7260 km wspaniałej podróży Marka i Iwonki
Część 1
Węgry i początek Rumunii
No , wreszcie ruszyliśmy. Nie o czwartej a o ósmej , jeden nocleg mniej. Droga prosta spokojna, ruch mimo piątku minimalny, lubię tak jeździć szczególnie w nocy. Spokojne mijam Rzeszów, Barwinek, Preszow, Koszyce, jeszcze kawałek i jestem w Miszkolcu. Słoneczko ładnie wstało i już po mnie. Godzinka przerwy, oczy się zamykają, żonka podjechała 100 km. Mały węgierski bazarek na trawniku w małej mieścince. Obok sklepik , od razu widać , że ze wszystkim.
Śniadanie – chlebek, masełko i ta niesamowicie pachnąca papryka. Jadę dalej, miejscowość krótka
za to słoneczniki , nieprawdopodobne po 5 m
Niedługo nasz pierwszy cel – północna Rumunia . Tym razem nie pojedziemy jak co roku bezpośrednio na południe. Po tylu latach obiecywania sobie, że w tym roku to już na pewno północ będzie nasza, ruszamy w stronę Satu Mare.
Naszym pierwszym zaplanowanym celem Sapanta, wesoły cmentarz.
Swojsko się zaczęło.
Przed nami Satu Mare, wszędzie kolorowe, mocno podniszczone , secesyjne kamieniczki
niektóre z nich to prawdziwe perełki
np. Hotel Dacia przy zielonym Placu Wolności.
Na fasadzie ładne ornamenty
Plac Wolności , centralny punkt miasta
Dookoła placu kolorowe kamieniczki , dosyć różnorodne. Trochę bez ładu i składu.
Ciekawe jakie są w tym budynku pokoje , jak to umeblować ? To Dom Mody.
Mijamy Katedrę Katolicką
Kawałek dalej różowa cerkiew. Ma bardzo ładne , wieże i kopuły . szczególnie podwójne dzwonnice.
Fajnie wkomponowana między sąsiednie budynki
Następna wygląda jak katedra , powiedziałbym nawet bazylika
Po chwili kolejna , wspaniała.
Zapewne jest nowa ale nie szkodzi , niesamowicie wygląda w pełnym słońcu . Taka biała na tle niebieskiego nieba . Jak byśmy byli na wyspach greckich.
Wszystko czyściutkie , nieskazitelnie białe , aż się rzuca w oczy.
Tuż obok mały równie zadbany cmentarzyk . Po środku kaplica
Niestety nie wiem co to znaczy
Na jej blaszanym dachu charakterystyczny krzyż .
Kaplica ozdobiona kolumnami , stoi na starym fundamencie więc może to jakaś rekonstrukcja. Pod łukiem dzwon osadzony w żeliwnym łuku . Coś dla mnie , lubię dzwony.
Opuszczamy Satu Mare . Z mostu nad Somesul widać w oddali paskudny, betonowy wieżowiec. To obecnie jakieś centrum kulturalne, czy coś podobnego , jakś szkoła , akademik ??? Wygląda na relikt Caucescu , jak budynek telewizji , Pałac Kultury ??? taki komunistyczny koszmarek. Wygląda trochę jak nadchodząca Mechagodzilla. Jeśli ktoś jeszcze ją pamięta 🙂
Jedziemy w kierunku Sapanty, po drodze nizinna Rumunia, inny świat . Wszystko jakby się zatrzymało pięćdziesiąt – sto lat temu.
Żar z nieba . Pochowały się krówki w cieniu.
Zbliża się pociąg . Z wierzchu zupełnie normalny. Brudny tylko strasznie . Ale za to semafory , no no !!!
Dojeżdżamy do przejazdu. Budka dróżnika . Ciekawe po co ten gość tam siedzi ? Szlabanów nie ma , ruch też ,, jak w ulu” :).
Elektryfikacja idzie tu pełną parą , aż dziw bierze , że to działa , że ktoś się w tym rozeznaje, dwudziesty pierwszy wiek .
Niektóre wille , uderzają przepychem, sporo ozdób jak na jeden domek . Jak nic król Cyganów , przynajmniej miejscowy książe.
Rumunia to kraj skrajności, zaraz obok prawdziwe drewniane rudery, bieda aż piszczy.
Na jednej z posesji stary gołębnik
Ruch coraz większy , trzeba uważać , miejscowi nic sobie z tego nie robią , jeżdżą sobie furmanki i TIRy zgodnie po jednej wąskiej drodze.
Nagle miga nam gdzieś w krzakach mocno zardzewiały, ledwo czytelny znak informujący o monastyrze. Wrzucam wsteczny i skręcamy. Wjeżdżamy w las , ładnie tu, droga coraz węższa i co raz gorsza . Jak zwykle.
W radio nagle samoczynnie zmienia się fala . Zdumieni patrzymy a na panelu Radio Maria. To chyba bliskość tego monastyru.
Wyjeżdżamy z lasu na wielka polanę . Przed nami mały klasztor.
Wydaje się , że w remoncie ale wchodzimy.
Nigdzie żywego ducha. Po chwili słychać odgłosy sztućców i talerzy. Mnisi jedzą właśnie śniadanie więc możemy oglądać do woli nikomu nie przeszkadzając.
Dla nas dobrze , dzięki temu mogę robić zdjęcia wnętrza co już nigdzie indziej mi się legalnie nie uda .
A jest na co popatrzeć . Wnętrze monastyru bajkowo kolorowe.
Nie spodziewaliśmy się , pierwszy i razu taki ładny. Z wierzchu zaniedbany ale w środku jak cukierek.
I tak z niczego na początek, odkryliśmy zupełnie nikomu nie znany, zapomniany klasztorek.
Prawdziwe cudo
Ruszamy dalej , zostawiamy za sobą to kolorowe dzieło sztuki . Czytam na tabliczce . Monastyr Portarita.
Mijamy kolejne kościółki.
W następnym większym miasteczku natrafiamy na piękny kościół. Wszystko wręcz pedantycznie zadbane. To Katedra Prawosławna w Negresti.
Kawałek dalej skręcam w lewo , kilka kilometrów może ze dwa i zaczyna się wioska Bixad . W niej bajecznie kolorowe domy. Trzeba mieć fantazję
Nie sądzę aby jakiś Polak się na taką elewację zdecydował. Po powrocie okaże się , że byłem w błędzie. Tylko wczesniej nie zwracałem na takie barwy uwagi.
Przed domem wielka balia , ciekawe do czego ???
Ach te arbuzy , nie jakieś tam małe popierdółki z marketu.
Dojeżdżamy do kolejnego klasztoru, jeszcze kawałek .
W oddali widać już budynki klasztoru.
Przed wejściem tablica informacyjna.
Wejście do klasztoru przez budynek przypominjacy mały pałacyk . Wspaniale wygląda , taki biały na tle błękitnego nieba.
, po obu stronach bramy kolorowe malowidła
Matka Boska a dookoła wizerunki świętych postaci
Na sklepieniu freski w idealnym stanie , być może są nowe , wiele złoceń. Niby zwykła brama a tu proszę .
Wchodzimy do środka, przed nami długa alejka
prowadząca pod ceglane , symetryczne arkady.
Po środku nich ołtarz
tak normalnie na dworze.
Niby ze zwykłej cegły a sklepienia bogato zdobione , do tego złotą farbą.
Dużo tu wolnej przestrzeni , alejki , trawniczki , sporo krzewów , kwiatów. W pewnym oddaleniu główna świątynia.
Po drodze do kościoła ……. to coś w czym się stawia płonące , wąskie świeczki.
Jest tu poza nami kilka osób , to Rumuni .
Właśnie wchodzą do głównego kościoła.
Nad wejściem malowidła świętych , wygladają na bardzo stare.
Oko czuwa !
Wchodzimy do środka.
pstrykam trochę po cichu.
Wnętrze całe w malowidłach , złotych ozdobach, wszędzie wizerunki świętych
głównie na sufitach , ale wolnych miejsc na kolejne ozdoby już nie ma.
Jesteśmy pod wrażeniem , nie spodziewalismy sie takiego ogromu kolorów , szczegółów i
różnych sakralnych drobiazgów.
Stary drewniany tron
W końcu nawy barwny , misternie ozdobiony ikonostas.
Drzwi do prezbiterium , po ich bokach srebrne …….. ( nie wiem czy to są ikony czy ma to inną nazwę ? )
Przed ikonostasem wystawione srebrne ikony , te najważniejsze
Chrystusa i Matki Boskiej z dzieciątkiem.
Święte obrazy , obrazki , ozdobne proporce.
Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tylu kolorów w kościele . Cały czas czuję się zaskoczony . Ładnie to wszystko wygląda . Inny kraj , inna religia, inne kościoły.
Wszyscy tu wyciszeni i bardzo przyjaźni, Wydają się bardziej tolerancyjni. Bez tej presji, którą zawsze czuję w polskich kościołach.
W pobliżu biała plebania albo coś podobnego
na kolejnych malowidłach prawdopodobnie historia klasztoru i prawdopodobnie nieżyjący już mnisi.
Czas w drogę , jeszcze raz dwie fotki bramy pełnej świętych i do samochodu.
Strasznie mnie to g… obszczekało . Uśmiechnąłem się nawet życzliwie do właścicielki , na tyle żeby nie widziała że chciałbym to coś białego zadeptać 🙂
Z przed klasztoru ładny widok na Maramuresz
Po drodze , w nowo budowanym domu spotykamy chowające się przed upałem malutkie owieczki .
A ten jaki ważny
Jeszcze tylko wyścigi miejscowych rydwanów i ruszamy na wschód > kierunek Sapanta.
Generalnie ładnie i biednie. Te luksusowe domy dzieli od ….
… tych kilkadziesiąt metrów.
Napotykamy super fajne ciekawe domy o elewacji we wzorzyste mozajki ułożone z kolorowej terakoty . Niespotykane, naprawdę ładne , inna kultura , inne ciekawe pomysły..
Znowu chałupki jak marzenie
ale powozy z poprzedniej epoki
Od uroku ? dla ozdoby ? czy konik bardzo niebezpieczny ?
Przed nami Maramuresz , krajobrazy, że ” palce lizać ” no i prawdziwy folklor .