browser icon
You are using an insecure version of your web browser. Please update your browser!
Using an outdated browser makes your computer unsafe. For a safer, faster, more enjoyable user experience, please update your browser today or try a newer browser.

2013 – 8 – Rumunia – Braszow, Bran , Sinaia, Mamaia , Konstanca

Posted by on 2 września 2013

 Część 8 

Braszow, Bran , Rasnov, Poliana Braszow, Sinaia – Peles ,

Mamaia, Konstanca

i wybrzeżem Morza Czarnego do Bułgarii

 

  SONY DSC      SONY DSC 

 

Rumunia Braszow 8

Do wozu i w Rumunię. Może to dziwne ale teraz ruszyliśmy dla odmiany całkowicie w przeciwnym kierunku niż jechaliśmy przez Rumunię dwa , trzy dni wcześniej. Teraz prosto na zachód do Brashov 300  i Sigishoary.400 km. Mieliśmy tam parę miejsc do zobaczenia i to jeszcze z lat poprzednich.

Najpierw do Barlad. Widoczki wspaniałe , zielone wzgórza , trawy , pola , winnice.

SONY DSC

 

sznurki i krowy

Po dwudziestu może trzydziestu kilometrach zaczęły pojawiać się nasze sznureczki . Bardzo chciałem zrobić zdjęcie komuś z przodu ale nie łatwo jest tak po prostu zatrzymać się obok człowieka idącego drogą z krową na sznurku, wyjąc aparat i walnąć zdjęcie tak prosto w twarz.

IMG_3850

Próbowałem z przyczajki i na kilka innych  tajnych sposobów ale nic z tego nie wyszło chociaż ludzi szła całkiem spora grupa , z tym że na razie wymachiwali tylko tymi sznureczkami.

=======================================

 

I tak sobie jechaliśmy podziwiając krajobrazy .

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

Dojechaliśmy do Barlad,  w którym wizytę pominę  gdyż mocno już oboje zmęczeni wymieniliśmy nie do końca zgodne uwagi. No cóż, przecież jechaliśmy zupełnie bez przygotowania, bo w końcu żadne z nas nie miało czasu na to przed wyjazdem. Za każdym razem mamy gotowy plan , ze zdjęciami opisami miejsc do których pojedziemy , jakieś noclegi a w tym roku nic . Z tego wszystkiego mało zwracałem uwagę na znaki . Mimo iż wiedziałem , że mamy gdzieś śmignąć w prawo, to cały czas jechałem przed siebie. Znaków zero . Jakiś większy asfalt , daje w prawo . Po kilkuset metrach coś mi nie gra, zawracamy, pytamy miejscowych. Raz , dalej drugi i trzeci . w efekcie chyba ze trzyracy przejeżdżamy obok jakiegoś ratusz lub szkoły . W reszcie ktoś podpowiedział jak należy i wjechaliśmy na właściwa drogę . I od razu niespodzianka, szokująca. Bociany !!! Ale jakie !!! nie w gniazdach czy na łące tylko siedzące , a raczej stojące na czubkach akacji .

   SONY DSC

Świetnie to wyglądało bo stały po pięć , sześć na koronach drzew i wypatrywały czegoś , co chwila któryś rozpościerał skrzydła i podskakiwał na gałęziach

 IMG_4020

SONY DSC

Drzewa rosły z jakiś kilometr może dłużej i tyle też było tych boćków, niesamowite, naprawdę. Do tego siadały na latarniach i słupach elektrycznych.

SONY DSC

Za bocianami Iwonka przysnęła, a ja miałem przyjemność jechać jedną z najpiękniejszych dróg w Rumunii.

 

Niby nic ale wstążka czarnego asfaltu przecinająca ogromne pagórki porośnięte cudownie falującymi trawami ,

SONY DSC

 

SONY DSC

prostokątami pól słoneczników lub takich samych winnic.

SONY DSC

SONY DSC

 

 

Po prostu piękny widok. Co chwilę byłem a to na czubku lub a to w dole jakiegoś wzgórza.

 

Zmierzchało . Droga nie była specjalnie ciasna , czy ruchliwa, w Adjud dojechałem do skrzyżowania z dwójką i   …  pomyslałem , że jak dam w prawo to stąd już niedaleko do Suceavy , ale miałaby Iwonka minę jakby się obudziła w Suczawie.

Skręciłem jednak w lewo , minałem bialutki kościół  Sf. Parascheva

IMG_4023

i po kilometrze jeszcze raz na Onesti . Za Onesti minąłem Poliana Sarata i zaraz potem zaczęły się lasy i góry .

Górki Onesti

Nawet nieźle mi się jechało . Iwonka tradycyjnie ….  🙂 więc śpiewałem sobie do woli. Co jakiś czas roboty na drodze , takie z sygnalizacją świetlną. To i odstać swoje było trzeba . dojechałem do wioski czy osady Oituz i tu zaczęło padać . Później wspiąłem się jeszcze wyżej i zaczęły się góry a w nich mgła , ciężko było tak po zarwanej nocy wpaśc w coś takiego , niewiele widziałem . Samochody z naprzeciwka tak dawały po oczach , że miałem troche dosyć.

IMG_4036

Kilkaset metrów wyżej i przestali mnie oślepiać , zaczęła sie taka mgła , że ho, ho. Nie jakaś tam para z czajnika tylko gęsta jak wata cukrowa . Ledwo widziałem światła poprzedzającego mnie samochodu . Dobrze , że w ogóle był jakiś przede mną , bo nagle zaczęły się takie serpentyny , że ledwo na zakrętach wiadomo było gdzie jechać. Oczywiście musiała trafić się ciężarówka ale zdecydowałem się na desperacki krok i jakimś cudem ją wyprzedziłem . Umordowałem się za nią nieco. Na samej górze mgła zniknęła.  Można było odetchnąć , niestety tylko na chwile gdyż teraz droga szła takimi samymi serpentynami w dół i mgła wróciła i to na paręnaście kilometrów. Całkowicie wyłączony, skoncentrowany na drodze nie miałem pojęcia ile jeszcze drogi do Braszov. Nakreciłem się po tych górach jak dziki. Wyprzedziło mnie Volvo , które przez prawie całe góry siedziało mi „na kółku” i teraz ja się do niego przykleiłem . Gość nieźle posuwał , chyba chciał mnie zgubić . W końcu zlitowałem się i dałem zmianę . Tak zmieniając się co kilka kilometrów szybciutko wyjechaliśmy na równinę i oczom moim ukazało się miasto. Mignęły mi jakieś znaki , w tym Braszov coś tam ,  mignęliśmy sobie światełkami i zjechałem na stację benzynową. Zadowolony wszedłem do środka i zapytałem dziewczę jak jechać do centrum a ta mi , że w prawo. Wydawało mi się to nielogiczne . Po chwili zaniepokojony zapytałem ile to kilometrów , a ona , że już blisko , że 60 . No  nie . Myślałem , że się przesłyszałem , sprawdzam jeszcze raz czy six , czy może sixteen . Twardo mówi sixty. Wracam do wozu i ruszam w kierunku , który mi wskazała. Droga prosta jak drut . Żadnych zakrętów . I tak do samego ……………Braszov……..60 km  🙂   To miasteczko to było dopiero Targu Secuiesc i o mały włos tam nie przespaliśmy .

Dobrze jednak , że dojechałem aż do Braszov. Korciło mnie jeszcze podciągnąć setkę do Sigishoary , Iwonka w końcu spała więc co za różnica. Pojeździłem trochę po mieście . Wszędzie same duże hotele .  Było w pół do drugiej. Pomyślałem , że nawet jak do któregoś wejdziemy to zanim się zameldujemy , przeniesiemy graty i doprowadzimy do ludzi będzie przed trzecią, pośpimy do siódmej , ósmej i za to zapłacimy 50-60€ , Za cztery godziny pobytu , więc wjechałem na OMV-kę. Iwonka dalej swoje 🙂 a ja zacząłem robić różne głupotki , sprawdziłem olej , płyny, przetarłem szyby, wyrzuciłem śmieci . Po prostu chciałem , żeby czas do rana jakoś szybciej zleciał . No i od razu mi się udało . Zauważyłem , że nie mam oświetlenia tablicy rejestracyjnej. No to co , poszedłem na stacje kupić żaróweczkę . niestety przy wymienianiu i okazało się , że ktoś wcześniej włożył zupełnie dwie różne , choć działające , bo wcześniej świeciły. Jak wyjąłem pierwszą wywaliło mi bezpiecznik . Druga w ogóle była nie do ruszenia. Zaglądam do bezpieczników pod maską , no niby są ale wszystkie dobre . Co jest ? szukam instrukcji , na szczęście mieliśmy . Wynikało z niej , że w naszym samochodzie są trzy skrzyneczki z bezpiecznikami . A ta z bezpiecznikiem od świateł w środku tuż nad podłogą . Rzuciłem się wiec na ziemię i wykonując różne ekwilibrystyczne figury udało mi się ją znaleźć i otworzyć. Niestety z instrukcji wynikało , że bezpiecznik o który mi chodziło jest akurat tym do którego jest najtrudniejszy dostęp, mało tego, jest jedynym , który mimo zastosowań różnych narzędzi i forteli za nic nie pozwala się wyjąć , o wyjęciu go gołymi palcami nie było nawet mowy. Nakląłem się , że aż wstyd ale wywaliłem z siebie wszystkie flustracje związane z japońską myślą techniczną , warunkami fizycznymi skośnookich konusów  i  wszystkich innych bez problemu wymieniających nieszczęsny bezpiecznik . Po kilku próbach, zbolały, wciśnięty gdzieś w pedały, gotowy byłem się poddać. Zrobiłem sobie przerwę . Odpocząłem i spróbowałem po raz kolejny. Tym razem położyłem pod siebie prześcieradło , nie wiem skąd je mieliśmy, ale przynajmniej nie tarzałem się już po gołej ziemi i w razie czego mogłem chwilę poleżeć. Przy każdym pociągnięciu tego ….. …. wydawało się , że wyrywam wszystkie plastikowe bebechy mieszczące się w środku pod szybą i pewnie tak było. Przypominało to dokładnie usuwanie zęba. Nawet szczypce miałem podobne 🙂

W pewnym momencie zdesperowany szarpnąłem mocno nasłuchując jednocześnie ewentualnych trzasków pękających części naszej Toyki.  Jęknęło to wszystko i ……………………………….zasraniec wylazł.   

Mocno sfatygowany, ale jest . Zadowolony posuwam na stację a tu niemiła niespodzianka , nie ma takich małych bezpieczników. Wracam wściekły i szukam w aucie. W końcu sprawdzam czy nie da się tego jakoś zamienić z innymi. Po ciemku nie ma mowy , wszystkie zresztą potrzebne. Wyciągam dwa razy większy ale o tym samym nominale z drugiej skrzyneczki i pasuje,  trochę za duży, ale działa . Znaczy jedna lampka ale to już coś. Lecę na stację.
Udaje mi się kupić komplet  tych większych. Montuję go , wkładam żaróweczkę i wreszcie mam światełko . Po ponad godzinie wróciłem do punktu wyjścia. Żałowałem , że nie pojechałem prosto do Sighisoary bo już bym w niej był od co najmniej godziny. Połaziłem jeszcze trochę po okolicy, zajrzałem do środka zaparkowanego na stacji na cała noc Vana. W nim „matko boska „, w nim girlandy z różańców , krzyżyków i inny świętych koralików. Niektórzy lubią się pokazać.

Powiększyć

IMG_4043  Krzyżyki

Przestawiłem samochód w ciemniejsze miejsce , jeszcze ze dwie godzinki kimnę i możemy ruszać w świat.

Ale gdzie tam . podjechali na stację jakieś małolaty ( dla nas ) trzema BM-kami .

Jedną porządną i dwoma rupieciami,. stuningowane mocno , nakładki na rurę i inne gadżety, pierdziały jak rozpadnięty wydech a nie formuła 1. Jedna czerwona druga,  oliwkowa taka „w spadku po dziadku z Wehrmachtu” co widać na zdjęciu . Nie chciałem im robić zdjęć oficjalnie to i mi się poruszyło. Postali , pozachwycali się swoim gruzem , pogadali z kolesiem ze stacji i z hałasem odjechali.

IMG_4040  IMG_4041

Przysnąłem na chwilę i po chwili było widno. Po paru wczorajszych nocnych kursach, Braszov nie miało dla mnie tajemnic. Bez problemu znaleźliśmy centrum handlowe z ekskluzywną restauracją , czyli MC .

Okazało się , że Iwonka jest umierająca i jej stan nie pozwala jej nawet na śniadanie . Tak ją bolała głowa , że nie było mowy o jakimkolwiek jedzeniu. Ruszyłem na stację w poszukiwaniu tabletek przeciwbólowych. Pan ze stacji ze zrozumieniem pokiwał głową i wygrzebał  coś z własnej torby . Wróciłem po chwili z krążkiem koloru „ Barbi plastic” takim, że aż strach było go łyknąć , wyglądał jak jakiś dopalacz.

IMG_4045

Z małym poczuciem winy udałem się na śniadanie i herbatkę . Zawsze przysięgam sobie , że to ostatni raz ale w podróży łamiemy się i zdarza się zjeść jakiegoś Maca. Nie będę opisywał szczegółów ale równie łatwo jak zdobyłem różową tabletkę tak Iwonka łatwo się jej natychmiast pozbyła. Widać , że ten róż nie dla nas. Zajrzeliśmy jeszcze do marketu , w eleganckim stoisku kupiliśmy świeże pieczywko i fantastyczne wędliny. Jak zobaczyłem rumuński salceson , suszone kiełbachy i kilka rodzajów wędzonej słoniny to aż mi się oczy uśmiechnęły, dokonałem zakupu i  ruszyliśmy po Braszov.

Już z początku wypatrzyłem absurd na jezni. Oznakowanie pierwsza liga , mam na myśli strzałki na jezdni. Bomba .

Absurdalne oznakowanie,  czyli kolejne głupoty do mojej kolekcji idiotycznych znaków

IMG_4048

Najpierw zobaczyliśmy fortyfikacje na wzgórzu.

SONY DSC

Po przeciwnej stronie wielką zieloną górę z ogromnym napisem BRASZOV stylizowanym na podobny w Hollywood .

SONY DSC

Tymczasem jechaliśmy wzdłuż ulicy z całkiem ładnymi domami.

SONY DSC   SONY DSC

 

SONY DSC   SONY DSC

Udało nam się od razu znaleźć uliczkę, która prowadziła na pobliskie wzgórze. Kierowała na nią tablica informująca jak jechac do dzielnicy Poliana Braszow , coś w rodzaju drogowkazu kierującego na nią, ale nie wiedzieliśmy o co chodzi . Ruszyliśmy w górę z nadzieją zobaczenia całego miasta z góry. I tak się stało , po kilkuset metrach podjazdu zadrzewioną uliczką nagle zobaczyliśmy wielką białą wieżę

SONY DSC

Nawet było gdzie zaparkować. Podeszliśmy do budowli , niestety była zamknięta, ale ze schodów prowadzących do środka można było spokojnie podziwiać całą starówkę wraz z górującą nad nią wielką zieloną górą wspomnianą wcześniej i piękna panoramę miasta.

SONY DSC  

Stąd było już widać konstrukcje na szczycie , dokładnie napis i linię pozbawioną drzew od dołu aż do czubka, to była kolejka linowa.


  SONY DSC

 

Przed nami stare miasto z setkami czerwonych dachów krytych dachówką i dobry widok na czarny kościół

SONY DSC  

rynek z ratuszem

SONY DSC

mury obronne i najbliższą część miasta.

SONY DSC    SONY DSC

Widok wspaniały , szczególnie niesamowicie wyglądają te dachy.

 

 Teraz postanowiliśmy ruszyć do zamku Bran, zwanego zupełnie niesłusznie zamkiem Drakuli. Zjechaliśmy w dół i objeżdżając wielki, zielony plac , a raczej park oglądaliśmy ładne kamieniczki,

SONY DSC

wille    SONY DSC      SONY DSC

 i zwykłe ale bardzo ładne budynki mieszczące przeróżne instytucje.

 SONY DSC

SONY DSC

 Wymyśliliśmy , że zaliczymy teraz Bran i wrócimy do Braszow na starówkę.

 Wyjechaliśmy za miasto i po kilkunastu kilometrach zobaczyłem znak Fagarosz 20-30 . Korci ale  nie , nie, Transfogarską jechaliśmy już kilka razy. Po lewej widniały wysokie szczyty Karpat , tuż nad nimi muskające je chmury.

SONY DSC

Skręciłem na Bran do celu kilkanaście kilometrów. Po kilku stwierdziłem , że warto jeszcze pospać choćby 20 min. Zjechałem na wielki pole , suche tu było wszystko jak pieprz. Upał nie do zniesienia . Spojrzałem na wędlinki . Nie no trzeba natychmiast zjeść bo nic z nich nie zostanie. I tak na dachu samochodu rozłożyłem się ze śniadaniem . Świeże bułeczki , salcesonik pychotka. Było tak gorąco , że po chwili w niczym już siebie nie przypominał bo galaretka natychmiast się rozpuściła. Zamieniliśmy się miejscami i obudziłem się przed samym zamkiem. Udało mi się jeszcze pstryknąć zdjęcie całego z oddali , na szczęście gdyż później z bliska nie było już takich możliwości.

 SONY DSC

Bran , malutkie miasteczko w wąwozie , żeby nie zamek nikt by go nigdy nie zauważył.

SONY DSC

Kilka zniszczonych budynków i zamek na wzgórzu. Za to wszędzie stragany , budki , parkingi, jak kiedyś w Polsce na Krupówkach. Tym razem nie udało nam się być tu jako pierwsi . Stąd też ludzi było mnóstwo .

SONY DSC

Handel na całego . Dziesiątki masek , świecących rogów , pamiątek z Drakulą i tysiące innego odpustowego badziewia nawiązującego do postaci okrutnego Vlada  i historii Siedmiogrodu ( Transylwanii ) .

SONY DSC

Żeby wejć do zamku trzeba tez było odstać w sporej kolejce ale co było robić. W około setki turystów , głównie z Rumunii i Rosji ale poza nami widzieliśmy też Czechów , Niemców i Japończyków . Cała te kolejkę co jakiś czas atakowały dwie rodziny rumuńskich „czarnoszyjków” oferując wiklinowe koszyczki wypełnione Malinami i jeżynami. Nie byli specjalnie namolni a jagody prezentowały się wspaniale. Mimo to nie wzięliśmy. Półgodziny i kasa. Żeby dostać się do zamku trzeba wykonać spore podejście mocno nachyloną drogą . Wcześniej jednak , tuz za kasą mieści się mały ogród a raczej jest to kilka alejek z zielenią wkoło .

Mieszczą się tam dwa stare drewniane budynki . Chyba nawet jest w nich jakieś jadło i piwo ale nie tym byłem zainteresowany. Chałupy te pokrywała gruba warstwa mchu . Wyglądało to świetnie , od razu pomyślałem o Bilbo i Hobbitonie.

SONY DSC

Po wdrapaniu się na górę , niestety trzeba było walczyć z kolejnymi schodami Itak w całym zamku. Zamek niezbyt rozległy za to wysoki , wszystko wąskie .

SONY DSC

Ciasne komnaty , ciasne strome schody.

IMG_4060

IMG_4078

 

Przeciskamy się po nich jak gęsi , gdzie nie wejdziemy pełno ludzi, nie lubię tego.

 

Mijamy jedną komnatę po drugiej . W każdej z nich starodawne meble , antyki.

IMG_4075   IMG_4079

W kilku salach zbroje , broń . Kilka sal kominkowych, w zasadzie w każdej jakiś kominek wyjątkowej urody.

IMG_4055    IMG_4063

w innych piękne kaflowe piece. Kafle jak kolorowe mozaiki.

SONY DSC   IMG_4073

Wszędzie ozdoby , mosiężne , drewniane.

SONY DSC

Wspaniałe kołatki na drzwiach.

SONY DSC

Na zewnątrz mnóstwo różnistych wieżyczek ,

SONY DSC    SONY DSC

dopiero z poziomu dachu doskonale je widać . Bardzo ładne krużganki . blanki na murach .

SONY DSC  SONY DSC

Dziedziniec mały , na nim głęboka studnia.

IMG_4091  

Z góry mnóstwo daszków różnej wielkości , wszystkie z pomarańczowej dachówki,

SONY DSC

do tego białe ściany i biała reszta elewacji .

SONY DSC   IMG_4085

Wygląda uroczo , tylko te tłumy. Robię co moge , żeby nie było nikogo na zdjęciach.

SONY DSC

Wchodzimy jeszcze wyżej , pomału czar pryska , biała farba na zewnętrznych ścianach odłazi całymi płatami ale w niczym nie ujmuje to uroku zamku widzianego z góry . Jest jeszcze wysoka wieża ale ja już podziękuję .

Chyba się starzeję . Jak wieża to trzeba posuwać kilkadziesiąt lub kilkaset wąskich krętych schodów w górę , jak jaskinia to samo w dół . Zaczynam lubić płaskie. Ciężko zrobić fotkę bez jakichś kolorowych gości. Zaglądam do małej salki przegrodzonej szarfą informującą , że „tutaj proszę nie wchodzić „ Nie to nie , biąre aparat , namierzam wnętrze salki , już mam kliknąć a tu pakują mi się do salki całkiem dwie rosyjskie panie. Czekam cierpliwie aż obejdą ją wkoło , w końcu salka może 2 x 2 m . Ciepliwość na wyczerpaniu a te stoją jak ….kłapiąc coś bez sensu. Bezczelnie patrząc jak cierpliwie czekam na możliwość zrobienia fotki . Mają mnie całkowicie w … poważaniu . Cierpliwość mi się kończy , mówię im więc , że tu się nie wchodzi . A te lafiryndy machają mi przed nosem biletami wstępu i jeszcze coś mamroczą pod nosem, że zapłaciły. Bez ceregieli komentuję sytuację nieśmiertelnym , że Rosja to „pogański kraj i barbarzyńskie obyczaje”. Wkurzony nieco wywalam gościa pakującego się przede mnie gdy Iwonka chce mi zrobić zdjęcie na murach . „ Barany nie ludzie jak pragnę zdrowia ”. Zniesmaczony oddaje aparat małżonce i kontynuuję zwiedzanie trochę szybciej , przed wycieczką .

Przechodze przez sypialnię i wracam do sali z pięknym piecem.

IMG_4080

IMG_4071

Spotykamy się na dole . Przed nami jeszcze wizyta w zamkowym sklepiku z pamiątkami. Mapa średniowiecznej Transylwani niestety nie do sprzedania, szkoda. Poza tym jak zwykle, pocztówki i mała grafika.

IMG_4093

I po chwili z przyjemnością wychodzę na zewnątrz . Nie znoszę bratniego narodu , co robić. Raz tylko spotkałem miłych normalnych rosjan i to w Macedonii dwa lata temu. W dół już lekko się schodzi. Obchodzimy jeszcze bazarek i udaje nam się znaleźć  ładne czarnobiałe rysunki  zamku. pani próbuje doradzić  coś „ pa ruski” grzecznie pokazuję jej żeby się …,żeby sobie darowała , że sami damy sobie radę. Przeglądamy i po chwili kupujemy. Pani zwraca się do nas „ Spasiba”,  mnie  jak zwykle ze złości ciarki przechodzą, A ta nie otrzymawszy odpowiedzi wali do mnie „ dziękuję” niemalże we wszystkich słowiańskich językach nawet tych południowych. Dorzuciła jeszcze kilka saskich. Poliglotka jedna, wytrzymałem ją do końca i mówię , że jesteśmy z Polski i nie lubimy jak ktoś nas bierze za Rosjan. Kiwa głową ze zrozumieniem i podsuwa nam pod nos jakieś nowe grafiki , takie jak już widzieliśmy tylko podwójne , czy dwustronne . Bierzemy. Dzięki temu za małą kasę kupiliśmy podwójnie. Tuptamy w tłumie w stronę samochodu , mijamy fajny choć mocno zniszczony kamień milowy.

SONY DSC

Kilka straganów z ciepłymi oscypkami i słojami miodu. I po kilku minutach opuszczamy Bran. Zamek ładny , trochę przereklamowany , do tego tak naprawdę Drakula nigdy w nim nie mieszkał . Ale jako atrakcja turystyczna obowiązkowy , może lepiej  o świcie jak nie ma jeszcze tłumów.

Jedziemy kawałek i na wzgórzu kolejna , widziana przez nas wcześniejforteca Rasnov . Twierdza duża położona wysoko na czubku wielkiej góry, tuż pod nia wielki Hollywoodzki napis  RASNOV . Po co to komu . Ale zwraca uwagę .

SONY DSC

Bez szemrania skręcamy do twierdzy.

Na pierwszy rzut oka znaki na drodze dziwnie znajome. Wcześniej będąc przy baszcie w Braszov zauważyłem , że droga prowadzi do dzielnicy o nazwie jakiejś polanki Braszov czy czegoś podobnego. Teraz znaki też do niej prowadziły tylko z drugiej strony. To nam wystarczyło. Najpierw jednak po kilku kilometrach jazdy pośród zielonych dolinek napotkaliśmy wielki parking. Tak jak myśleliśmy stąd zasuwało się piechotą do cytadeli ale co okazało się już później w drugą stronę szło się do wielkiej jaskini . Już zbieraliśmy siły na wspinaczkę kiedy podjechał taki pociąg traktorek. Bez wahania podskoczyłem do konduktora . Mówi , że bileciki w kasie i zaraz rusza . Po dwóch nieprzespanych nocach gotowy byłem zapłacić każde pieniądze za podwiezienie nas do zamku. W kasie pani poprosiła o 5 czy 8 lei . Mało nie padłem ze śmiechu. Dałbym i trzydzieści.

SONY DSC

Usadowiliśmy się na tyle i po kilkunastu minutach wysiedliśmy przy wejściowej bramie.

SONY DSC

Nie oznaczało to wcale ,że to koniec wspinania . Przeciwnie . Wielka twierdza została  zbudowana na szczycie góry ,

SONY DSC  SONY DSC

najpierw trzeba było podejść do Baszty , która wraz z bardzo solidnymi murami tworzyła pierwsza linie obrony zamku. Chroniony teren był bardzo rozległy. Zresztą cała forteca jest ogromna. Po pokonaniu podzamcza , staneliśmy przed kolejną, właściwą, okrągłą basztą

SONY DSC

SONY DSC

Za nią dopiero można było się wspiąć na szczyt. Ale po kolei. Tuż za pierwszą bramą, stromą drogą przez podzamcze . Za nami pierwsze mury , przed nami jeszcze większe , to już właściwa twierdza . z tej perspektywy wydaje się ogromna . Mury i wieże masywne , nie do zdobycia.

SONY DSC

Dochodzimy do wejścia . Brama z opuszczana kratą , za nią blanki osłonięte drewnianymi daszkami – hurdycje chroniące jej załogę.

 

 

SONY DSC

Z drugiej strony kolejna brama Dookoła hurdycje. Dopiero za nią właściwa forteca.

 

SONY DSC

U góry ruiny ale też sporo zachowanych budynków , wspinamy się na szczyt .

SONY DSC

Widok na okolicę przepiękny , przed nami ruiny , za nimi panorama aż po horyzont.

SONY DSC SONY DSC

Z jednej strony zielone Karpaty , z drugiej równina z pojedynczymi wzgórzami . W dole miasteczko i kolorowe pola . Stąd też świetnie widać położone kaskadowo w dół pojedyncze zabudowania wewnątrz zamku i resztę ruin.

SONY DSC

Kilkanaście może więcej małych domków jakby jednoizbowych pokrytych dachówką . Niestety reszta w ruinie . Jednak spacerując w śród wąskich uliczek ma się wrażenie jakby tych pierwszych było dużo.

SONY DSC

W kilku miejscach można spotkać miejscowych artystów . Był tam nawet jakiś łucznik , który popisywał się swoimi umiejętnościami i za lejka , może dwa pozwalał innym spróbować . Kawałek dalej pewna dama sprzedawała pamiątki a raczej zniszczone przez deszcz lub wilgoć wyblakłe pocztówki . Nie skusiliśmy się , mimo to obdarzyła nas szczerym uśmiechem.

SONY DSC

Robimy sobie spacerek, dookoła mury , otwory strzelnicze , blanki. baszty. Kiedyś była to prawdziwa cytadela.

SONY DSC 

Rasnow to tzw. zamek chłopski , który służył okolicznej ludności jako schronienie na wypadek niebezpieczeństwa. Ludność ta go budowała i utrzymywała, na co dzień jednak nie był przez nią zamieszkany. Robimy sobie kilka wspólnych fotek i schodzimy do wyjścia spoglądając tu i ówdzie z murów na okolicę. Jeszcze rzut oka na cytadelę i umocnienia i jesteśmy przy wyjściu. Pstryk tablicę informacyjną i już czekamy na traktorek.

SONY DSC

Oczywiście w tym czasie próbujemy kupić coś ładnego do naszej kolekcji ale okazuje się , że pani w Bran sprzedała nam dokładnie te same motywy tylko po dwa w cenie jednego i był w tym Rasnov. Wreszcie powoli wspina się nasz pociąg . Śmieszne to i brzydkie ale jakie praktyczne.

SONY DSC

Oczywiście wszystkie miejsca zajęte. Wśród gości para młoda , jak zwykle . Patrząc na minę i radość Panny Młodej impreza chyba z musu. Co robić 🙂  trzeba było uważać 🙂

SONY DSC

W dół kolejka zwozi za darmo , to i pasażerów dwa razy tyle. Aż wydaje mi się to niebezpieczne. Ale jakoś dojeżdżamy do parkingu.

SONY DSC

W czasie gdy Iwonka obchodzi budki z badziewiem ja pakuje w siebie pysznego melona. Nagle napada na mnie cała masa os. Podrzucam im kawałek na wabia ale głupie dalej do mnie lecą. Robię fotkę reklamy jaskini , żeby mieć ją na oku gdybyśmy kiedyś jeszcze tu trafili i odpalam maszynę .

SONY DSC

 Nie wracamy do głównej drogi na Braszov tylko jedziemy dalej w góry. Po kilkunastu kilometrach leśnych serpentynem dojeżdżamy do wielkiej zielonej polany pełnej świerków .

SONY DSC

Tuż za nią na sporej górze widać przecinki nartostrad i kreski wyciągów .

SONY DSC

Pod drugą górką widać klasyczne dla takich miejsc hotele i pensjonaty.

SONY DSC

Zupełnie przypadkiem odkryliśmy kolejny kurort narciarski w środkowej Europie. Po kilkuset metrach wjechaliśmy do środka miejscowości Polianka Braszov.

SONY DSC

Wszędzie małe dacze i typowo góralskie domki . Nie takie jak na Podhalu bo takich pieknych nie ma nigdzie indziej ale też drewniane .

SONY DSC

Śniegu niema , w końcu jedziemy na plażę , nie na narty.

 

                 Wyjeżdżamy z Polanki . Kilka kilometrów dalej nasza kręta droga przebija się na drugą stronę gór

SONY DSC

z drogi  od razu trafiamy na punkt widokowy, zatrzymuje sie nas chwilę i cyk 🙂 . Przed nami całe stare Braszov .

SONY DSC     SONY DSC 

No stąd już widać wszystko . Górę z napisem  górująca nad miastem , całą starówkę z dziesiątkami ceglanych dachów. Czarny Kościół i inne świątynie . Chwila odpoczynku i zjeżdżamy dalej . Zaczynają się zabudowania , prawie same wille, w większości bardzo eleganckie, na bogato. Intuicja nas nie myliła , po kilkuset metrach dojeżdżamy do baszty przy której byliśmy rano, tylko od drugiej strony. Wszystko jasne,  Polanka Braszov to willowa dzielnica i wraz z ośrodkiem narciarskim całość leży w granicach miasta . Jeszcze raz zatrzymuję się przy białej baszcie i jeszcze raz rzut oka na starówkę , teraz inaczej oświetla ją słońce , nie ma już tej błękitnej mgiełki typowej dla poranka lub upalnego dnia.

Jesteśmy na dole przy samym głównym placu, nazywa się Bulevard Eroilor , czyli bohaterów. Zaraz obok znajdujemy parking, tuż obok jakiś elegancki ogólniak albo inna szkoła.  Iwonka atakuje parkometr . Ruszamy , od razu mijamy kilka strasznie zaniedbanych , zrujnowanych i opuszczonych przepięknych posesji

SONY DSC

, zaczynają się umocnienia . Idziemy wzdłuż murów . Posuwamy wzdłuż wąskiej smródki płynącej między wzgórzem a murami.

SONY DSC      SONY DSC

Liczyliśmy na to , że będzie jakieś wejście po drodze ale trzeba było niestety obejść dookoła połowę starówki zanim doszliśmy do miejsca gdzie mur się na chwile kończył . No w końcu mury obronne , bez zbędnych otworów, bram czy furtek. Ale od początku . Wysoki mur na tyłach staromiejskich kamieniczek. Tuż obok wzgórze z drogą którą jechaliśmy . Po kilkudziesięciu metrach w górze tuż nad nami ta biała wieża, przechodzimy pod nią

 SONY DSC

. Od razu za nią zaczynają się metalowe schody prowadzące do niej i do …. tej  wieży  na górze,  w której byliśmy wcześniej.  Ładne to wszystko ale dziękuję nie włażę .

 

Iwonka sprawdza tylko jakie muzeum kryje się w tej niższej i idziemy dalej. Żadnego wejścia , dopiero po kilkuset metrach mur łączy się z  kamienicą . Nie ma tu bramy ale zwykły wjazd na stare miasto . Tak zwyczajnie biegnie tędy jak najbardziej przejezdna ulica Muresenilor dzieląca  starówkę na dwie części

SONY DSC   SONY DSC

, mijająca główny rynek  i wychodząca z drugiej strony na wielki skwer,  taki pas zieleni w środku miasta. To właśnie ten wspominany Bulwar. Idąc nią mijamy kolorowe kamieniczki ,

SONY DSC    SONY DSC

 

 

a po chwili ukazuje się nam ogromna katedra . To Czarny Kościół, główny budynek starówki. Największy gotycki kościól w tej części Europy, na wschód od Wiednia.

 SONY DSC    Czarny Kościół

Wybudowano go w XIV wieku W 1689 roku kościół spłonął . Po pożarze szczerniał od sadzy. Swoje zrobiły też wielokrotne pożary otaczających go domów. Tak był wtedy nazywany przez mieszkańców i nazwa pozostała do dziś. Najpierw był katolicki , w XVI wieku przejeli go ewangelicy.  Czarny Kościół jest kościołem obronnym, który w razie wojny służył jako schronienie dla mieszkańców miasta.

Przy wejściu Zaglądam nieśmiało do środka , nic wielkiego J Znaczy się ogromny. Ma 89 metrów długości i 38 szerokości. Wysokość wieży południowej wynosi 65 metrów. Niestety w środku jest jakiś koncert do tego niedługo się kończy. Szkoda i kasy i czasu bo po takiej ilości zwiedzonych przez nas kościołów gotyckich i późno gotyckich niczym nie jest nas w stanie powalić .  Takie same są w Austrii , Francji i Niemczech.

Szczerze to mam po dziurki pamiątek i budynków sakralnych. Święty nigdy nie byłem i nie będę , bardziej interesuje mnie sama kultura narodów najczęściej zapisana w postaci zamków i kościołów bo te przetrwały większość wojennej  zawieruchy . ruszamy na spacer po starówce . Z białej wieży wszystko było czerwone , dla porównania wstawię tu zdjecie z googla .

 

Z dołu wszystko kolorowe i czyściutkie .

SONY DSC SONY DSC

Na rynku ratusz za nami Czarny kościół.

SONY DSC    SONY DSC

, dookoła sklepy i restauracje . Jest też jakaś wystawa. Ludzi niewiele , wiecej już jest gołebi.

SONY DSC   SONY DSC

Przy ratuszu fontanna.

SONY DSC 

Tuż za ratuszem na wprost słodko różowej kamieniczki VETULILO . No proszę , nikt nie ukradł i ich nie zniszczył. Ach , te stereotypy.

SONY DSC

Na rynku w fasadzie kamienicy czy kościoła. Zgodnie Cerkiew , biuro podróży i sklep , nikomu to nie wadzi i nie obraża uczuć jak u nas . Luzik 🙂

SONY DSC    SONY DSC

Głodny trochę zaglądam do kolejnych małych restauracyjek Iwonka po porannych przygodach jakoś nie ma ochoty na posiłek . Sam nie mam ochoty na wytworny obiad a i Iwonce byłoby przykro tak patrzeć jak się zażeram jakimiś rarytasami. Niestety wszystkie małe knajpki to albo pizza, albo spaghetii albo jakiś kebab lub inny wynalazek. Jednak w samym rynku , tuz przy wspomnianej cerkwii w eleganckiej kamienicy widzę znajome trzy literki. Od zawsze mówię sobie , że lepiej nie i mimo iż bez trudu i żalu odmówię sobie Maca albo Burger Kinga , to zapach KFC prędzej czy później złamie moją wolę i nosem wciągnę kilka skrzydełek. Chociaż tuż obok znajduje się super restauracja i nie mamy dobrych doświadczeń z wizyt w rumuńskich KFC , kończę jak zwykle. Trzeba uważać bo niby wszystko to samo, ale kurki tu inne , takie wychudzone , skrzydełka jak od wróbli. Pani w kasie tak się po angielsku zakręciła ,że w pewnym momencie dostawaliśmy różne nie zamawiane rzeczy , a to tego za dużo , a tego za mało . Koniec końców jakoś zapchałem  lekki głód. Od razu po wyjściu weszliśmy do sąsiedniej kamienicy , w której główne wejście prowadziło do cerkwi.

SONY DSC   SONY DSC     SONY DSC

Za drzwiami , idąc długą bramą doszliśmy do  małego podwórka

 

SONY DSC

gdzie stało to coś w czym się stawia świece

IMG_4122     IMG_4121

. Palące się świece , kwiaty na ścianach wizerunki świętych i inne malowidła

SONY DSC    SONY DSC

z boku drewniane wrota , którymi już  bezpośrednio wchodziło się do środka.

IMG_4120   SONY DSC

W środku pusto i skromnie ale kolorowo. Oglądamy malowidła, Obrazy , Ikony, różne artefakty , proporce i inne dewocjonalia. W górze wielki żyrandol.

IMG_4113    IMG_4106

Na końcu wspaniały Ikonostas .

IMG_4105     IMG_4099

Mogę spokojnie coś pstryknąć . Zupełny luz , o czym świadczy pozostawione żelazko na stole do prasowania. Życie.

IMG_4111

 

Wychodzimy . Na wprost nas wielka stara studnia , osłonięta kratą kutą z żelaza .

SONY DSC   SONY DSC

Ruszamy na spacer dookoła rynku. Obchodzimy dookoła. Pięknie wyglądają kolorowe kamieniczki w bocznych uliczkach. Szczególnie jedna prowadząca do stacji kolejki linowej na………….. .

SONY DSC

Kolejkę sobie darujemy bo jeszcze dzisiaj Sinaja przed nami , zresztą widzieliśmy już panoramkę z drugiej strony Wracając do kamieniczek, we wszystkich mieszkają ludzie . Bezcenne. Te na głównej , pomimo , że w ……. każdej mieści się sklep lub dwa z kolorowymi ale prostymi neonami i reklamami też nic nie tracą swojego uroku. Jednym słowem okazuje się , że można mieć starówkę bez dziesiątek reklam , bilboardów  , nieprzesłoniętą banerami zasłaniającymi niemalże wszystko.

SONY DSC

Idziemy w stronę bulwaru . Iwonka ostro posuwa do przodu , a ja beztrosko zaglądam do kolejnych bram licząc , że jakoś uda mi się skrócić drogę do auta prze z szkołę. Za każdą długi wjazd , żadnych podwórek , z jednej strony tylna ściana  kamienic z sąsiedztwa, z drugiej wejścia , okna , rzadziej balkoniki. O dziwo parkują tu samochody i jeszcze do tego zmyślne daszki .

SONY DSC

Uroki mieszkania na starym mieście . Przecież te domy mają ileś set lat. Przechodzimy, obok kamienicy , przez której przeszkloną przyciemniona lustrzaną witrynę niewiele widać , a raczej nic nie widać . Za to doskonale przeciwna stronę ulicy. Iwonka nawet się nie zatrzymuje . Ja , stop. Coś mnie tknęło.

SONY DSC

Zaglądam przez lustro i nic, jakieś kontury ,ale znajome. Mimo iż byłem po papu to aż mi się oczy zaświeciły jak zajrzałem do środka. Iwonki już nie było. Po kilku dniach turystycznego odżywiania się zajrzałem do środka sklepu w którym w kilkumetrowej oświetlonej witrynie leżały wędliny i mięsa w oszałamiającej obfitości , kolorach i rodzajach. Salami , słoniny , wędzonki, pasztety  suszone kiełbasy i tona wszelkich odmian czerwonego mięska . Mało nie upadłem z wrażenia. Coś dla mnie , samo mięcho , pycha. Niestety Iwonka już zniknęła gdzieś z przodu. Co było robić, wyszedłem. Bardzo chciałem zrobić zdjęcie , nijak jednak nie mogłem się przełamać , żeby tak robić fotkę żarcia . Jakbym gdzieś z buszu przyjechał i całe życie ssał trawę. Mimo to przy wyjściu zatrzymałem się i markując rozmowę pstryknąłem z iPhona dwa strzały . Później niestety okazały się koszmarnie poruszone.

IMG_4125

Ale od czego technika . może coś z filmu makłowicza ??? Po powrocie okaże się , że szkoda . Przydałoby się ale nie powiem jeszcze do czego. Posuwam za Iwonką , a już wiem dlaczego tak gnała , czas w parkometrze się kończył. Zapomniałem. Trochę się spóźniliśmy ale nie było pokuty. Wyjechaliśmy na ten Brasowski skwer

SONY DSC

, nad tuż nad nami widniał zamek Brasov ale nie skusił nas , ani swoimi murami ani flaga ani niczym

SONY DSC

Dosyć na dzisiaj , chyba , że przespalibyśmy w Brasov ale Sinaia była ważniejsza. Objechaliśmy jeszcze raz to wszystko w kółko i ruszyliśmy w strone Sinai.  Nie było późno , ani daleko. Wyjechałem jeszcze z miasta uwieczniając reklamę , że „Dupa plata,si rasplata” i miejscowy trolejbus.

 

SONY DSC    SONY DSC

absurdalne oznakowanie,  czyli głupoty do mojej kolekcji idiotycznych znaków i zamieniłem się z małżonką . Bardzo spodobało mi się to wożenie mnie przez Iwonkę. I  koniec .

Obudziłem się gdzieś w Sinai.

Mieliśmy tu być już kilka razy , a jeszcze bardziej nakręcili nas znajomi wybierając się tu na urlop. Czyli coś musi być w tej Sinai.  Zasięgnąłem więc wcześniej języka.

Okazało się , że Sinaia znana jest już od dawna. Jeszcze w siedemnastym wieku było tu leśne pustkowie , dopiero na przełomie 17 i 18 wieku hospodar Mihai Cantacuzino ufundował na miejscu pustelni klasztor. Nadał mu nazwę Sinaia , nawiązującą do podobnej pustelni na górze Synaj skąd przywieziono kamień węgielny pod budowę tutejszego monastyru. W  dziewiętnastym wieku na dziedzińcu starego klasztoru wybudowano cerkiew. Swoją obecną popularność Sinaia zawdzięcza królowi Karolowi , który zasiadł na tronie zjednoczonego kraju w 1881 . Urzeczony widokiem cichej leśnej wiosku u stóp skalistych , ośnieżonych szczytów postanowił wybudować tu swą letnią rezydencję . Niebywałej urody pałac zwany Peles powstał po dziewięciu latach budowy w roku 1875 

Pałac Otwarcie

  Od tej pory wioska była bardzo znana i przyjeżdżali do niej na wypoczynek  rumuńscy arystokraci. Tuż obok powstał równie piękny Pałac Pelisor wybudowany dla ….. bratanka Ferdynanda. A jeszcze odrobinę wyżej Pałac Foisor, który został ukończony przed Pałacem Pelez przez co stał sie na jakis czas domem królewskiej pary. Pod koniec dziewiętnastego wieku przeprowadzono przez dolinę Prahovy linię kolejową. Połączyła ona Sinaię z resztą kraju, ale przede wszystkim z Bukaresztem .

    SONY DSC

Zmieniło to charakter spokojnej dotąd miejscowości. Na  zboczach i w dolinkach zaczęły pojawiać się wille i pensjonaty. Bogaci mieszkańcy Bukaresztu sprowadzali najlepszych architektów, którzy obficie korzystali z zagranicznych wzorów. Cicha, spokojna wioska zamieniła się w ekskluzywny , modny kurort , pełen eleganckich hoteli , ekskluzywnych pensjonatów i lokali rozrywkowych jakich nie powstydziłyby się zachodnio – europejskie kraje.

Po II wojnie stare wille i prywatne pensjonaty uległy zniszczeniu jak w innych krajach wschodniego bloku, ale Sinaia oparła się całkowitej degradacji. Władza rumuńska doceniła walory tego miejsca i wybudowała kilka nowoczesnych hoteli , poliklinikę , ośrodki wczasowe. Rozbudowano też infrastrukturę sportową i turystyczną, budując nowe wyciągi i kolej linową, gondolkę nawet.

 A więc , podniosłem oczy i zobaczyłem przed sobą jakieś roboty na drodze czy remont . W każdym bądź razie zakaz wjazdu. Uliczka mała , wąska , zielono po prawej , zielono po lewej. Między drzewami różne wille i pensjonaty , jedne starsze inne nowsze. Jakościowo mocno przemieszane . Niektóre super nowe, ekskluzywne, ale między nimi nie mniej zrujnowanych odrapańców. Jakiś hotel z czasów Caucescu. Zaraz za nim kolejny zupełnie inny.

SONY DSC  SONY DSC

Doszedłem do siebie i pytam żonę co się dzieje. Mówi , że dojechała do Sinai i z głównej drogi skręciła zgodnie ze znakiem do centrum a tu nagle to…  Rozejrzałem się i co ? wracamy. Ulica , a raczej bulwar wygląda na główny. Dookoła kilka dużych hoteli w różnym stanie, kilka restauracji i kawiarenek. Ludzi sporo.

Wszędzie typowe stragany i sporo drewnianych budek , z odpustowym chłamem , zupełnie jak w Sianorzętach 🙂

Sinaia położona jest na zboczach wysokich gór tuż obok drogi i wspomnianej wcześniej linii kolejowej . Jest tutaj, dawniej bardzo elegancki dworzec , teraz niestety w kolorze smutno szarym. Architektonicznie bez zarzutu , prawdziwie rumuński. Przejechaliśmy obok niego tak jakby do drugiego wjazdu i dalej znów do góry. Pokręciliśmy się trochę po serpentynkach. Dookoła mnóstwo pensjonatów , ale rozrzuconych na chybił trafił .

SONY DSC

Dużo ośrodków wypoczynkowych , w elegackich odremontowanych stuletnich budynkach.

SONY DSC

Sinaia to takie Rumuńskie Zakopane , a raczej Krynica. Wszędzie drzewa , drewniane wille , spacerujący ludzie. Sielanka , nikt się nie śpieszy.

Mieliśmy jako takie pojecie jak tu jest , czego się spodziewać i co trzeba zobaczyć . Tym bardziej , że to już nasza kolejna przymiarka do tej miejscowości. Mnie tam chodzenie po górskich uliczkach między pensjonatami i hotelami akurat mało obchodziło . Zarówno dla mnie , jak też dla Iwonki liczył się tylko Pałac Peles. Po objechaniu głównej części miasteczka ruszyliśmy w jego górne rejony. Okazało się , że główny bulwar jest tak naprawdę jedyną ulicą po której nie trzeba się wspinać. Niestety reszta uliczek pokręcona niemiłosiernie , raz stromo w górę , raz ostro w dół . To nie dla mnie , nie za bardzo lubię wchodzić pod górę, zarżnąłbym się tutaj. Na szczęście jest tu też cała masa małych restauracyjek gdzie można złapać oddech i odpowiednio się wzmocnić przed dalszym spacerem. Na zalesionych zboczach między tymi wszyskimi uliczkami dosyć dowolnie porozrzucane dziesiątki willi i malutkich hotelików. Fajnie, wszędzie wielkie drzewa, drewniane mostki , strumyki, kamienne schodki skracające drogę. Szukamy drogi do pałacu, wychodzi na to , że musimy wrócić na główną drogę i spróbować jednak z drugiej strony miasteczka. Znowu wyjazd na główna drogę , z jednej strony czuwa policjant groźnie wypatrując ofiary. Przy wyjeździe drugi, stoi i czeka , nie wiadomo czy zaatakuje, czy pomoże przy włączeniu się do ruchu ? Na szczęście to drugie. Kolejny raz przejeżdżamy koło dworca .

SONY DSC  SONY DSC

Dojeżdżam do małej krzyżówki a raczej placyku . Po prawej brama do parku i głównego monastyru w Sinai , po lewej ten sam bulwar co z drugiej strony tyle , że przecięty przez roboty drogowe . Widać idzie ku lepszemu, właśnie kładziona jest kostka. Widać robi się tu sporo aby przywrócić miasteczku dawny blask. Z bulwaru droga na Cotę , zaś na wprost zielona parkowa aleja z wielkimi drzewami nad głową , prowadząca do pałacu. Już chciałem zaparkować jak inni ale czujnie zauważyłem brak znaku zakazu wjazdu. Droga z kostki i z omszałym wysokim murkiem na całej długości.

 

Prawie nie miałem sumienia na nią wjechać, ale zaryzykowałem. No i dobrze, bo można było spokojnie podjechać pod górę jeszcze kilkaset metrów do kolejnego parkingu . Przyznam ,że nie było to bez znaczenia tym bardziej po pięciu dniach w podróży. Zaparkowaliśmy i żwawym krokiem ruszyliśmy do pałacu. Kolejne kilkaset metrów i widać polanę .

SONY DSC

Jeszcze wyżej na wzgórzu przepiękny pałac . Coś wspaniałego . Prawdziwa perła.

SONY DSC    SONY DSC   SONY DSC

Wiedzieliśmy mniej więcej czego oczekiwać, widzieliśmy zdjęcia,  ale i tak mnie zatkało. Zrobiliśmy sobie kilka fotek przy wejściowej bramie i jazda na górę . Ludzi wkoło sporo co kilkanaście metrów ktoś się wspina , ktoś właśnie wraca. Mijamy po lewej stronie Pałac Pelisor

SONY DSC    SONY DSC

i po minucie jesteśmy przy bramce od Peles. Stoi przy niej dwóch żołnierzy i …..oznajmia nam , że wstęp do pałacu do 16.00 . Byłem gotowy gościa stuknąć, bo było cztery minuty po .

Od razu pomyślałem „ …  cztery minuty cię zbawi , ty biurokrato ty ,  oj poprzewracało wam się w głowach , poprzewracało …..”  Jeszcze tu wrócimy , no, no.  Mocno zawiedzeni ruszyliśmy do oddalonego tylko chwilę drogi Pałacu Pelisor. Obejrzeliśmy go z wierzchu , pospacerowaliśmy między jego pałacowymi budynkami,

SONY DSC    SONY DSC

a jest ich tam sporo i wszystkie w tym samym stylu.

SONY DSC  

 

SONY DSC SONY DSC  SONY DSC

 

Z daleka widać było pałacowa wieżę wystającą z zieleni drzew.

 

SONY DSC SONY DSC

Weszliśmy na kawę i sernik czy coś podobnego.

SONY DSC    SONY DSC

Przyszła kelnerka , taka z łachy . Kompletnie jej wisiało czy coś kupimy czy nie . Smutne to było i niezadowolone, zdecydowanie przeszkadzaliśmy jej i jej koleżankom w pracy. Tak fajnie się im gadało . Najgorsze było to nastawienie, ale tak jest prawie w każdej miejscowości turystycznej . Przynajmniej w Polsce. Ja tu sobie jeżdżę , odpoczywam, nic nie robię , ciasteczka zajadam i piję kawkę a ona biedna musi w tym czasie pracować . Jakie to niesprawiedliwe. Wyszliśmy przez bramę

SONY DSC   SONY DSC

Nie śpiesząc się zeszliśmy do pierwszej bramki. Zrobiliśmy kolejnych kilka fotek .

SONY DSC SONY DSC

Dołożyłem do tego rumuńskich kosynierów.

SONY DSC

Chodził sobie chłop i kosił aż nagle pojawił się jakiś inżynierek . Śmieszne to było . Chodził teraz pan kierownik po trawiastej łące i palcem pokazywał takiemu rumuńskiemu Jankowi gdzie ma jeszcze machnąć kosą . Janek zaciągał i czekał co dalej pan kierownik wymyśli. Grunt to dobra organizacja pracy. Bez wahania zaproponowałem Iwonce , że po małych modyfikacjach trasy , możemy bez najmniejszego problemu przyjechać tu w dzień w drodze powrotnej  i na tym stanęło ! Sprawdziliśmy dokładnie dni i godziny zwiedzania pałacu

SONY DSC

 

Napawaliśmy się jeszcze przez chwilę widokiem wspaniałej budowli

SONY DSC SONY DSC

 machnęliśmy na odchodne Karolowi

SONY DSC

i z mocnym postanowieniem , że wkrótce tu wrócimy ruszyliśmy w nieliczne stragany .Pooglądaliśmy jak zwykle grafiki i reprodukcje. Okazało się , że pani poliglotka z Bran świetnie nas w nie wyposażyła, bo znowu okazało się , że dzięki niej prawie wszystkie już mamy na tych podwójnych i to za pół ceny. Bez pośpiechu udaliśmy się do samochodu . Przelecieliśmy jeszcze przez sklep z rękodziełem i pomału zjechaliśmy do Sinai. Objechaliśmy jeszcze raz główny bulwar z tej strony pełen straganów z pierdołami i ludowymi wyrobami , zupełnie takich samych  jak w Sianorzętach  Zjechałem Az do dworca. Ostożnie ominąłem policjanta i dolina Prahovy ruszyłem w stronę Ploeszti i Bukaresztu.Za nami zostało jedno z najładniejszych miejsc w Rumunii.

Po kilku kilometrach  w jednej z kolorowych wiosek zamieniliśmy się po raz kolejny . Nigdy tak nie robiłem zwykle jechałem od początku do końca a teraz tak mi się spodobało , że wykorzystywałem każdą chwilę , żeby przespać . Tym bardziej , że postanowiliśmy jechać nad samo morze do Konstancy. Niby nie daleko , stówka do Bukaresztu i dwieście autostradą , . Co prawda jest sporo krótsza droga ale możliwość jazdy autostrada większość trasy była zbyt kusząca. Zdrzemnąłem się i tak dojechaliśmy prawie do Ploeszti.

 

Chciałem się tylko obudzić przy kiwonkach co mi się zreszta udało . Poprosiłem żonę żeby się zatrzymała , wziąłem aparat a tu  …….. nagle leci do mnie jakiś dureń i coś krzyczy , że nie wolno robić zdjęć . Chyba go pogięło pomyślałem , teraz w epoce gdy z satelity można określić co jest napisane na gazecie na która akurat sika, a on nie pozwala mi zrobić zdjęcia urządzenia , które stoi od stu lat w szczerym polu , niczym nie ogrodzone i …. w ogóle. Olałem go , pstryknąłem trzy fotki

SONY DSC SONY DSC  SONY DSC

i patrząc z politowaniem jak się oddala ruszyliśmy dalej. Gość się widać poczuł ….. „ ja tu jestem kierownikiem tej szatni i co mi pan zrobi ? ” . Popatrzyłem jeszcze na płonący komin rafinerii w Ploeszti i usnąłem.

SONY DSC

 

Długo to nie trwało bo po niecałej godzinie Iwonka wjechała na ten ich rozp…..adnięty ring dookoła Bukaresztu i spanie siłą rzeczy się skończyło . Ring co roku w gorszym stanie za to coraz bardziej zatłoczony. Szczęście , że było już późno to i ciężarówek było mniej. Nawierzchnia tragiczna , jedna wielka koleina. I tak sobie objechaliśmy zachodnią część stolicy Rumunii. Po chwili Iwonka śmigała już autostradą . Pospałem jeszcze z osiemdziesiąt kilometrów i ponownie się zamieniliśmy gdyż droga prosta jak drut , monotonna strasznie , Iwonka zmęczona do tego w przeciwieństwie do mnie nie lubi jeździć w nocy. Teraz role się odwróciły. Żeby się rozbudzić przycisnąłem nieco. Droga absolutnie wspaniała, równiutka , odmalowana , wszędzie przysłony oddzielające obydwa pasy ruchu, żadnych idiotycznych paneli jak u nas. Nikogo z przodu , nikogo z tyłu . Tak sobie jechałem po kilka kilometrów nie wymijając nawet samochodów z naprzeciwka. Jak Kowalski ze „znikajacego punktu”

IMG_4166

W ten sposób już po półgodzinie wpadłem nad rozlewiska Dunaju tzw. Balta Lalomitei . To mokradła , coś w rodzaju długiej na prawie sto kilometrów i szerokiej miejscami nawet do 12 km łachy utworzonej między nowym a starym korytem Dunaju. Kiedyś było wyspą, pełną bagien i jeziorek , w latach sześćdziesiątych zostało częściowo osuszone pod uprawy rolne. W 2006 roku zalano je ponownie , w chwili obecnej przypomina małe wyspy. Niestety w nocy tego nie zobaczyliśmy , szkoda. Śmignęliśmy przez jeden most , drugi . Śmignęliśmy przez jeden  most , drugi . Cernavoda – Fitesti . Zapłaciłem jakieś grosze za autostradę ( chyba ) i dalej do Konstancy. Jadąc kolejnym mostem podziwiałem w dole wielki port na Dunaju. W nocy , bardzo mocno oświetlony wraz z okolicznymi zakładami i terenami przemysłowymi wyglądał imponująco. Tu zaczyna się kanał łaczący Dunaj z Morzem Czarnym omijajacy Deltę i znacznie skracający drogę statkom. Po kilkunastu minutach zauważyłem znak . W prawo Mangalia w lewo Mamaia a na wprost port w Constancy 1 km i … koniec drogi , zaczyna się port. Trzeba było się szybko decydować bo autostrada właśnie się rozjeżdżała na prawo i lewo a przede mną była już tylko masa migających świateł i ciemność , znaczy się morze.

Wybrałem port , po chwili był zjazd, jakieś małe rondo i miejska dwupasmówka do Constancy. Tuż za rondem  przywitał mnie postawiony  na ziemi  oświetlony statek z napisem  Constanca. Koniecznie chciałem go uwiecznić ale nie było się gdzie zatrzymać . Toczę się powolutku bo jedzie ktoś z tyłu . Omija mnie więc zatrzymuję się na chwilę i próbuję . Niestety nie mam szans, jadę jeszcze kawałek i robię nawrotkę do ronda. Próbuję po raz kolejny ale skąd , podjeżdża coś z tyłu wiec nie ryzykuję i powoli jadę w stronę centrum . Dwieście metrów i widzę zjazd do Makro czy czegoś takiego . Północ prawie , wiec pusto , zjeżdżam w uliczkę do marketu i zatrzymuję się , żeby rzucić okiem na mapy w i navi w iPhonie . Po chwili zatrzymuje się za mną w pewnym oddaleniu  Audi i ewidentnie obserwuje co robię . Czuję się niepewnie , łobuzy , tajniacy, mafia , cholera wie. Gaszę krótkie światła , Audi też . No ładnie. Myślę co robić ? Wolałbym nie mieć do czynienia z nikim takim a tym bardziej w tak odludnym miejscu. Budzę  Iwonkę i mówię co się dzieje. Zapalam światła i z wolna ruszam w stronę centrum , po kilkuset metrach mam przed sobą malutką  stację benzynową . Mały sklepik i cztery dystrybutory . Zatrzymuję się .przy dystrybutorze.. Już po chwili podjeżdża to samo Audi, teraz już wiem , że jest czerwone. Ustawia się do sąsiedniego ale za kimś. No to mam cię. Tu już czuję się trochę pewniej. Podjeżdżam pod dystrybutor . W Audi siedzi jakiś młody mężczyzna w skórze, nie wygląda dobrze, nie wysiada z wozu ale chyba jest tu znany takie odnoszę wrażenie. Tankuję szybko i płacę, ale nie śpieszę się,  czekam . Podchodzę do samochodu , szyby , olej itd. Podjeżdża pod drugi dystrybutor . czekam aż zacznie, dalej się kręcę przy Toyce. Wreszcie podchodzi obsługa i zaczyna tankować, czekam jeszcze chwilę i  żegnaj blady Jasiu . Szybko odjeżdżamy w stronę centrum . Dla pewności objeżdżam pod spodem jakiś wiadukt wyjeżdżam w odwrotnym kierunku , mijam stację z naprzeciwka . Audi już nie ma , na pewno gna gdzieś za mną w stronę Mamai. Czekam jeszcze chwilę jeszcze raz zawracam i wjeżdżam do centrum. Czas znaleźć jakiś nocleg. Patrzę, jest  hotel , próba  i  cena 100 € . Przesada. Na kilka godzin , nie ma sensu. Widzę kolejny , całkiem do rzeczy , cenka 40 € , no to rozumiem ale miejsc zero. Szkoda,  próbuję dalej .  Kolejne hotele i to samo albo powyżej stówki albo brak miejsc. Nie panikujemy gdyż od pewnego momentu dwupasmowa ulica biegnie dokładnie wzdłuż wybrzeża może dwieście metrów od brzegu. Dzięki temu praktycznie każdy blok , ( takie 4-6 piętrowe nowe, nie budowane za komuny ) czy budynek okazuje się hotelem . Ceny wysokie. Po drugiej stronie ulicy praktycznie na każdym domu tabliczka „wolne pokoje”  cena 30 – 40 € – pasuje ale …. jedziemy dalej. Mijamy kolejne hotele , retauracje , eksluzywne kolorowe dyskoteki i kluby.  Nie widzimy tego, ale łatwo się domyślić , że za nimi jest już tylko plaża i morze. Prawie nie wiadomo kiedy Konstanca przechodzi w Mamaję. Po prostu droga odchodzi trochę na północ i oddala się od brzegu . Kończa się bloki a zaczynają wille , pensjonaty i wypoczynkowe apartamentowce. Jedziemy w stronę Tulczy , zakładając , że z dala od zgiełku będzie taniej i łatwiej o nocleg. Pozory. Dwupasmówka się kończy , po lewej jedno i  dwupiętrowe hoteliki . Dosłownie jeden za drugim . Za nimi pustka , pewnie słone jezioro jak w Burgas , Pomorie czy innych podobnych miejscach. Ceny na reklamach 35 € , ale ciemno prawie w każdym , nawet nie ma z kim zagadać. Wreszcie trafiam ludzi idacych między budynki. W głębi hotelik , małe wejścia do pokoi , jest coś na kształt recepcji . Siedzi w niej kilku łebków i w coś tam gra pijąc kolorowe drinki . Pytam co i jak, chce 60 € a  jest tuż przed pierwszą . Wracam do samochodu Iwonka kręci przecząco głowa . Rzuca okiem na okolice i twierdzi , że już jej wszystko jedno.  Przejeżdżam na drugą stronę jezdni . Po tej stronie całe osiedle apartamentów, niektóre jeszcze niewykończone. Te gotowe ładnie wybielone . Niestety brak tu jakiejkolwiek infrastruktury, żadnej drogi , masakra . Trzeba mieć nawalone do głowy , żeby jechać na wczasy w takie miejsce , co z tego , że w środku wszystko ok ,  jak na zewnątrz stoją jeszcze betoniarki, walaja się cegły . Koszmar jakiś . Co prawda do plaży tylko dwieście metrów przez wyschnięte wysokie trawy, ale to jakieś nieporozumienie. No i te całkiem porządne samochody stojące w tym pyle. Mimo to wjeżdżam w jedną z takich niby to uliczek. Z duszą na ramieniu , że coś urwę ale powolutku posuwam się w stronę kilku białych willi. Osiedle zostawiam z boku. Wille białe , oświetlone ,  nigdzie żywego ducha. No tak przecież u nich już jest godzinę później.  Rozpierducha na zewnątrz, ale poza ogrodzeniem, w środku chyba ok. Droga się kończy, zawracam , widzę , że do jednej podjechał mały dostawczy blaszak. Znaczy, ktoś nie śpi. Podszedłem do furtki zaglądam a tam , no nie, ludzie !!!  palmy , jakuzi , jedno drugie, baseny różnych kształtów z błękitną wodą, na różnych poziomach , fontanny. Prawie mnie zatkało . Z wierzchu taki lichutki domek za białym murem . Wiocha totalna dookoła. Kurz , pustynia , popierdowo a tu Tadż Mahal prawie. No szok.  Nie daję za wygraną , czekam na kogoś z recepcji może właściciela. Nagle podchodzi do mnie gość , czarny . Za to w nieskazitelnie białych łachach, kudłaty, białe ślepia na czarnej gębie , dokładnie jak nastoletni Michel Jackson , taki sam . Wywalając na wierzch calusieńki biały garnitur mówi głosem dziecka  „ No places” . Jeszcze jeden uśmiech i o mało nie parsknąłem śmiechem . Matko , gdzie ja jestem pomyślałem . Wróciłem zdumiony do Iwonki . Była już prawie druga, u nich trzecia więc szukanie noclegu nie miało już sensu. Od plaży dzieliło nas może dwieście metrów trzcin czy wysokich traw. Bez problemu dojechałem do plaży. Iwonka od razu w kimono, w zasadzie to cały czas spała a ja wyluzowany zacząłem się kręcić . Spać mi się nie chciało , przecież spałem pół drogi.

 Najpierw podjechałem do czynnej jeszcze knajpki gdzie odbywało się jakieś żałosne karaoke . Wyszedł cieć , pokiwał głową że już po balu , wiec odjechałem kilkaset metrów od tej budy i zaparkowałem przodem do małej wydmy. Zdjąłem sandałki , wyciągnąłem butlę Stock’a i tak pociągając sobie z rurki, oglądałem gwiaździste niebo i światła portu w Mamai . Z oddali patrzyły na mnie wielkie kocie oczy. 

SONY DSC SONY DSC

Już miałem iść do wody kiedy usłyszałem jakiś hałas. Nie wiedziałem co się dzieje .

IMG_4171 IMG_4175

Wyglądam za wydmę a tam rzadko spotykana scenka . Cztery pojazdy , ciężarówka , dwie różnego rodzaju koparki i jeszcze jedna do trałowania brzegu. Posuwają się wzdłuż brzegu , jedna w wodzie , druga tuż nad nią . Spychają piasek z różnymi drobiazgami na kupę a ta specjalna bierze to wszystko do góry czeka aż woda odcieknie i jak przez sito zwala ten cały szuwaks na ciężarówkę . Przyglądałem się tej operacji z pół godziny . Nawet próbowałem robić zdjęcia ale nic po ciemaku nie wyszło no może te rozmyte światła ciężarówki. 

IMG_4181 IMG_4184

Wcześniej miałem iść do wody. ale jak połaziłem trochę między tymi maszynami i zobaczyłem jak zjeździły całą plaże to mi się odechciało . Co prawda rano pierwsze fale wyrównają to wszystko, ale na razie jak na budowie. Siedzę sobie, muzyczka gra, koniaczek rozgrzewa . Wyjąłem nową lornetkę i oglądam okolicę , widać przez nią więcej niż naprawdę, taka jest, skubana. Słyszę głosy , to ostatnia trójka opuszcza lokal i z niemałym trudem usiłuje wrócić do domu. Małolaty jakieś szczególnie dwie dziewczyny. Marudzą coś , dziewczyny dobrze wcięte. W końcu udaje im się zniknąć w wysokiej dwumetrowej trawie. Pewnie jest tam jakaś ścieżka do tego niedokończonego osiedla bo nawet jest tam kilka latarni. Z tego miejsca to tylko morze trzcin. Po chwili turla się wzdłuż plaży coś na dwóch światłach . Powoli i równo, jak nic policja . Nie mylę się. Chowam flaszkę, kluczyki ze stacyjki i wyłażę z samochodu , że niby coś tu robię . Kręcę się bez celu, grzebie coś w IPhonie. Przygladają nam się uważnie, ale jadą dalej. Widzę ich jeszcze przez jakieś czterysta metrów jak jadą wzdłuż plazy po czym zawracają i gaszą światła . Nie wiem co robią, ale nie docenili mnie a raczej mojej nowej lornetki. Wygrzebałem ich z ciemności. Chyba nie mieli złych zamiarów, pewnie chcieli połaczyć przyjemne z pożytecznym, bo wydaje mi się , że maja w śodku jakąś damę , może nawet dwie. Postali z piętnaście minut i tak z niczego wjechali w te trzciny . Nawet nie wiem gdzie zniknęli, ale już ich więcej nie widziałem . A może w ogóle nie znikali tylko gdzieś tam byli do rana ? 🙂  W końcu tak po czwartej zmknąłem w końcu samochód i przysnąłem .

Obudziłem się o świcie. Wysiadłem trochę połamany i spojrzałem w stronę morza . Plaża pusta , kilka mew i koniec. Słonko dopiero wzeszło i świeci bardzo ale to bardzo jasno. Chmurki żadnej. Woda jak stół , ani drgnie. Po prostu cudownie.

  SONY DSC   SONY DSC 

Mówi się , że Mamaia to rumuńska Copacabana. No fakt, plaży jest podobno 8 km z nieco łukowatym brzegiem , tak , że wszystko dookoła świetnie widać. Sama plaża trochę zjechana przez te koparki, ale za to bez żadnych śmieci, kamieni, patyków czy wodorostów. Myślałem, że pierwsze poranne wyrównają to wszystko, ale na razie woda póki co stoi. Namawiam Iwonkę na poranną kąpiel, z początku niechętnie, ale w końcu przychodzi nad wodę . Wschód słońca jak marzenie.

SONY DSC  SONY DSC 

Wchodzę do morza burząc jego gładką powierzchnię. Idę i idę , pod nogami pofałdowany drobny piaseczek, oddalam się coraz bardziej a wody ledwo po kolana. Jak nad Balatonem . Po prostu raj dla dzieci.

 

SONY DSC

Na czystym dnie od czasu do czasu widać  jakiś kamień , schylam się i …. . No proszę to ślimaki i to te typowe dla Morza Czarnego, będące ozdobą prawie każdej pamiątki . Wymarzony łup każdego początkującego nurka, mówię oczywiście o tych amatorach w maskach z rurką. Kiedyś sam jeszcze jako nastolatek wielokrotnie nurkowałem tu na skałkach wyposażony w maskę ze składnicy harcerskiej i prymitywne, czarne, niemiłosiernie cisnące płetwy. Skutek był taki sobie, od czasu do czasu coś wyłowiłem, ale najczęściej ślimak nie dawał się oderwać od skały. Co prawda miały szarą lakę w środku zamiast koralowej ale może to dlatego , że żyły na  piaszczystej plaży, a nie na podwodnych skałach. Ostatnimi czasy udawało nam się znajdować sporo tych muszli między kamieniami na plaży w Emonie. A tu proszę bardzo, co dwa trzy kroki średnia sztuka. Zacząłem je szybko zbierać i pakować gdzie się da 🙂 Ledwo utrzymałem kąpielówki wychodząc z wody, wzbudzając swoim wyglądem śmiech Iwonki. Wróciłem i ….. znalazłem może jeszcze ze dwa . Sprytki. Słysząc, że ktoś chodzi momentalnie się pozakopywały. No cóż pokąpałem się trochę , zrobiłem parę ładnych zdjęć , szczególnie tych z mewami .

SONY DSC SONY DSC

W tak spokojnej wodzie pojawiły sie na chwilę małe meduzy. Zaraz znikną jak tylko plażowicze wejdą do wody. Kiedyś patrzyłem jak to robią . W miarę swoich mozliwości , powolutku odpływają na głęboką wodę , ale o dziwo nie trwa to długo.

SONY DSC   SONY DSC

Rozprostowaliśmy kości i trochę świeżsi i przebrani opuściliśmy nasz hotel pod gwiazdami. Plaża, piękna .

SONY DSC

SONY DSC

ale nie chciałbym za nic nie chciałbym spędzić urlopu w tych blokach z najbliższego osiedla. No chyba , że lubiłbym cały dzień leżeć plackiem, w największym skwarze, naoliwiony jak kurczak z rożna.

Po „ koniaczku” nie zdecydowałem sie na prowadzenie. Iwonka z wolna ruszyła po wybojach . Przejechała szczęśliwie przez to nieszczęsne „ super  exlusive ” osiedle. W dzień wyglądało podobnie jak w nocy tylko ilość domów znacznie wzrosła. Gdyby teren był zagospodarowany i jakoś ogarnięte dojścia i dojazdy do plaży to dałoby się tu przeżyć. Wyjechaliśmy na asfalt i nieśpiesznie dalej w stronę Constancy . Po kilkuset metrach zakupiliśmy duże , dmuchane koło do kąpieli. Małżonka pływa, ale w kole to co innego. Koło , poważna sprawa z uchwytami itp. Na pewno się przyda , szczególnie na spokojne morze z mała falą . Osobiście wolę materac. Kładę się na nim, łapię najdalszą bojkę i bujany przez małe fale śpię jak dziecko w jadącym samochodzie.

Dojeżdżamy do osiedla apartamentowców

SONY DSC

dla wtajemniczonych „ małe Skorosze”,  dramat jakiś .

SONY DSC    SONY DSC

Co z tego że aneksy i apartamenty na pewno nieźle wyposażone jak mieszkania w bloku . Niczym się to nie rózni od bloków w mieście, ale jak ktoś marzył całe życie o takim M -2 lub M3 to będzie czuł się jak w raju. Solniczkę  można spokojnie przerzucać sobie miedzy balkonami dwóch sąsiadujących ze sobą budynków. I do tego ta zamknięta brama

.SONY DSC

Ładne i tragiczne, zrobiłem kilka fotek dla porównania z innymi miejscami.

SONY DSC

Kilkaset metrów dalej było kolejne „osiedle na plaży ” nawet wjechałem zobaczyć jak im sie tu żyje.

Orient i egzotyka jak widać poniżej. 

SONY DSC   SONY DSC

Po paru chwilach przejechaliśmy przez pozostałości bramek, w których za czasów komuny policja strzegła kurortów przed pospólstwem. Takie same bramki stały w pieciu najważniejszych kurortach Bułgarii . Albena , Złote Piaski , Drużba , Słoneczny Brzeg a nawet Primorsko było strefą zamknietą, ale i na Słowacji teren Tatr Smokowec – Łomnica był niedostępny dla szarego człowieka o czym się kiedyś przekonaliśmy na własnej skórze. Można było się tam dostać wyłącznie posiadając stosowne zezwolenie lub skierowanie na wczasy.

SONY DSC

 Na Constancę oczywiście nie mamy planu , tylko podstawowe informacje , kasyno , mauretańska latarnia morska, meczet. Z początku jadę głównąa aleją, tą samą co wcześniej w nocy . Tym razem morze po lewej stronie , zupełnie niedaleko . Mamaja niezauważalnie zmienia się Constancę .

Historia Konstancy sięga starożytności. W VI wieku p.n.e. Grecy założyli tu swoją kolonię Tomis, która w II w.n.e. była najważniejszym portem Morza Czarnego zwanego przez starożytnych Greków i  Rzymian Pontus Euxinus – czyli Morzem Gościnnym. Współczesna nazwa morza ma związek z występowaniem siarczków barwiących wodę na czarno oraz niską zawartością tlenu z powodu której głębiny są martwe.

Ja tam mam swoją teorię . Mianowicie , jako, że słońce zawsze zachodzi tu na lądzie to morze naprawdę robi się pod wieczór ciemne , wręcz czarne.

 Constanca to największy port Rumunii . Do tego połączony z Dunajem kanałem  omijającym Deltę , a tym samym znacznie skracającym szlak żeglowny. Dunaj w Rumunii ma aż 1200 km z czego cały jest żeglowny. Płyną tu barki i statki ze wszystkich krajów Europy przez które płynie, a jest ich aż siedem , więc ruch na rzece spory. Gdyby nie kanał delta dawno przestałaby pewnie istnieć. Przynajmniej w dzikiej formie. Zakładając, że tam gdzie morze, tam port i latarnia morska, po kilku skrzyżowaniach w ciemno skręciłem w kierunku morza. Wille i domy, ciasno dookoła . Wąska uliczka kończy się nagle urwiskiem, ale to idealne miejsce na rozpoznanie. W dole duża miejska plaża , tuż przed nią, coś na kształt małego falochronu.

SONY DSC

Dalej na południe plaże i bulwary. Za to na morzu bardzo piękna dla mnie niespodzianka . W dali kilka zacumowanych okrętów rumuńskiej floty , a może i NATO.

SONY DSC     SONY DSC

Z racji gorąca i pory przesłania je jak i cały widnokrąg ta nieszczęsna mgiełka UV . Ładnie, w szyku stoją większe i mniejsze jednostki. Mają w sobie coś z tajemniczości . Wyglądają w tej mgiełce jak skradające się cienie. Biorę lornetkę i napawam się tym widokiem . Zawsze miałem hopla na punkcie Lotnictwa i Marynarki Wojennej , szczególnie z czasów II wojny światowej, ale ten niecodzienny w końcu widok zupełnie mnie usatysfakcjonował. Całkiem daleko kotwiczył stary żaglowiec, ale ta mgła na niewiele pozwalała.

SONY DSC

 Przejrzałem też pozostałą okolicę szukając starego miasta, minaretu znanego meczetu , latarni czy samego kasyna położonego przecież nad samym morzem. Wszystko powoli się układało . Wiedzieliśmy już gdzie port , widać było coś co mogło być minaretem, ale z tej odległości bardziej przypominało małą budkę dla gołębi na dachu jednej z kamienic. Zresztą nawet przez lornetkę  z tej odległości trudno było rozpoznać szczegóły w morzu dachówek . Przynajmniej wiedzieliśmy już w którą stronę się kierować .

Teraz już bez problemu trafiamy na starówkę, a w zasadzie dzielnicę starych zaniedbanych kamieniczek. Jak w całej Rumunii kamieniczki są małe, absolutnie nie można kojarzyć ich z tymi z Warszawy , Paryża czy Budapesztu. Zwykle to dwu lub trzy piętrowe domy z balkonami, ale zupełnie niepozorne, za to pełne różnych wymyślnych secesyjnych ozdób, wieżyczek, itp. Po chwili jadę obok portu, czuję, że już blisko, że zaraz zobaczymy budynek kasyna. Nagle przed nami policja i żołnierze kierujący ruchem. Nakazują jechać gdzieś w bok, ale mimo wszystko w te okolice. Wszędzie mnóstwo marynarzy w galowych strojach. Sporo oficerów i to wysokiej rangi. Pogoda piękna więc mundury letnie, białe . Fajna sprawa. Parkuję w małej uliczce. Tuż obok wejście do klatki i bawiące się małe cygańskie dziecko . Nieswojo się poczułem .

SONY DSC

Uliczka jak na starej Pradze , żywego ducha nie widać i ten dzieciak ? W samochodzie cały dobytek , kamery , laptop , aparaty i sporo innych wartościowych rzeczy. Co było robić , niechlujnie jakby od niechcenia trzasnąłem drzwiami i tak zwyczajnie odeszliśmy, jakby w tym wozie nic nie było. Po kilkudziesięciu metrach skręciliśmy na malutkim skrzyżowaniu w stronę morza . Jeszcze czterdzieści może metrów i przed nami morze. Obok wielki nieskazitelnie biały budynek, coś jak hotel . Straszne tu zamieszanie, dużo się dzieje. Tuż obok mnóstwo kręcących się marynarzy. Jest orkiestra , jest też ładna pani marynarz , dyrygentka  albo cymbalistka, kto wie ?

SONY DSC

Musi, trafiliśmy na jakieś manewry, zjazd dowództwa Rumuńskiej Marynarki Wojennej czy coś podobnego. Później dowiedziałem się , że to faktycznie budynek dowództwa rumuńskiej marynarki wojennej. Zaraz po drugiej stronie tego budynku widać małą, stara, kamienną latarnię morską, to chyba to . Teleobiektyw robi swoje.

SONY DSC

Na razie jednak idziemy kawałek w inną stronę w kierunku morza . Na końcu uliczki w dole betonowy nadmorski bulwar , obok wejście do wspomnianego hotelu. Strzeliłem znienacka ze trzy fotki pilnującym wejścia marynarzom a po zejściu na bulwar reszcie ich kolegów.

SONY DSC

Każdy w nieskazitelnie białym mundurze . Stanęliśmy nad bulwarem spoglądając na ciągnącą się w lewą stronę po horyzont plażę Z tego miejsca nieźle widoczne wcześniej wspominane okręty. Po prawej bulwar z małym falochronem z widocznym za nim wielkim portem i stocznią. Bulwar zakręca w prawo wiec nie wiemy co dalej. Wracamy wię na górę do latarni. Podszedłem bliżej , do uzbrojonych w kałasze strażników i grzecznie pytam czy mogę im zrobić zdjęcie a jeden z nich , że absolutnie nie i już do końca nie spuszcza ze mnie wzroku. Jaki czujny , myślałby kto.  Szkoda synku , że nie wiesz , że już was dawno mam . Ha .

SONY DSC

Po raz kolejny mijamy rozmawiającą przez telefon „MARYNARKĘ”  jak z uporem forsuje takie nazewnictwo kilka feministek BRRRR !!!. To ci od Tirówek , myśliwek i innych głupot. Pani jak z „TOP GUN” , bez żartów , biały mundur , czarne okulary .  Kawałek dalej cała orkiestra , jest i wielebny , a jakże 🙂

SONY DSC

Idziemy wzdłuż ogrodzenia patrząc na przygotowania do imprezy. Już myśleliśmy , że czasy malowania trawy na zielono minęły a tu proszę . Dwie ciężarówki drzewek palmowych , yukk i dracen przygotowane do wystawienia . Postoją dwa dni i jazda z powrotem . Paranoja .

SONY DSC     SONY DSC

 Dochodzimy do latarni . Niestety kłopoty , cała banda tych marynarzy usiłuje podłączyć właśnie tutaj  jakieś anteny , sznureczki sobie porozwieszali i zadowoleni. Nic sobie z tego nie robiąc podchodzimy bliżej. Pstrykam parę fotek .

SONY DSC  SONY DSC

Latarnia miała być mauretańska a tabliczka na niej mówi , że jest genueńska , lepiej,  wenecka .

SONY DSC

Nieważne. Jest, stoi , ładna, kamienna z pokrytym patyną daszkiem . Spoglądamy w dół przez drzewa na bulwar, a tam nad samym morzem stoi sobie jak gdyby nigdy nic przepiękne kasyno. Z wolna schodzimy po schodkach. Siedzą jakieś małe znudzone majtki. Na galowo, ale ich chyba mało ten cały balet obchodzi i dotyczy , najchętniej pewnie by się urwali. Mijamy mały pomnik z tablicą upamiętniająca rumuńskich marynarzy i już jesteśmy przy kasynie.

SONY DSC    SONY DSC

W pierwszej chwili aż zatkało nas z wrażenia , w drugiej z rozczarowania, w trzeciej zachwyt powrócił. Budynek kasyna w opłakanym stanie , nie spodziewałem się,  myśleliśmy , że jest czynne a tu taki numer. Zaniedbane straszliwie. Mimo to widać piękno tego budynku. Po dłuższej chwili , na spokojnie , odkrywa się wszystkie szczegóły  i nic to , że całość zniszczona. Ale nawet te pozostawione na pastwę czasu poszczególne elementy nadają mu niesamowity urok .

SONY DSC SONY DSC

Wyobraźnia działa , łatwo sobie wyobrazić wyjątkowość tego miejsca . Do środka prowadzą otwarte drewniane drzwi i jest napis restauracja. Niestety, jest tabliczka , że nieczynne i jakiś dziadek pilnujący wejścia. Jedyni obecni bywalcy to mewy i gołębie ale o dziwo nawet nie jest specjalnie to wszystko ob…..e.  Piękne wzory, zawijasy , ozdoby. Wielkie okna zrobione z ogromnej ilości małych szybek. Aż niemożliwe , że coś takiego marnieje od wielu lat . To zakrawa na jakiś skandal , sami byśmy to kupili i  odrestaurowali. Na budynku tabliczka , Cassino 1905 , jakże musiało tu być wtedy wytwornie i elegancko .

SONY DSC   

Trudno opisywać piękno tej architektury . Ten budynek to prawdziwa perła. W latach świetności godny pałacu w Sinaji i innych miejsc w Europie . Na pewno był wizytówką  Constancy , zresztą nawet teraz całkowicie zniszczony nadal nią jest.

SONY DSC    SONY DSC

 Kawałek dalej solidny falochron chroniący przed falami port i stocznię, tuż za nim wielki wycieczkowiec , dalej żurawie i ogromne suwnice.

SONY DSC    SONY DSC

Tuz przy samym kasynie niski budynek akwarium . Od dziecka hoduję ryby w dużych akwariach więc chętnie zobaczę ciekawe okazy . Niestety wejście płatne , wcale nie mało . Sprawdzam więc najpierw czego mogę oczekiwać . Niestety cała wystawa to głównie zwyczajne gupiki, mieczyki i inne pospolite akwariowe rybki. Myślę , że wystawiłbym lepszą , tym bardziej mając takie warunki. Rezygnujmy i wracamy na górę .

Przechodzimy obok herbu miasta wraz ze stara nazwa Tomis. 

SONY DSC

Marynarze gdzieś zniknęli , pewnie ustawiają palmy w  hotelowym ogrodzie.

Na wprost nas odkopane ruiny

SONY DSC   SONY DSC

i duży prawosławny kościół Piotra i Pawła . Na nim złocone kopuły i krzyże. 

   SONY DSC

 Przed wejściem siedzi i odpoczywa zakonna siostra. Nagle ożywia się widząc popa. Zamieniają kilka słów i pop znika w środku cerkwii.

SONY DSC 

Panie przed wizytą w kościele.

SONY DSC

Przed wejściem do kościoła kolorowe freski, ale nie takie krzykliwe jak w monastyrach na północy.

SONY DSC SONY DSC

 

IMG_4198 IMG_4199  IMG_4197

 W środku ciemno , ludzi niewiele . Do tego renowacja malowide 

    IMG_4189   IMG_4191

Zwiedzamy świątynię i ruszamy do widocznego niedaleko meczetu. To na pewno ten , o który nam chodziło . Minaret niespecjalnie wysoki , za to dosyć szeroki i zwieńczony ozdobnym balkonem czy galeryjką jak kto woli, z której o określonych porach drze się muezin, znaczy się zaprasza do modlitwy. 

SONY DSC

Spacerkiem idziemy starą uliczka , wkoło ładne zniszczone kamieniczki.

SONY DSC

Dla przykładu robię zdjęcie jednej , na w pół już odnowionej. Robi róznicę , ta odnowiona połowa 🙂

SONY DSC

Jeszcze kilka lat , trochę pieniędzy z Unii i wszystko to będzie wyjątkowe. Mija nas śmieszny kociak , kolory ma jak cielak – po prostu łaciate chude.

SONY DSC

Za nami wielka rezydencja . Trudno powiedzieć co to jest bo cała obrośnięta dzikim winem i to jest właśnie główny jej urok.

SONY DSC

Przed nami meczet Mahmuda II dar króla Karola  dla tutejszych muzułmanów , pobudowany w 1910  roku.

 

SONY DSC  SONY DSC  SONY DSC

wchodzimy do środka. Na dziedzińcu tuż przed drugim właściwym wejściem wystawiona ,  osłonięta księga Koranu.

SONY DSC

Po cichu wchodzimy do środka . Ściany jasno żółte , kopuły niebieskie . Czysto i schludnie. Podłogi wyłożone różnokolorowymi dywanami.

IMG_4207  IMG_4210

Jeden z nich to wielka świętość ,dywan przeniesiony tu z meczetu na Ada Khaled, ale o tym będzie w ostatniej części.

W tej chwili nie można na nie wchodzić więc są odgrodzone .

IMG_4201 IMG_4203

Tuż przy wejściu półka z klapkami, do zmiany butów

.IMG_4212

W górze błękitne sklepienia. 

IMG_4204

Za drobną opłatą można wejść na górę minaretu. Czterdzieści cztery wysokie schodki i jesteśmy na górze.

SONY DSC

Łapię zadyszkę , w głowie też się prawie kreci ale warto się pomęczyć , stąd widać  całe miasto. Pomału obchodzimy wieżę dookoła.

Z każdej strony co innego . Morze aż do horyzontu.  Flota zacumowana niedaleko portu. Stocznia , żurawie , statki, wszystko jak na dłoni , lornetka niezastąpiona. W dole dachy kamieniczek , kopuły kościołów , uliczki i kamieniczki. Widać też rezydencję w dzikim winie. Z drugiej strony Plac Owidiusza, Przy nim wielka katedra.

SONY DSC

Plac cały rozkopany , jedna wielka rozpierducha, ale to chyba chwilowe bo wszędzie spore zapasy kostki brukowej , jeszcze z miesiąc i będzie tu pięknie. Po środku placu pomnik Owidiusza , który spędził tu lata na wygnaniu.

SONY DSC

Patrzymy dalej , w dole piękne kamienice szczególnie eklektyczny dom z kamiennymi lwami.  Eklektyczny, czyli pomieszanie wielu stylów, czyli totalna dowolność i rozpierducha.Tu mieściła się podobno loża masońska.

SONY DSC   SONY DSC

Na sąsiedniej kamienicy jacyś biedacy urządzili sobie dom.

SONY DSC

Są łóżka , miski , do tego cała masa dywanów . Leżą na starych materacach i … ? tak sobie żyją w biedzie, ale i bez stresu , podatków i innych cywilizacyjnych obciążeń. Pozdrawiam gościa podnosząc rękę , bez wahania uśmiechnięty , zupełnie wyluzowany odmachuje , obok  niego żona, dzieciaki .

SONY DSC

Przed nimi butla z winem a prędzej palinką . Sielanka. Wszędzie walające się zabawki , jakieś szmaty , suszące się dywany . Ciekawe co robią jak deszcz pada ? Może mieszkają na poddaszu a dach traktują jako część domu , nie wiadomo ? Spoglądamy dalej , z tymi dachami coś jest , na innych też widać pojedyncze osoby . Nawet w eleganckich kamienicach.

Świetnie widać rezydencję z dzikim winem , a w zasadzie jej wysokie ogrodzenie

SONY DSC

Nieco bliżej tuż przed nami ozdobiona kopuła naszego meczetu zwieńczona półksiężycem , kawałek dalej odwiedzony wczesniej kościół.

   SONY DSC   SONY DSC

  Za nią morze ale znowu te promienie UV . Denerwuje mnie już ta mgiełka.

SONY DSC

Schodzimy.

Jeszcze raz rzut oka na wnętrze meczetu i jesteśmy na zewnątrz.  Małymi uliczkami wracamy do auta. Mijamy kolejne ozdobione kamieniczki . Przepiękne zdobienia , balkon, balustrada na dachu ,wszystko jednak w opłakanym stanie. Gdyby to wyremontować , byłaby perełka, w środku restauracja i motel na piętrze, ogród i kilka stolików na dachu, rewelacja.

SONY DSC     SONY DSC

Kawałek dalej jakiś koszmarek, pewnie postawiony za czasów geniusza karpat. Ktoś zastosował jako balkony w jednym z domów jakieś metalowe budki . No dramat jakiś , a może to i śmieszne, a raczej smutne i żałosne.

SONY DSC

Już przy samym samochodzie ładna posesja , też zniszczona , robię jej zdjęcie . Nagle wjeżdża mi w kadr policjant na motorze i to nie byle jakim. Dziwnie to wygląda , scena jak z fantastycznego filmu . Wkoło taka rozpierducha a tu gość na super motorze. Sędzia Dreed albo Mad Max jakiś.

SONY DSC

Lekko podniecony podchodzę do Toyki. No nie. Cała, stoi sobie taka nagrzana słońcem, ale nietknięta. No nie wiem czy na Pradze ostałaby się w tym stanie. Powolutku objeżdżam stare miasto, wszędzie wszystko rozkopane, Unia sypnęła pieniędzmi to i dzieje się . Po kilku zakrętach wyjeżdżam na rozkopany plac Owidiusza .

SONY DSC  SONY DSC

Katedrę zostawiamy w spokoju , dosyć mam już tych świętości .

  Pstrykam pomnik Ovidiusza.

 SONY DSC

Wyjeżdżamy na główną aleję, niestety nie widzać nigdzie różowego autobusu magicznej linii 44.

Za to przejeżdżamy obok okrągłego , bloku . Ciekawe jak w nim ustawia się meble ?

SONY DSC

To coś poniżej to….latarnia morska .

SONY DSC

 Po drodze mijam stację gdzie zgubiłem śledzące mnie Audi , dalej statek przy wjeździe do Konstancy i po chwili jedziemy w kierunku bułgarskiej granicy.

 SONY DSC

Pod nami kanał łączący Dunaj z morzem czarnym kończący w się porcie . Dojeżdżam do Eforie Nord. Po lewej morze, po prawej jezioro, na drugim brzegu monastyr,  jedziemy mierzeją , za jeziorem zaczyna się Eforie Sud ale odpuszczamy sobie te kurorty. Mijamy samotną wieżę stojącą w szczerym polu nad jeziorem .

SONY DSC

 Co chwile znaki kieruja do bardzo znanych kampingów. Obok na s zostają Saturn , Wenus i Neptun. To znak, że zaraz dojedziemy do Mangalii. Zatrzymujemy się, w oddali mały meczet( Esmachan Sultan ) niestety ilość drutów elektrycznych uniemożliwia zrobienie jakiegokolwiek udanego zdjęcia.

SONY DSC SONY DSC

Tuż za Mangalią muzeum morskie czy coś w tym rodzaju. Wystawione różnego rodzaju uzbrojenie . działa okrętowe ,

SONY DSC

torpedy .

SONY DSC

Jest też ścigacz torpedowy  w całości , zupełnie jak wojskowy uzbrojony wodolot.

SONY DSC

Po chwili wiele się wyjaśnia z budynku wysypuje się spora grupka umundurowanych uczniów . Każdy elew w mundurku , domyślamy się , że to teren szkoły morskiej.

Kawałek dalej jeszcze jedna cerkiew , garnizonowa.

SONY DSC   SONY DSC

Dalej zaczyna się stocznia . W niej wielkie statki . Mijamy wielka suwnicę . DAEWOO Mangalia Heavy Industrial

SONY DSC

Tuż pod nią ogromnej wielkości nieprzyspawany jeszcze dziób statku z ogromną gruszką.  Zatrzymaliśmy się , chciałem popatrzeć .

SONY DSC

Wielkie to wszystko . Zaraz przy drodze ogromny kontenerowiec ,

SONY DSC

na nadbudówce wielkości dużego bloku napis „ no smoking ” ale olbrzym !

SONY DSC

Po raz kolejny wykorzystałem okazję i zamieniłem się . Nie przypominam sobie żebyśmy przez ostatnie kilkanaście lat tak często się zmieniali za kierownicą . Od razu za stocznią malutka miejscowośc 2 Maj , położona po drugiej stronie portu , swoja drogą jak można tak nazywać miasta ??? ale to już nie pierwsze takie w Rumunii. Jest jeszcze kolejne przed samym Bukaresztem , wojskowe czy jakieś takie. Usypiam , po chwili pytam gdzie jesteśmy . Iwonka , że w Vama Vece. A to się naspałem .

  W Vama Vece wiszące buty  , już to widziałem w kilku miejscach , Asenovgrad , Piastów 🙂

SONY DSC

VV to dosyć słynne miejsce . Jeszcze w czasach Caucescu przyjeżdżali tu hipisi , zbuntowana młodzież , nawiedzeni  i inni odmieńcy tamtych czasów. O dziwo dawny system zostawiał ich tu w spokoju, nie tępił więc szybko wioska stała się tzw. Oazą Wolności. Po komunie w 1989 wioska zaczęła się rozbudowywać co nikomu specjalnie się nie podobało. W 1996 roku powstał zespół rockowy Vama Vece , który miał promować hamowanie rozwoju osady, ale mimo pięknych intencji przyczynił się tylko do jej dodatkowego rozwoju . Później powstał nawet Ruch Ocalić Vama Vece broniący wioskę przed przekształceniem jej w luksusowy kurort i zorganizował  Stufstock  Music Festival mający na celu propagowanie idei dzikiego Vama Vece. Niestety nie był to pomysł trafiony gdyż na pierwszy pierwszy festiwal w 2003 roku przyjechało 10,000 ludzi na kolejny 20,000 na następny 40,000  w 2010 roku festiwal trwał cały tydzień , a zakończył go dwudniowy koncert na plaży . Siła rzeczy trzeba było tych ludzi wykarmic , przenocować , do tego przy festiwalu odbyło się mnóstwo innych kulturalnych imprez , które ściągnęły do wioski kolejnych uczestników. I tak plan runął, ale ostatecznie jakimś cudem rozbudowa Vama Veche podobno została zahamowana a przynajmniej znacznie spowolniona.

Nie ma tu wielkich hoteli , za to jest sporo niedrogich pensjonatów, można też za grosze rozbić namiot obok nich, a nawet na plaży , kosztuje to 10 lei, ale nie próbowaliśmy, bo i po co ? W południe ? 🙂  Dalej na dzikiej plaży można podobno rozbić się za darmo i nikt się nie czepia . Knajp i restauracji w lepszym i gorszym guście tez podobno sporo. Do dziś informacji o Vama Vece brakuje w przewodnikach i dzięki temu VV nadal jest zupełnie inne niż  reszta kurortów takich jak Venus , Neptun, Jupiter, Mamaia czy obie Eforie.

 Z plaży w Vama Veche można zobaczyć wrak statku Akra Aktion, który w lutym 1981 roku zatonął  podczas sztormu kilkaset metrów od brzegu gdzie głębokość wynosi zaledwie kilka metrów.

Akra Aktion 1

Załoga została uratowana a ładunek odzyskany po dwudziestu latach . Dzisiaj z wody wystaje na powierzchnię tylko część dziobu statku. Dla mnie gratka. Na słynnej plazy nie wyladowaliśmy. Niestety, ani jej dzikość , ani opinia plaży ludzi wolnych, ani to , że mimo niezależnej plaży dla naturystów część osób opala się bez ceregieli zupełnie nago między innymi plażowiczami , zupełnie nie bacząc na innych, nie skusiła nas, gdyż plaże na jakie jeździmy do Bułgarii są jeszcze bardziej dzikie, do tego czyste. Jesteśmy na naszej plaży sami , najbliższy pojedynczy plażowicz oddalony o kilkadziesiąt lub prędzej kilkaset metrów od nas.  Możemy robić sobie co chcemy i żaden długowłosy hippis , kolorowy , z dredami czy bez lub irokez w kolczykach nas niczym nie zaskoczy , prędzej my jego.

Bardzo chcieliśmy być już w hotelu . A przed nami jeszcze Kaliakria i Bałcik z rumuńską królową .  Postraszyłem jeszcze jakieś kilka setek wróbli czy innych ptaszorów siedzacych na drutach, drąc się przy tym trąbiąc i klaszcząc.

SONY DSC   SONY DSC

Wcale nie były strachliwe, siedziały ich setki na drutach zwykłych linii , a podobno wiatraki szkodzą ptakom .

SONY DSC

 Energetyka na całego.

SONY DSC

Po chwili byliśmy na granicy.

Tu spokojnie i szybko. Gość rzucił okiem w paszporty i beznamiętnie rzucił , do widzenia i już byliśmy w Durankulag. 

 CD  Część 9

Bułgaria – Kalialria , Bałcik , Obzor

 

 

 

Comments are closed.