był despotyczny, ale wolny od uprzedzeń religijnych. Był za to znakomitym dowódcą i gospodarzem. Skutecznie tępił rozbójnictwo na drogach , popierał szkolnictwo, produkcję rzemieślniczą i dalekosiężny handel. Formalnie był lennikiem sułtana ale cały czas usiłował uwolnić się spod tureckiej zależności chcąc utworzyć niezależne od Turcji państwo albańsko-greckie.
Co interesujące aby tego dokonać zawierał niewiarygodne sojusze : z Napoleonem Bonaparte, z Rosją , z Wielką Brytanią .
Zawierał też małe sojusze ze spiskowcami greckimi sprzyjając o dziwo powstaniu tajnego greckiego stowarzyszenia narodowego tzw.Stowarzyszenie Przyjaciół, licząc na sprowokowanie interwencji Rosji.
Istny dom Wariatów !
Często przyjmował osobiście europejskich podróżnych. Dzięki temu Joanina stała się sławna pośród zachodnich pisarzy i literatów .
Rozzuchwalony nieco w 1820 roku zorganizował w Konstantynopolu zabójstwo swego oponenta . Sułtan Mahmud II wykorzystał to jako pretekst do rozprawy wojskowej z niebezpiecznym podwładnym . W początkach 1822, po kilkunastomiesięcznej kampanii i oblężeniu Joaniny Ali Pasza został pojmany na wyspie, na pobliskim jeziorze Pamvotida i stracony w klasztorze świętego Pantalejmona . Dzisiaj znajduje się tam muzeum historyczne gromadzące związane z Alim Paszą przedmioty, w tym insygnia jego władzy i osłonięty wielką kratą grób .
Usunięcie Alego Paszy, nieoczekiwanie przyczyniło się do sukcesu greckiego powstania narodowego 1821-1827 – pierwszego zwycięskiego spośród kilkunastu tragicznych zrywów. Mimo wszystkich złych czynów które popełnił postrzegany jest dość pozytywnie i jako Ali Pasas jest bohaterem greckich podań ludowych i zwłaszcza opowieści dla dzieci. Inne zdanie na pewno mają rdzenni mieszkańcy Pargi.
Za jego panowania powstało wiele dróg i fantastycznych , niewiarygodnych wręcz mostów przez niedostępne góry i wąwozy o czym można przeczytać w części ( 2012 Akoos Vikos )
Tyle niezwykłej historii Allego Paszy i jego zamku na wzgórzu.
=== + ===
Plażę Valtos ogranicza od północnej strony zielony przylądek Cheladio, Na nim znajdują się ruiny 12 wiecznego , bizantyjskiego klasztoru Panagia Vlacherna , najważniejszego zabytku religijnego Pargi . Z plaży prowadzi do niego brukowana droga . Od strony morza widoczne są tylko ruiny 18 wiecznej , górującej nad okolicą 15 metrowej dzwonnicy. Z klasztoru zachowała się w dobrym stanie tylko ona , reszta to tylko kilka fragmentów murów ze strzelnicami , do tego w bardzo kiepskim stanie.
Klasztor Vlachernia miał przez setki lat ogromne znaczenie religijne , przechowywana była w nim święta ikona „ Panagia Vlacherna „ która została sprowadzona w 986 roku z z Kappadocji. Obecnie przechowywana jest w Muzeum Kościelnym , kościoła Agios Nicolas w Pardze. Pod którym o mały włos nie przespaliśmy pierwszej nocy.
Do półwyspu już daleko . Lornetka pozwala jednak na wiele , a i obiektyw mocno pomaga ,
Im dalej od lądu tym pogoda lepsza. Lądu już prawie nie widać , to ta nieszczęsna mgiełka. Za rufą długi kilwater.
Chmury zostały na wzgórzach za Pargą .
Wiki nabrała prędkości
Część osób padła pod pokładem , widać , że noc była ciężka . Chociaż jak na urlop to pora jest wczesna , sam bym się walnął jeszcze spać.
Na dziobie świetne miejsce na podróż , Ale granatowa ta woda , do tego białe rozbryzgi wody przed dziobem …water ? Zaraz tam pójdę , na razie jednak rozglądamy się po horyzoncie . Przed dziobem statku widać zarys dwóch wysp. Po prawej większa Paxos a na wprost nas AntiPaxos , niecałe 5 kilometrów kwadratowych lądu pokryte w wikszości winnicami .
Lecę na dziób , stąd widok lepszy, wreszcie niebo ma normalny kolor,
Po pokonaniu 2/3 drogi , całość to 23 kilometry , jeden z członków załogi , nazwijmy go , majtek 🙂 , zaproponował wszystkim suvlaki z grilla . Po 1 € za sztukę . O co chodzi . Trzy strzeliłem 🙂
Ale nie będzie zdjęcia na którym się opycham 🙂
Zbliżaliśmy się do wyspy.
Brzeg , same skały z drzewami na wierzchu . Jak one się tam ukorzeniły ? Zadziwiające , przecież tam nie ma grama ziemi.
Ładne formacje jedna szczególna jakby nienaturalna. Takie okrągłe twory . Myślałem , że opłyniemy wyspę i popłyniemy na Paxos bo nie sądziłem że tu coś jest . O tym że wyspa jest zamieszkana nie słyszałem . No jasne , że są tu turyści ale głównie ci pływajacy.
Później okazało się , że Antipaxos ma trzy znane plaże . Vrikę o białym piasku , ewenement jak na greckie warunki i dwie o drobnych kamykach Mesovrikę i Voutoumi , też nieźle. Problem dostępu na nie rozwiązywały wodne taksówki z Gaios . Na wyspie nie ma praktycznie żadnej infrastruktury turystycznej. W sezonie czynne są trzy małe tawerny i tyle. Sama wyspa to wspominane winnice , kilka ścieżek i podobno ponad sześćdziesiątka stałych mieszkańców. Z tych winnic pochodzi mocne czerwone wino spożywane w czasie miejscowych świąt i białe ale słabsze.
Nagle zobaczyliśmy piasek małej plaży i nieprawdopodobną , niebieską lagunę .
Wpłynęliśmy do małego raju. Woda o tak nieprawdopodobie niebieskim , turkusowym kolorze , niemożliwe żeby woda miała taki kolor :). Dno widoczne mimo kilkunastu metrów głębokości. Prawdziwa Błękitna Laguna.
Okazało się , że to dosyć znane miejsce . Przypływa tu sporo żaglówek i jachtów żeby zobaczyć to cudo i zażyć kąpieli . Za sąsiednią skałą plaża Vatoúmi. Wspaniałe miejsce. Niestety nie podpływamy tam bo statek jest za duży , żebyśmy mogli zejść na ląd . Zresztą pozwala na to tylko mały drewniany pomost.
Na szczęście Antipaxos to raczej miejsce odludne więc jesteśmy tu tylko my i jakieś dwie małe łódki . Poza sezonem te wspaniałe miejsca są niemal bezludne aż się wierzyć nie chce..
Po półgodzince przypłynął jakiś brytyjski luksusowy jacht .
było trochę ciekawie bo nie rzucał normalnie kotwicy tylko dwóch gości na motorówce rozwiozło je w dwie strony z dala od niego i rzuciło do wody. Jakaś nieznana mi taktyka.
Stanął na kotwicy i … nic. I tak został.
Kapitan zarządził czas wolny. Tak więc wszyscy do wody. Bez wyjątku. W takich warunkach chyba każdy chciał się choć raz w życiu wykąpać , wiec nie było opornych . Głębokość robiła swoje i większość nie odpływała dalej od statku niż na kilka metrów . My bez lęku, mam na myśli Iwonkę , pozwoliliśmy sobie na więcej.
=========================
Woda wspaniała . Cieplutka , czyściutka , mocno wypierająca do góry.
Wrażenie niesamowite. Popluskaliśmy się kilkanaście minut , ponurkowałem trochę licząc , że dopłynę do dna. Niestety wszystko było doskonale widoczne ale to pozory . Głęboko było , może gdybym skoczył ze statku i to z samej góry ale tak to tylko czułem zwiększające się ciśnienie a do dna cały czas było daleko.
Do odpłynięcia mieliśmy jeszcze trochę czasu , usiedliśmy na górnym pokładzie i oglądaliśmy okolicę , robiliśmy sobie zdjęcia. Nie dało się oderwać wzroku od tego błękitu.
Pan kapitan dał sygnał „ na pokład ”, po chwili drugi – „ odpływamy ”.
Zostało za nami to wspaniałe miejsce . Wszyscy byli bardzo zadowoleni.
Antipaxos ma jeden mały port, nazywa się Agrapidia ale tam nie byliśmy . Ten port to pewnie kilka desek wrzuconych w morze.
Ruszyliśmy w stronę bliskiego Paxos , a nasze miejsce na lagunie zajmował kolejny stateczek.
Paxos
Obydwie wyspy oddziela niezbyt szeroka cieśnina , wszystkiego 3 km dosłownie kilka minut.
Paxos jest najmniejszą z siedmiu Wysp Jońskich nie licząc Antipaxi . Ma powierzchnię 19 km² . Od niepamiętnych pokryta jest gajami oliwnymi , czyli porośnięta oliwkami . Skolonizowano ją dopiero w 15 wieku.
Największą miejscowością i portem, do którego zawijają wszystkie promy jest Gaios.
Po chwili podpłynęliśmy pod skalisty brzeg Paxos od strony otwartego morza.
Całkowicie nieprzyjazny brzeg . Skały strome , pionowe , smagane przez wiatr i fale . Jasne , że to nie przylądek Horn ale woda przy skałach wszędzie jest groźna. Jednocześnie piękna , nieprawdopodobnie granatowa . Podpływamy bliżej brzegu. W tych skalistych klifach woda wypłukała jaskinie , do niektórych można wpłynąć statkiem , niestety nie takim dużym jak nasz.
Wlot do jednej z nich będziemy mogli zobaczyć z bliska, a raczej jej wylot.
Kapitan podprowadza statek dziobem pod same skały .
Bardzo precyzyjna robota i niebezpieczna . W każdej chwili większa fala może zepchnąć statek na skały.
Na szczęście nasz nie jest małą łupiną więc nie poddaje się tak łatwo. Chwila postoju , trochę drobnych opowieści przekazywanych przez załogę. Po chwili płyniemy wzdłuż skalistego wybrzeża na drugą stronę wyspy do Gaios , głównej osady na Paxos. Co prawda gdybyśmy popłyneli w przeciwnym kierunku dopłynęlibyśmy po chwili do równie malowniczych klifów zwanych Ermitís ale wykupiliśmy wycieczkę na Paxos a nie dookoła niej.
Po drodze mijamy dzikie tereny na wyspie. Skaliste szare klify.
To półwysep Moggonai zasadzie wyspa bo tylko malutkim fragmentem styka się z główną wyspą .
Wąski kanał dzieli go od małej skalistej wysepki Kaltoonai .
Opływamy je dookoła i wzdłuż brzegu płyniemy na drugą stronę Paxos. Mijamy zielone oliwkowe wzgórza . Na nich różne pojedyncze zabudowania , bliższe jest słowo – rezydencje.
Może nie robią wrażenia ale podobno ma tu swoją rezydencję rodzina Angeliich . Umberto , nieżyjącego już szefa Fiata i Juventusu Turyn i Andrei , jego syna , obecnego prezesa Juve.
Swoje rezydencje mają tu też inne ważne osobistości.
Niedaleko od nas wejście do portu , widać już zabudowania ale o dziwo nie wpływamy tylko płyniemy dalej. Na kolejnym półwyspie widać już latarnię morska w Gaios.
Po kilku chwilach mijamy ją z bliska . Okazuje się , że to nie półwysep a mała wyspa nomen omen ” Panagia „, na której jest ta latarnia i klasztor
Za Panagią pierwsze zabudowania i drugie wejście do portu.
Jest tu betonowe nabrzeże do którego przybijają promy z Korfu , to jakieś 20 km , taka podróż trwa około 1,5 h .
Po chwili wszystko się wyjaśnia. Gaios od strony kontynentu osłonięte jest długą wyspą Agios Nicolaos i małą Panagią . Między nimi jest jeszcze usypany sztuczny , krótki falochron . Razem tworzą wąski kanał. Wyspy w naturalny sposób chronią miasteczko przed gniewem morza.
Po chwili kapitan przejmuje stery i powoli , ostrożnie wprowadza nasz statek do kanału. To co widzieliśmy wcześniej to jego drugi koniec , niestety za płytki z tamtej strony dla takich jednostek jak nasza. Z początku wąsko tu i skaliście .
Płyniemy powoli wzdłuż zielonych brzegów wyspy. Mijamy pojedyncze łodzie . Na brzegu stoi biała kapliczka . Od niej bezpośrednio do samej wody białe kamienne schodki.
Wreszcie za wąskim wejściem do portu wyłoniła się mała osada . To już Gaios , główny port wyspy.
Nazwa najpewniej pochodzi od imienia ucznia Św. Piotra , który dokonał chrystianizacji wyspy.
Kolejne ładne miejsce . Stara wenecka zabudowa . Niskie małe kamieniczki . Co prawda większość ma dwa piętra ale zupełnie tego nie widać , takie to małe i niskie . Wzdłuż nabrzeża droga po jej jednej stronie , domy po drugiej , przycumowane łodzie , żaglówki i jachty.
Czuć tu klimat takiej starej Grecji a raczej Wenecji 🙂 Takie to tu wszystko …włoskie 🙂
Po drugiej stronie kanału mieszka jakaś biedna rodzina. Chałupka ledwo co , bida aż oczy kuje.
Jakieś porozrzucane skrzynki wiszące szmaty , znaczy, jakieś pranie. Jak Cyganie .
Przed tym domem coś takiego . To pływajacy dom dla kaczek . Przyznam , że nigdy nie widziałem czegoś podobnego.
Ta chatka jest na Agios Nikolaos . Na wzgóżu w centralnej części wyspy wznosi się wenecki zamek , wszystko skrywają wysokie sosny więc go nie widać.
W dalszej części portu kamieniczki już nieco nowocześniejsze.
Cumujemy . Czas wolny 3 h.
Gdybyśmy mieli takie dwie motorynki to wyspa byłaby nasza.
Gajos malutkie ale kilka uliczek jest . Jest też mały rynek w centralnej jego części . Fajny , bo jeden jego bok to otwarte nabrzeże portu. Na tym rynku różowy kościół z wysoką dzwonnicą, z trzema dzwonami.
Na rynku małe sklepiki , budka z drobnym papu. Ciastka , batony , napoje . Świetnie przyciąłem brodatego popa pijącego Colkę z puszki . Znak czasu . Pomyślałem
Ruszyliśmy na spacer małymi uliczkami . Nie było specjalnie czasu na kombinowanie , czyli zwiedzanie całej wyspy a przede wszystkim Oziás i Vella , najstarszych osad na wyspie gdzie domy pochowane są we wgłębieniach lub ciasno przyciśnięte do siebie aby chronić się przed północno zachodnim wiatrem zwanym – Maestros
Może gdybyśmy mieli skuter ale co tam.
Gaios to wąskie , wyłożone kamiennymi płytami wąskie uliczki. Sporo tawern ale nic specjalnego. takie zwykłe knajpki.
Wzdłuż nich piękne ciasno przytulone do siebie kamieniczki , pełne weneckich balkoników , okien zasłoniętych drewnianymi okiennicami .
Mnóstwo zieleni , zawsze wspaniałe Bungevilie różnych odmian.
Miasteczko przygotowane na turystów , sporo sklepów z pamiątkami i zwykłych sklepików.
Na ulicach głównie turyści . No bo ilu ludzi może zamieszkiwać taką małą wyspę . Tak naprawdę jest ich niecałe półtora tysiąca.
Doszliśmy do dużego parkingu, a na nim same ….skutery .
Nie zwróciłem wcześniej na to uwagi ale nie widziałem na wyspie samochodów , może w porcie na nabrzeżu. W Pardze nie ma Promu ale jest ten z Korfu , może też jakiś Igoumenitsy ?
Na jednej z wąskich uliczek spotkaliśmy wysokiego Greka na rachitycznym małym skuterku. Facet z długimi siwymi włosami , w ciemnych okularach z kiepem w ustach wyglądał jak hippis , który zapomniał kiedyś wrócić do domu. Widział , że mu się przyglądam . Z uznaniem pokiwałem głową wskazując na skuter , zapytałem czy mogę zrobić mu zdjęcie . On, że ok. ale myślał chyba o skuterze bo uśmiechnął się i zanim zdążyłem pstryknąć spojrzał w dół i tak już zostało . Odpalił tego pierdziocha i poturlał się przed siebie zaciagając petem. Luzaczek.
W kilku sklepikach z pamiątkami zauważyliśmy małe figurki o pomarańczowych włosach . Może miały być rude. Nie wiem o co chodziło ale to jakiś miejscowy element folkloru. Jak ciupaga w Zakopanem.
Im dalej od rynku tym biedniej
Między niektórymi domami malutkie ogródki. W jednym z nich wspaniale kwitnąca Róża Chińska.
Wróciliśmy na nabrzeże .
Postanowiliśmy iść nim aż do drugiego końca kanału.
Ruszyliśmy wzdłuż zacumowanych jachtów i żaglówek.
zaglądąjąc po drodze do kilku małych sklepików z pamiątkami.
O co chodzi z tym znakiem ? Tędy tylko z dziećmi . Raczej trzymaj dziecko za rekę , no ale dlaczego te godziny , a może to lata ? 🙂
Czas było coś spożyć . Zasiedliśmy w pod parasolem w małej kawiarence. Podeszła kelnerka i zaniemówiłem . Wydawało mi się , że doskonale znam tę dziewczynę , tylko skąd ? i skąd ona tu na tej wyspie ? Nawet się zastanawiałem czy przypadkiem nie pracuje tu w sezonie.
Zamówiliśmy coś do jedzenia , chyba jakieś tosty i ouzo. Patrzyłem na tę dziewczynę i nie mogłem przestać myśleć skąd ją znam. Tak gdzieś po trzecim Ouzo :)))) olśnienie . To nasza dawno niewidziana koleżanka z lat szkolnych 🙂 , a raczej jej grecki sobowtór.
Po kolejnym Ouzo nawet już mi sie chodzić nie chciało w tym upale. Mieliśmy jeszcze ponad godzinę więc poszliśmy na koniec bulwaru. Tędy wpływały żaglówki i motorówki . Dla statków było chyba za płytko.
Co kawałek mała nadbrzeżna restauracja.
Zaraz za nią koniec portu a zanim na nabrzeżu zielony ludek w łódce
To statua Giorgosa Anemogiannisa
To grecki bohater narodowy . Symbol walki o niepodległość Grecji , Dwudziestopięcioletni chłopak , który w 1821 , w wieku 25 lat próbował podpalić flotę turecka stacjonujacą w porcie Nafpaktos , dlatego trzyma pochodnię.
Tym samym Nafpaktos , które odpuściliśmy zjeżdżając z mostu w Patrze.
Niestety został ujęty i po torturach stracony przez Turków.
Chłopak urodził się na Paxos i tu ku jego chwale postawiono ten zielony pomnik . Podobny temu znajduje się w Nafpaktos. Nie wiem dlaczego jest zielony ? Może po prostu jest z miedzi , pokrył się patyną a że soli tu w powietrzu aż nadto to i kolor patyny wyjątkowy.
Zaraz obok armata i widok na wyspę z twierdzą , teraz ukryta jest za drzewami ale nie zawsze tak było .
Wyspy Jońskie od zawsze miały ogromne znaczenie strategiczne dla tego rejonu stąd na nich cała masa fortec i umocnień .
Teraz kilka informacji na temat ich ciekawej historii .
Czasy wcześniejsze sobie darujemy , zaczniemy od 13 wieku .
Od 1267 roku Wyspy Jońskie należały do Królestwa Sycylii. Pod koniec 14 wieku ( 1386 ) podbiła je Republika Wenecka.
Ciekawsze są jej póżniejsze dzieje od 15 wieku a dokładniej od roku 1401 kiedy Wenecjanie zajęli wyspę Korfu , Paxos i tę małą zatoczkę w której znajduje się Parga a także resztę Wysp Jońskich aby wzmocnić ochronę swoich szlaków handlowych prowadzących na Morze Egejskie. Dzięki posiadłościom wyspach i na kontynencie, byli w stanie kontrolować wszystkie ruchy statków wzdłuż całego zachodniego wybrzeża współczesnej Grecji.
Aż do wojen napoleońskich Wyspy Jońskie położone były w dobrach Republiki Weneckiej.
Po pierwszych sukcesach Napoleona nastąpił rozpad Pierwszej Koalicji Antyfrancuskiej co było końcem I etapu wojen napoleońskich . W 1797 roku podpisano traktat w Campo Formio między Napoleonem Bonaparte i hrabią Ludwigiem von Cobenzlem reprezentującym stronę austriacką , zgodnie z którym Republika Wenecka przestała istnieć a większość jej posiadłości została przyznana Austrii wyłączając weneckie wyspy na Morzu Adriatyckim , które przypadły Francji. Niestety dwa lata później podbił je, przy wsparciu floty Imperium Osmańskiego, działający na Morzu Śródziemnym rosyjski admirał Fiodor Uszakow i jego Flota Czarnomorska. W 1800 proklamowano Republikę Siedmiu Wysp inaczej zwana Republiką Heptanezu,
Republika obejmowała Korfu , Paksos, Itakę, Kefalonię, Lefkadę, Zakinthos i Kytherę. Wliczały się do niej również trzy eksklawy na lądzie : Parga, Preveza i Wonitsa czyli terytoria które od 1460 roku były pod panowaniem Osmanów . Były to pierwsze greckie terytoria które uzyskały jakąkolwiek formę suwerenności dzięki temu , że Republika zobowiązana była płacić daninę tureckiemu sułtanowi.
Republika przetrwała jedynie siedem lat. W 1807 po podpisaniu traktatu w Tylży, wyspy ponownie zostały zwrócone Francji . W 1809 1809 flota brytyjska odniosła zwycięstwo nad Francuzami pod Zakintos . dzięki temu opanowała Zakintos, Kefalonię i Kíthirę. Lefkada przeszła w ręce brytyjskie w 1810 roku. Do 1814 roku Francuzom udało się jeszcze utrzymać Korfu ale to był koniec panowania Francuzów na wyspach. W ciągu tych pięciu lat wszystkie Wyspy Jońskie , wraz z Pargą przeszły pod panowanie brytyjskie. Zgodnie z Kongresem Wiedeńskim nad wyspami ustanowiono oficjalnie brytyjski protektorat .
United States of the Ionian Islands – Zjednoczone Kraje Wysp Jońskich
W 1864 roku na mocy porozumienia londyńskiego (brytyjsko-francusko-grecko-rosyjskiego) protektorat został zlikwidowany i wyspy stały się suwerennym terytorium Grecji. Parga jednak weszła w skład państwa greckiego dopiero w 1913, wyniku I wojny bałkańskiej.
Oj działo się tu, działo , istny kogel – mogel .
Co ciekawe Oba historyczne państwa Heptanezu , zarówno Republika Siedmiu Wysp jak też Zjednoczone Kraje Wysp Jońskich, choć pozbawione suwerenności, prowadziły zręczną politykę zagraniczną, lawirując między sympatiami i antypatiami europejskich potęg. Dbały o dobre kontakty i współpracę z Turcją, jednocześnie udzielając dyskretnego schronienia i wsparcia greckim uchodźcom politycznym z terenów objętych tureckim panowaniem. Stanowiły też jedną z baz greckich korsarzy, atakujących osmańskie jednostki morskie.
== + ==
Idziemy jeszcze kawałek dalej .Tu już nie było stykajacych się ze sobą kamieniczek tylko normalne domy i eleganckie pensjonaty.
Przy jednym z nich mocno zarośnięty , trochę zaniedbany ogród ale to małe piwo . Rosło w nim kilka drzew wielkości naszych , polskich , owocowych jabłoni czy śliw. Z tym , że jedno z nich to … po prostu Róża Chińska o czerwonych kwiatach. W szoku byłem . Tak wielkich nie widzieliśmy nawet w Afryce.
Przed wejściem do kanału malutka miejska plaża
PLAŻĄ
Dalej już tylko słaba droga wzdłuż wyspy i wystarczy.
Spacerkiem wracaliśmy w stronę statku. Zajrzeliśmy do małego sklepu
i …… kawałek dalej tuż przy samym rynku natrafiliśmy na mały biały domek z z zamknięymi drzwiami . Zajrzeliśmy na wystawy , w sumie nic. Jakaś oliwa i inne pierdoły. Zaglądamy do środka a to prywatna rozlewnia oliwy. No rewelacja.
Fantastyczna sprawa . W środku tego baraku bo to słowo bardziej oddaje wygląd wnętrza
Wszędzie beczki, puszki, butelki i zapach oliwy. Pod ścianą stały poustawiane jedna na drugiej złote pięciolitrowe puszki na oliwę .
Były pozbawione korków ale gotowe do napełnienia. Nie byliśmy jeszcze gotowi na zakup piątki oliwy. To przyszło z czasem. Właściciel tej małej manufaktury oddawał właśnie jakiejś kobiecie puszkę swojego a raczej jej żółtozielonego płynu . Bo w Grecji można spokojnie wziąć swoje oliwki , zanieść je do takiego gościa . On za drobną opłata wyciśnie z nich oliwę z którą wrócicie do domu. Dlatego prawie w każdym greckim ogrodzie rośnie przynajmniej kilka pojedynczych oliwnych drzewek .
A w ogóle to symbolem wyspy są sękate pnie drzew oliwnych . Oliwki były głównym źródłem dochodów wyspiarzy na długo przed pojawieniem się turystów. Jak twierdził właściciel własnie jego oliwa uchodzi za najlepsza w Grecji ale tak mówi każdy mieszkaniec Grecji a jeśli chodzi o rakiję to każdy mieszkaniec Bałkanów. Chyba miał jednak racje bo tutejsza oliwa bywała wielokrotnie nawa nagradzana na międzynarodowych wystawach , zdobywając wiele medali , wyróżnień i ogólne uznanie.
Kupiliśmy małą butelkę , pocmokaliśmy trochę z zachwytu patrząc na prasę do wyciskania oliwy i złożone puszki .
Zapytałem gościa co jest w dwustulitrowych białych beczkach po oleju 🙂 a on , że … OUZO :))))
No pięknie , niezły zapas anyżówki .
Miły pan pstryknął nam parę fotek i do widzenia. Fajne miejsce . pierwszy raz widzieliśmy jak się wyciska oliwę z oliwek.
Nas statek cumował na swoim miejscu ale jeszcze nic się nie działo. Weszliśmy do pobliskiej restauracji . Człowiek nie jest taki , żeby czegoś nie zjadł 🙂 Iwonka sałatka grecka , lody , kawa . Ja piwo i grecki rosołek . no i Ouzo. Trudno się oprzeć.
Czas było wracać . Przed wejściem na trap ładne zdjęcie blondynki z kapitanem
Kiedyś facet dostanie te zdjęcia.
Czekamy jeszcze na maruderów
Viki , Gaios i ja
Ci akurat cumowali
Ruszamy . Kotwice w górę
Maszyny zagrały , statek zadrżał i ruszył z wolna .
Za rufą zabulgotało i pojawiła się wielka plama wzburzonego mułu . Jest tu płytko , nie ma co.
Pstryknałem jeszcze kilka zdjęć nabrzeża . Szczególnie starego , osiemnastowiecznego jeśli dobrze pamiętam , spichlerza.
W kanale nie ma żartów , nie dosyć , że płytko i wąsko to i ruch duży. Kapitan stał na dziobie i osobiście czuwał nad bezpieczeństwem.
Przed nami płynie inna jednostka ale nie ta z Pargi . Pewnie przypłynęli z Korfu.
Za zakrętem pokazało się morze i daleki ląd . Do Pargi z Gaios 23 km.
Nagle mineliśmy niezwykły jacht. Nazwaliśmy go pływająca konserwą , bo był cały ze srebrnej blachy, jakby ktoś zapomniał go pomalować . Wyglądał jak jakaś miniatura okrętu wojennego . Mógł sie też spokojnie nazywać np. Nautilius.
Przy samym wylocie z kanału , stały sobie przycumowane takie najzwyczajniejsze polskie wodoloty.
Nie powiem , byłem zaskoczony. Nie wiem czy były one produkcji naszej , czy radzieckiej . W każdym bądź razie pływały po Bałtyku pod banderami Polski , NRD i ZSRR . Pływało się 🙂 oj pływało. W Bułgarii też . Tam nazywały się KOMETA , musiały być też w Rumunii bo pływał taki z Warny do Konstancy. Tu na zgniłym zachodzie spodziewałem się raczej innego , kapitalistycznego modelu , a tu takie coś. Mało tego , wyglądał doskonale , jakby dopiero co wyszedł spod igły, a lat musiał mieć sporo
W to miejsce własnie przypływają małe promy . Tu też zauważyłem wreszcie kawałek asfaltowej drogi prowadzącej do miasteczka i na północ wyspy. Biegnie ona pośród gajów oliwnych między małymi wioskami ale to słowo na wyrost . Bardziej pasuje osada , kilka skromnych chałup i kafejka po środku.
Droga prowadzi do wioski Lakka i tam się kończy , są tam dwie plaże Harámi i Kanón . Niedaleko 0d Lakki bardzo ekskluzywny kurort Longos i dwie popularne plaże Levrechio i Monodendri . Tam nas nasz kapitan nie zawiózł , szkoda.
Wypłynęliśmy na morze mijając niewielki katamaran.
Dookoła hulały motorówki
i żaglówki , jak białe ptaki.
Niektóre bardzo blisko
Daleko na północy majaczył cień na horyzoncie. To była Kerkyra czyli Korfu , odległe o 20 km. Trochę lepiej widoczne przez lornetkę .
Ląd też ledwo widoczny z tej odległości , do tego pod chmurami.
Płynęlismy teraz powoli w stronę lądu. Towarzystwo gdzieś się pochowało . Pewnie przed słońcem. W pewnym momencie zostaliśmy sami na górnym pokładzie. Był za nami ten majtek od suvlaków ale był bardzo , ale to bardzo znudzony. Wyglądał jakby nie rozumiał kompletnie co tam robi , po co tam stoi i kto każe mu o tej porze pracować. Śmieszny był . Cud , że nie usnął.
Statek z wolna sunął w stronę Pargi. Towarzystwo zniknęło pod pokładem
Inni opalali się na dziobie.
Zawsze mnie zadziwia ciemny granat tutejszej wody. Nad lądem wielka , biała chmura . Widoczek piękny tylko co z pogodą . Na razie jednak wszystko ok . U nas żar z nieba.
Parga coraz bliżej , teraz doskonale widać twierdzę sułtana Alego Paszy na wzgórzu nad miastem.
Chrisogialit
Twierdzę w Pardze
Przed nami wejście do zatoki .
Teraz w całej okazałości można zobaczyć te kilkadziesiąt domków na tle zielonych gór.
Na południu za skałami widoczna zatoka z wysepka pustelnika.
A już bliżej wodne skały przed Pargą
Mija nas czarna łódź .To miejscowy ratownik, widać , że powszechnie znany . Przecież to mała mieścinka . Ilu tu może być kapitanów i ratowników. Pan uśmiechniety . Pozdrowił kapitana i nas wszystkich. Postawny mężczyzna , bardziej senior niż junior ale jak to ratownik . Opalenizna , ciemne okulary , Al Pacino 🙂
Zza wzgórz wyłaniają się pierwsze zabudowania
Zbliżamy się do portu. Mijamy taksówkę. Po prawej mała Panagia z kościołem i warownią.
Strzelam trzyzdjęciową serię 🙂
Raz
Dwa
Trzy
Piękny widok na miasto
powolutku dobijamy do nabrzeża. Jeszcze chwila i kotwice w dół …
i po chwili jesteśmy na lądzie.
Extra wycieczka . Super było. Nie wiadomo kiedy dzień zleciał.
No i dowiedzieliśmy jak się nazywa nasza mała wysepka w zatoczce , zupełnie tak samo jak ta przy Paxos – PANAGIA . Jakoś mnie to nie dziwi 🙂
Panagia lub Panaghia, jest jednym z tytułów Maryi, matki Jezusa , stosowanym zwłaszcza w prawosławiu . Najświętsza ze świętych .To co u nas znaczy NMP to w Prawosławiu Panagia.
Większość greckich kościołów poświęconych Maryi Pannie nazywanych jest Panagia : Maryja jest uważana za najświętszą ze wszystkich istot ludzkich, a tym samym ma wyższy status niż każdy ze Świętych