browser icon
You are using an insecure version of your web browser. Please update your browser!
Using an outdated browser makes your computer unsafe. For a safer, faster, more enjoyable user experience, please update your browser today or try a newer browser.

2013 – 4 – Visehrad – Estergom – Sopron

Posted by on 16 maja 2013

 

 

Część  4

Visehrad  –  Estergom  –  Sopron

 

Niestety na  zaplanowane baseny nie było już czasu i ruszyliśmy do Visehradu . Co prawda już tam z Iwonka byliśmy ale co nam szkodzi . Co prawda już tam z Iwonka byliśmy ale co nam szkodzi. Pogoda ładna . Pojechaliśmy nabrzeżem wzdłuż Dunaju , najpierw pod złotym Mostem Małgorzaty , później mijając niestety L Szentendre śmignęliśmy do Visehradu. Parking przy zamku wydawał się pełen , sznur samochodów zaparkowanych wzdłuż drogi. Zamieniam się z na chwilkę z małżonką , siadam za kierownicą i spokojnie parkuję w ciasnym miejscu. Patrzę a tu zasuwa do mnie prawdziwy węgierski policjant w prawdziwym węgierskim mundurze. No pięknie myślę , ślepia czerwone jak wczorajsze wino, nie dosyć , że zaraz wlepi mi prawdziwy węgierski mandat to jeszcze podetknie pod nos prawdziwy węgierski alkomat jak to było rok wcześniej. Mało tego , jeszcze się zdziwi jak tamten , bo na Węgrzech od dwóch lat jest 0,00 promila . Pot mnie oblał ale z uśmiechem na ustach czekam co bratanek zaproponuje. Pewniaczek ze mnie, cholera jasna. Z daleka gestem zapytuję czy mogę tu stać a on grzecznie macha , żebym spadał na parking . Ze zrozumieniem dostosowałem się do jego polecenia. Z ulgą przejechałem na wspomniany parking , który o dziwo okazał się prawie pusty . Autokary sprawiały takie wrażenie zatłoczonego i może cena trochę innych odstraszyła . Nie szczypaliśmy się , w końcu już dwukrotnie doświadczeni mandacikiem , wjechaliśmy bez wahania. Zresztą tamte poprzednie mandaty, to zdarzenia zupełnie do nas niepodobne wręcz przypadkowe. Zwykle. Ba , powiem nawet , że zawsze stawiamy samochód na płatnych i strzeżonych parkingach. Na ogół jesteśmy w trasie i nie ma co się szczypać jak zostawiasz w samochodzie komputery , kamery i cały wartościowy dobytek.

 

SONY DSC

SONY DSC      

 

 

 

 

 

 Ruszyliśmy po stromych drewnianych schodach w stronę wejściowej bramy, mijając po drodze jakiegoś grajka.  Już sama brama może się podobać , nieco mniej kolejka do kasy . Tu jak zwykle nie można było płacić kartą ani € , po raz  kolejny  zaczęła się zrzutka , po raz kolejny moje przepastne kieszenie okazały się niezastąpione, choć  tym razem chodziło o banknoty. A miałem ich sporo , całą garść . Co prawda 500 czy 1000 Ft. to żadne pieniądze ale dzięki temu coś tam uzbieraliśmy.  Mimo iż niewiele to jednak zabrakło . W okolicy żadnego bankomatu , najbliżej do miasteczka w dole , parę kilometrów. Kolega przytomnie uderzył do grajka mającego całą czapkę forintów i po całkiem niezłym kursie wymienił    €    . Jednak Polak potrafi.

SONY DSC                                        SONY DSC

 

  Jako ,że była to już kolejna nasza wizyta na zamku w Visehradzie to też niczym specjalnym nas nie zaskoczył . Zawsze fajnie jest jednak popatrzeć z tarasu widokowego na meandry Dunaju wijącego się między górami , super wrażenie robią z tej wysokości płynące nim barki. Do tego świetny widok na słowacką stronę .

SONY DSC                            SONY DSC

 Jako ,że była to już kolejna nasza wizyta na zamku w Visehradzie to też niczym specjalnym nas nie zaskoczył . Zawsze fajnie jest jednak popatrzeć z tarasu widokowego na meandry Dunaju wijącego się między górami , super wrażenie robią z tej wysokości płynące nim barki. Do tego świetny widok na słowacką stronę .

 

SONY DSC                            SONY DSC

 

  Fatalna jest ta mgła w gorący dzień , psuje widoki. Można zejść niżej do pozostałości szańca i zrobić sobie fajną fotkę. Teraz po schodkach do głównej części zamku . Po lewej mury ze strzelnicami , po prawej wielka sala z pamiątkami.  . Po przejściu przez nią wyjście na kolejny taras otoczony murami. Z niego wejście po kamiennych schodkach na dziedziniec przed wejściem do górnej części zamku.

SONY DSC                             SONY DSC

 Teraz po stromych schodach do wieży . kiedyś nie było schodów tylko podnoszona kładka , teraz tylko łańcuchy zostały.

SONY DSC                                SONY DSC

 

  W środku rzut oka na wewnętrzny plac zamku i panoramę okolicy.

SONY DSC                           SONY DSC

 

 Powoli schodzimy schodkami na podgrodzie i kierujemy się do wyjścia.

SONY DSC                               SONY DSC

 

 Ruszamy głodni do Estergom . Jedziemy wzdłuż Dunaju , nad samym zadrzewionym brzegiem . Na nim sporo miejsc biwakowych , łodzie , wędkarze i zwykli mieszkańcy , pewnie też z Budapesztu,  wszyscy szykują się do piknikowania. W końcu święto.

SONY DSC                          SONY DSC

 

   Wjeżdżamy do Estergom , Polska nazwa to Ostrzyhom . Na pierwszy rzut oka nic wielkiego . Owszem, wszędzie typowe dla węgierskich miasteczek kolorowe kamieniczki. Wiedziałem tylko coś o sporym kościele i tyle. Nagle wyrasta przed nami ogromna bazylika. Nie wielka , ogromna !!! Parkujemy w pobliżu i ruszamy .  Przed wejściem duży plac na nim jakiś pomnik. Obok wycieczka , oczywiście Polacy. Przed nami kolumny do nieba . na Akropolu takich nie ma  , zupełnie nie rozumiem tego rozmachu . To jakaś mania wielkości.

SONY DSC                          SONY DSC

   Obok wejścia kolejny grajek , fiuka cos barokowego, takie późne rokokoko . Powiedziałbym , że to takie bardziej francuskie niż węgierskie. Taki czerwony arlekin. Wchodzimy bocznym wejściem . W bazylice pusto. Jest ogromna , szczególnie kopuła, to najwyższy budynek na Węgrzech 96 m , do tego piąta co do wielkości świątynia na świecie. Dziewiętnastowieczna, rzymskokatolicka.

 

SONY DSC                          SONY DSC

 IMG_2390                         IMG_2392      

 Po polsku Bazylika Św. Wojciecha. Po węgiersku po prostu „ Nagyboldogasszony és Szent Adalbert Prímási Főszékesegyház ”   Uwielbiam te węgierskie nazwy . W centralnej części ogromny ołtarz . Po bokach mniejsze .

SONY DSC                          SONY DSC

  Między nimi relikwie i inne Pamiątki. Nie przemawia to do mnie . Z całym szacunkiem dla świętych ale bardziej mi to przypominało ostrzeżenie przed wysokim napięciem niż szczątki jakiegoś pobożnego nieszczęśnika. Makabra.

 

SONY DSC                          SONY DSC

 Ale same zdobienia godne Bazyliki. Szkoda , że nie możemy jej zobaczyć w pełnej krasie , oświetlonej , z wiernymi. W końcu to jakby węgierska Jasna Góra . Wystarczy popatrzeć na wielkość parkingu przed bazyliką i w najbliższej okolicy.

 

SONY DSC                          SONY DSC

 

 Po drodze makieta całego kompleksu i prawdziwy klawesyn czy organy ? klawiaturę ma !!!

SONY DSC                          SONY DSC

 

   Teraz czeka nas wycieczka na kopułę . Za kilka Euro wchodzimy po schodach na wysokie piętro, tu można obejść całą bazylikę po obwodzie kopuły.

SONY DSC                          SONY DSC

  W dole widać zespół pałacowy sąsiadujący bezpośrednio z bazyliką . Zapewne jest w jakiś sposób z nią powiązany . Wygląda to wszystko z góry bardzo ładnie, stare budynki , Dunaj i widok na Ostrzyhom. Okazuje się , że to nie koniec wycieczki jakiś gość podpowiada mi , że za łukiem są kolejne schody prowadzące pod sam , dach , na sam szczyt kopuły. Schodki, coraz węższe zmieniają się nagle w pionowy korytarz wąskich schodów.

 

SONY DSC                          SONY DSC

  Ciasno , duszno , schody kręte jak nie wiem co , tracę rachubę ile już przeszedłem , czy jeszcze daleko ? Rzucam okiem w dół , no nie. To tak jakbym w jakąś wielką rurę wepchnął skręcone schody i puścił nią ludzi. Robię fotkę , tak pionowo w dół , po chwili będąc już dużo wyżej kolejne. Ktoś z klaustrofobią nie miałby tu żadnych szans. Wreszcie koniec, jesteśmy pod samym blaszanym dachem .

 

SONY DSC                          SONY DSC

   Pod kopułą rozciągnięta siatka , żeby gołębie się nie wprowadziły i nie zasrały wszystkiego pod spodem. Siedzi tu jakiś starszy pan , którego zadaniem jest kontrola ilości zwiedzających to miejsce . W sumie słusznie , bo dookoła wąska galeryjka ogrodzona tylko cienką , lichutką, metalową barierką. Mimo iż jest nas tam raptem kilka osób pan nakazuje czekać . W środku pod kopułą niesamowite echo , fajna zabawa , czego nie powiesz, krąży po całym pomieszczeniu bez końca. Trochę hałasujemy, czasem ktoś klaśnie , a echo gra. Zupełnie inaczej niż w górach czy lesie. Wreszcie nasza kolej . Kilka schodków i jesteśmy na dachu całym porytym patyną.  Widok wkoło niesamowity.

 

SONY DSC                          SONY DSC

 

  Z każdej strony co innego . Od południa zieleń wzgórz i część mieszkalno przemysłowa . Od zachodu Dunaj w całej okazałości , kawałek dalej most na słowacką stronę . Przed nim  dwa wielkie statki wycieczkowe.

SONY DSC                          SONY DSC

  Od północy Dunaj nad nim słowackie miasteczko Sturovo, za nim zielone wzgórza , między nimi wioski i wpadający do Dunaju Hron. Po Dunaju kręcą się promy i motorówki. Wschodnia strona to widok na stary Ostrzyhom. Wszędzie dachy z czerwonej cegły kończące się w zieleni naddunajskiej roślinności.

 

SONY DSC                          SONY DSC

  W bezpośredniej bliskości Bazyliki widać ruiny zamku ale są też mury obronne i jakieś muzeum . Z drugiej strony Dunaj i budynki , o których już wcześniej wspominałem. Nie wiemy co tam było ale wszystko świetnie utrzymane . Eleganckie. Jednym słowem piękna panorama całej okolicy. Schodzimy bo już inni czekają. Dziadek zatrzymuje nas jednak i czekamy aż kolejna grupa wdrapie się krętymi schodami. Bezstresową robotę ma ten dziadziuś . Siedzi tu sobie cały dzień . Liczy osoby, zbiera je po kilka do kupy i po odpytaniu skąd są mówi proszę w tę albo tamtą stronę. Wszystko to nic . Co dziennie musi pokonać te nieszczęsne schody. Klaszczemy parę razy, aż przytyka  Niesamowity efekt, , jakby z bicza strzelał, jeszcze tylko kilka głośniej wypowiedzianych słów, tak dla urozmaicenia efektów i ruszamy w dół. W tę stronę łatwiej się skoncentrować więc postanawiam liczyć wszystkie schodki aż do wyjścia. Po pewnym czasie mam dość , muszę się zatrzymać,  inaczej się pomylę , kręcimy się bez końca. Zgłupieć można . Wreszcie jesteśmy u podstawy kopuły . Kolejna partia schodów i  jesteśmy na poziomie bazyliki . Jeszcze kilka i staję na zewnątrz.  Proszę bardzo, 390 ! Słownie  – trzysta dziewięćdziesiąt. Z czego spora większość o szerokości osiemdziesięciu centymetrów w półtorametrowej rurze. Uff.!!! 🙂 

                  No teraz trzeba coś zjeść . z wolna przejeżdżamy przez mały bądź co bądź Estergom .  Jakiś deptak , kamieniczki,  parkujemy i do knajpy. 

       SONY DSC

   Nawet ładna ale w środku tylko wóda i piwo .

IMG_2403

Siadamy na zewnątrz, żarcia drogie i płacić kartą nie można. Żegnamy państwa . Obok za to cukiernia. Nic to , mięsa mi się chce !!! Reszta też pewnie zjadłaby coś konkretnego . Kawałek dalej kolejna próba, to samo odjeżdżamy mijając po drodze jakiś chiński chyba ( ? ) barek o pięknie brzmiącej nazwie „ Ruha – Cipo – Jatek” i wszystko jasne.

SONY DSC 

 Głodni zostawiamy za sobą Estergom , po kilkunastu kilometrach atakujemy sporą przydrożną knajpę , wręcz gospodę, a tam cholera sam browar. Po kolejnych kilkunastu wreszcie jest. Całkiem przyzwoita , ładna w środku, pusta. Siadamy na zewnątrz. Jedzonko smaczne, Chyba wszyscy jemy to samo, nie pamiętam , ja tam Bogracz zawsze chętnie i chyba tak było. . Zapychamy żołądki do syta i dalej w stronę Wiednia.

 Jeszcze przed wyjazdem wymyśliłem sobie wizytę i nocleg w Podersdorf am See nad jeziorem Nezyderskim . I bardzo chciałem tam pojechać, zobaczyć  latarnię w promieniach zachodzącego słońca

latarnia 7

 End of the year sunset in Podersdorf, Neusiedlersee

 i obejrzeć pierwszy półfinał Ligii Mistrzów w którymś z domków letniskowych , lub jakiejś restauracji sącząc austriackie piwo lub wino. . A jezioro Nezyderyjskie , to największe jezioro w Austrii, bardzo płytkie max.  2 m , a średnio do połowy łydki 0,7 m. Kiedyś było zwykłe , od stu lat regularnie zarasta trzciną. Obecnie pas trzcin ciągnie się kilka kilometrów od zachodniego brzegu w stronę prawej części jeziora. Koło wsi Donnerskirchen osiąga 8 km szerokości. Jedyny pas wybrzeża nie porośnięty trzciną, długości 2 km, znajduje się właśnie w Podersdorf . Tam też jest mały port  z molo zakończonym prawdziwą latarnią morską ( ? ) nie wiem jak ją nazwać, nie ma w polskim języku odpowiedniego słowa . „ Lighthouse” i tyle . Do tego latem zdarzają się gwałtowne, rozległe pożary trzciny. Dla mnie to wystarczająca liczba atrakcji żeby tam pojechać. Tak samo zupełnie przypadkiem trafiłem na Sopron i mocno przekonywałem wszystkich , że ładny , że blisko Wiednia , że po drodze wszystkie podwiedeńskie kurorty i miasteczka. No więc jedziemy w kierunku Sopronu. Po drodze pogoda coraz gorsza , zastanawiam się jak będzie nad jeziorem , odpuszczam L , jedziemy prosto do Sopronu najwyżej następnego dnia skoczymy do Wiednia przez Pasendorf.

 

 Najpierw Gyor, Csorna , potem Kapuvar. Po drodze mijamy złote kule .  ?????????????????????

 

IMG_2406

 

 

 

IMG_2408

 

IMG_2407

 

 Przed wieczorem jesteśmy w Sopronie . Mamy co prawda namiary na hotel ale ten okazuje się daleko od starego Miasta i do tego to chyba jakiś akademik z Indianami. Kolega szuka czegoś bliżej i owszem już po chwili meldujemy się w hoteliku tuż przy samej starówce. Niestety nikt nie otwiera. Po telefonie właściciel przeprasza i mówi , żeby poczekać , że za chwilę będzie.  Mecz leci a ja sterczę jak kretyn przy samochodzie. Wkurzony nieco ruszyłem rozejrzeć się po okolicznych knajpach ale w żadnej nie było telewizora. Właśnie leci druga połowa a tego barana nie ma ???????????????.  Najbardziej nie lubię umawiać się z baranami. Po chwili byłem już pewien , że dupek ogląda gdzieś właśnie mecz i zaraz po gwizdku się pojawi. I tak też się stało . Gwizdek przyjechał jak gdyby nigdy nic  …. rowerem. Dobrze , że nie czytał moich myśli bo jak nic by uciekł. Koleś zaprowadził nas na pierwsze , znajomych na drugie piętro, dał po kluczyku podał kod do domofonu i tyle go było widać . Rzuciłem się do telewizora ale bez sukcesów. Retransmisji  ani wiadomości nie było. No cóż , pomyci ruszyliśmy na stare miasto , które okazało się być tuż obok. Całe stare miasto obiega pełnym kołem główna ulica . Przy niej dookoła pierścień ładnych kamieniczek z rzadka tylko przerwany ( niestety ) jakąś nowszą plombą  z Rossmanem lub jakimś średnim marketem w środku Już na początku nam się podoba . 

 

 Ja co prawda byłem już tu wcześniej , co prawda tylko godzinę ale miałem przyjemność obejrzeć w pełni pięknie oświetloną wieżę górującą nad główną bramą. Ci tu jak zwykle poszli spać z kurami pogasili najmocniejsze światła i koniec  balu. O zgrozo, knajpy też już pozamykali. Pomału zaczęło mnie to wkurzać. Minęliśmy ładnie oświetlone muzeum Miasta.

SONY DSC                          SONY DSC

 

   Przeszliśmy oświetlona bramą pod wieżą i wyszliśmy na wielki plac . Czytałem gdzieś , że jeden z najładniejszych na Węgrzech. Być może to prawda . Za nami została wieża wraz z kościołem ( ? ). Przy nim jakaś czarna postać , posąg jakiegoś gościa . Ładna narożna kamienica .

SONY DSC SONY DSC SONY DSC

 

 Wokół rynku nieczynne już niestety restauracje , każda usytuowana w kolorowej kamienicy . Jest też jakiś urząd pewnie ratusz.  Jest też duży kościół.

SONY DSC                            SONY DSC

   W centralnej części rynku wielki pomnik a raczej pięknie oświetlona statua, ozdobiona figurami jakichś arystokratów ale takie szczegóły mógłby podać jedynie jakiś miejscowy przewodnik. Wszystko to poprzecinane wąskimi ładnie oświetlonymi uliczkami .

 

SONY DSC                                         

 

  Zaczynamy spacer o d uliczki przy kościele , naprzeciwko kolorowe kamienice , rzuca się od razu w oczy pewna granatowa.

SONY DSC                             SONY DSC

 

  W ten sposób obchodzimy dookoła całe stare miasto .

 

SONY DSC                            SONY DSC

 

  Lampy nadają niepowtarzalny urok staromiejskim uliczkom.

SONY DSC                               SONY DSC

 

 

                        Wszędzie piękne zakamarki , zdobione bogato drewniane bramy, balkony, okiennice.

SONY DSC                              SONY DSC

 

   W ten sposób obchodzimy dookoła całe stare miasto . Robię trochę nocnych Fotek. Trafiamy jeszcze na ładny mały placyk po czym opuszczamy starówke jedną z uliczek wychodzących na zewnątrz. 

SONY DSC                             SONY DSC

 

 Żegna nas słonik na gzymsie jednej z kamieniczek. Teraz idziemy po zewnętrznej stronie starówki ,  

SONY DSC                              SONY DSC

 zaglądam w  bardzo ciekawe przejście kilkoma kolejnymi bramami , które prowadzi z powrotem do serca Starego Miasta. Moi nie reagują , pewnie już są zmęczeni, posuwają się wolno w kierunku hotelu oglądając wystawy.

SONY DSC                              SONY DSC

 Mijamy starą basztę i jeszcze starsze mury obronne. Zaglądamy na kolejne piękne podwórko , po prostu perełka .

SONY DSC                            SONY DSC

 

 Godzina późna , kanajpy zamknięte , a żołądek już do krzyża przysechł. Co robić ?. Wchodząc na stare miasto widzieliśmy jakiś otwarty kebab . teraz niestety klient zamyka pomału . Stoliki jeszcze stoją , więc pytam grzecznie gościa czy ma coś do żarcia . Ten, że nie . Pytamy , czy ma piwo a on , że tak . ale tylko cytrynowe. Masakra . Co robić bierzemy taka lemoniadę i siadamy przy jednym z nie złorzonych jeszcze stolików. A ten baran wyskakuje i mówi , że już , koniec , że sprząta i żebyśmy spadali . Wk….mnie nieco i po polsku głośno wyraziłem swoja dezaprobatę . Zasraniec mógł zbierać swoje zapyziałe stoliki . Szybciej byśmy skończyli niż on jeden by zaniósł do środka.  Nawrzucałem mu jeszcze coś spod nosa życząc rychłego upadku. Po mału miałem dosyć bratanków. Mijając po drodze mały pomnik wróciliśmy do hotelu. Do picia nie miałem już nic , sklepu żadnego , lipa.

SONY DSC                                  SONY DSC

  Wchodziło sie do nas po całkiem fajnych schodach. Znajomi mieli pokój pietro wyżej, zajrzeliśmy do nich żeby zobaczyć jak mieszkaja , pogadaliśmy chwilę i lulu do siebie. Zresztą pić niczego nie chcieli , ja tam coś bym jeszcze zbroił ale niczego już nie miałem . Wpadłem na szatański pomysł , że kolega na pewno ma jeszcze jakieś małe reklamówki w pięćdziesiątkach i ruszyłem na górę na góre zanim uśnie. Szkoda tylko ,że nie pamiętałem numeru pokoju. Stanąłem przed dylematem 1 czy 2 . Pamietając jednak, że kod od domofonu poprzedzała dwójka zacząłem nieśmiało kilkakrotnie pukać . Po kilku razach nie dałem za wygrana i uzyłem większej siły i nic. Dopiero jak porzadnie poprawiłem odezwal się wreszcie jakić tubalny ale dosyć przestraszony głos. Pękając ze śmiechu zerwałem się na dół. Po chwili wróciłem i w ten sam sposób zaatakowałem jedynkę . Po chwili byłem w środku . machnąłem dwie może trzy lufki i zadowolony wróciłem do siebie. Pół nocy gapiłem się na jakieś rekiny i gościa siłującego się z aligatorami. Zawsze mam wrażenie , że krokodylem nilowym nie poszłoby mu tak łatwo.

 

SONY DSC                                     SONY DSC

 Rano koleżanka udała się na śniadaniowe zakupy, znalazła niedaleko sklepik idąc w kierunku Starego Miasta. Nie byłbym sobą jakbym po coś jeszcze nie poleciał. Udałem się więc na poszukiwanie najbliższego sklepu . Nawet nigdzie nie łaziłem , obszedłem naszą kamienicę i już za pierwszym rogiem , kilkanaście metrów od hotelu ujrzałem szyld . CSEMEGE 0-24 . Głównie z wódą i piwem . Zakląłem tylko szpetnie. Z meczu nici , płynów też brakowało. Ale bym popłynął gdybym wczoraj zrobił kilka kroków w tę stronę. Strzeliliśmy sobie śniadanko i ruszyliśmy zwiedzać Sopron za dnia. W dzień miasteczko równie urocze jak w nocy , niestety pogoda po …….. pogoda do niczego . Już było jasne , że latarni w Podersdorf to ja w tym roku nie zobaczę i też tam się nie wykapię w płytkim jeziorze. Po raz kolejny poszliśmy na rynek..

 

SONY DSC SONY DSC SONY DSC

 W dzień wszystko inaczej wygląda ale Sopron nic nie stracił ze swojego nocnego uroku, co prawda w słońcu byłby pewnie urzekający a tak  był tylko bardzo ładny. Po przejściu pod wieżą , jeszcze raz rzuciliśmy okiem na wszystkie detale widziane dzień wcześniej z innej perspektywy. 

 

SONY DSC                            SONY DSC

 Na rynku wreszcie coś otwartego , sklepik z pamiątkami. Opkupiliśmy się w nasze grafiki i dołożyliśmy do tego ……. Połaziliśmy trochę po rynku i ruszyliśmy dalej wczorajsza trasą , przeszliśmy się tymi samymi uliczkami co raz odkrywając nowe ciekawe rzeczy.    

SONY DSC SONY DSC SONY DSC

 

 Mijaliśmy piękne kamienice  za których bramami znajdowały się przepiekne podwórka.

SONY DSC                                                     SONY DSC

 

 Wszystkie bramy z drewna , każda ozdobiona. W jednej znajdowało się muzeum leśnictwa czy drwali już sam nie pamiętam . Podobał mi się tam przecięty pień dużego drzewa na którego słojach zaznaczone były różne daty z historii świata.

SONY DSC                          SONY DSC

 W innych bramach różne inne ciekawostki.  

SONY DSC                            SONY DSC

 

 Doszliśmy w końcu na mały placyk na którym byliśmy w nocy .

SONY DSC SONY DSC SONY DSC

 

 Zupełnie inaczej wyglądał . Stamtąd mijając po drodze wspaniałe R4 wyszliśmy na główna ulicę .

SONY DSC                                 SONY DSC

 

 

                                SONY DSC

 

 

                           SONY DSC

 

  Teraz dopiero zauważyliśmy ozdobne włazy od kanałów i różne pomniki i posągi.

SONY DSC                               SONY DSC

 Po drodze jeszcze tunel z bramami , no nie wytrzymam z nimi , dzisiaj to wszyscy zdziwieni , że jest taki ale wczoraj nawet się ciaptaki nie zatrzymali.

Następnie obowiązkowa wizyta w Rossmanie czy czymś takim .

 

SONY DSC                        SONY DSC

 Zajrzeliśmy po drodze do tego barana co nam nie pozwolił dopić tego sikacza , którego nam sam sprzedał. Wychowawczo go olaliśmy i postanowiliśmy trochę się dosłodzić  w miejscowej cukierni.

 

SONY DSC                                    SONY DSC

 Ta też niczego sobie . W ładnej malutkiej kamienicy , wystrój powiedziałbym przedwojenny , lustra na ścianach , drewniane boazerie.

 

SONY DSC                               SONY DSC

 Przytulnie jak  starej kafejce na Nowym Świecie . Niestety nie ma tam już takich,  same wynalazki chińskie , japońskie .  Zamówiliśmy ciastka, lody . kawy i herbatkę . Usłodzeni w dobrych nastrojach ruszyliśmy w stronę hotelu.

 

SONY DSC                             SONY DSC

 

 Niestety jak na razie nie udało mi się kupić rzeczy , które bezpowrotnie zostały w budapeszteńskiej hali. Po drodze napotkałem mały prywatny sklepik z wędliną . Weszliśmy z Iwonka do środka i ………. wpadłem w jakiś amok. Tam było nieomal wszystko to czego szukałem.

 

SONY DSC

SONY DSC

 

Właściciel , masarz a pewnie zarazem rzeźnik wystawiał tam na sprzedaż swoje wyroby. A były tam paprykowe kiełbasy w wielu odmianach. Mniej lub bardziej pikantne , od czerwonych do prawie brązowych . Każda o innych walorach. Do tego wszelkiego rodzaju salami i coś o czym nawet nie marzyłem . Wędzona, solona słonina ze słynnej Mangalicy.

 

SONY DSC

 

Niewtajemniczonym wyjaśniam posiłkując się cytatem znawcy tematu , że Mangalica to : „ osobliwy gatunek świni, porośnięty pudlopodobnym, długim i kręconym włosiem, potrzebujący do życia swobody, więc niedajacy się  zamknąć w loszku chlewika, uwielbiający hasać swobodnie po wielkich wybiegach, by radośnie chrumkając orać ryjem ziemię w samodzielnym poszukiwaniu pożywienia. Swym zachowaniem oraz fizyczną powłoką Mangalica przypomina wielce słynną cerdo Iberico , czarna świnię z Hiszpanii i Portugalii. Którą na półwysep Iberyjski przywieźli wieki temu Arabowie. Arabom zawdzięczamy też alembik i doprawdy paradoksem jest , że wynalazcy destylatów oraz najlepszej wieprzowiny sami pozbawili się możliwości konsumpcji tychże. Mięso z mangalicy jest doskonałe w smaku, a Madziarzy twierdzą, że w dodatku całkowicie pozbawione cholesterolu nawet gdy spożywa się je pod postacią słoniny , istnieje też całkiem liczna frakcja głosząca, jakoby konsumpcja kiełbas , kotletów, salcesonu, słoniny oraz innych mangalicowych specjałów miała wręcz obniżać poziom cholesterolu w organizmie człowieka.”

Rzuciłem się na te dobra jakbym pierwszy raz węgierska kiełbasę na oczy widział . Jako, że jestem wielkim  wielbicielem węgierskich wędlin  i uznaję się za smakosza w tym temacie,  ku zdziwieniu i rozbawieniu i zadowoleniu właściciela począłem robić spore zapasy. Co raz brałem kolejne gatunki , wyszło mi tego prawie pięć kilo samych tylko różnorakich kiełbas.  Dorzuciłem jeszcze parę lasek mocno czerwonych kabanosów i spory kawał słoniny z wspominanej mangalicy. Kawałek kiełbachy od razu wtrząchnąłem od ręki. Madziar wręczył mi wizytówkę firmy i chętnie stanął do zdjęcia . Pewnie nieczęsto trafia mu się taki głodny dzikus z Polski, który kupi wszystko a i jeszcze pożre na poczekaniu. Bardzo zadowolony opuściłem to miejsce gdyż to miała być lwia Część zakupów , które miały dokonać się w Budapeszcie.

Zrobiłem jeszcze tylko fotkę staroświeckiej mapy Sopronu i ładne kręte hotelowe schody

SONY DSC

 po czym spakowaliśmy się i po kilkunastu minutach byliśmy już w Austrii na autostradzie. Sopron okazał się miła niespodzianka . Bardzo ale to bardzo ładne miasteczko z jeszcze ładniejszą starówką .Ogólnie  zgodnie stwierdziliśmy , że bardzo nam się tu podobało.

 

Cd  Część  5

  Baden , Wiedeń

SONY DSC

 

 

 

 

 

 

 

 

    

 

Comments are closed.